O markach

Barbara Mazur

Jak to możliwe, że z dwóch identycznych na pozór produktów jeden jest zawsze chętniej wybierany i kupowany, osiągając lepszą cenę? Dzieje się tak za sprawą marki, znaku towarowego czy etykiety, jakimi dane produkty są oznaczone. Jedne z nich są rozpoznawalne, inne kompletnie nieznane. Bywają marki popularne, ale istnieje też przedział dostępny tylko dla nielicznych. Istnieją takie, które mają swoich wiernych zwolenników, pozyskanych dzięki reklamie, modzie lub zwyczajnie ulegających snobizmowi na dany produkt. Producenci innych starają się ten status osiągnąć za sprawą mniej lub bardziej agresywnych działań promocyjnych.

Czyżby na strony końskiego magazynu zabłądził tekst o kosmetykach, samochodach czy ciuchach? Nic podobnego – pozostajemy w temacie koni, gdyż budowanie i posiadanie wyrobionej marki w tej branży jest równie cenne jak w każdej innej.

Budowanie marki musi iść w parze z tworzeniem produktu, który chcemy wypuścić w świat jako markowy. Nie jest to sprawą prostą i wymaga czasu, zwłaszcza w naszej dziedzinie, gdzie na efekty trzeba czasem czekać latami. Każdą budowlę należy oprzeć na solidnym fundamencie, od tego też zacznijmy rozważania na temat utworzenia solidnej, „markowej” hodowli lub stajni treningowej.

Pewien ceniony hodowca w branży wyścigowej wygłosił kiedyś piękne zdanie na temat najprostszej drogi do osiągnięcia sukcesu: „trzeba wiedzieć, czego się chce, wiedzieć, jak to zrobić i po prostu to zrobić”. A zatem – zacznijmy od decyzji, co tak naprawdę chcemy osiągnąć i od „zaprojektowania” naszego końskiego „produktu”. Podstawowa decyzja dotyczy w zasadzie wyboru rasy. Dalsze kroki prowadzą do zdecydowania, jakie konie chcemy hodować w jej obrębie i dlaczego akurat takie: skoczne, szybkie, urodziwe, rosłe, nieduże, jakiej maści itp. Wszystko oczywiście zależy od zainteresowań hodowcy i jego indywidualnego podejścia do zagadnienia, ale też od orientacji, co w danej rasie można osiągnąć i co najlepiej się sprzedaje.

Mam tu szereg niedobrych wiadomości dla wszystkich, którzy liczą na „szybki szmal”.

Po pierwsze, trwałego wizerunku nie da się zbudować z niczego. Wszystko, co chcemy reklamować, musi istnieć w rzeczywistości. Bez zapewnienia solidnych podstaw, czyli odpowiednich warunków i materiału do hodowli, nie ma sensu startować do wyścigu o prymat na rynku końskim. Stajnie, pastwisko, żywienie, opieka weterynaryjna, trener, jeździec, kowal itd. – żadne prowizoryczne lub połowiczne rozwiązania nie wchodzą tu w grę.

Kolejnym zaskoczeniem dla niektórych może być potrzeba nieustannego uczenia się i zgłębiania wiedzy. Porwanie się na takie przedsięwzięcie wymaga bowiem pewnych umiejętności i doświadczenia, o czym wiedzą najwięksi hodowcy, przyznając pokornie, że swojego fachu uczą się przez całe życie. To samo dotyczy trenerów czy jeźdźców. Znam doświadczonego trenera, który porzucił swoją praktykę, mimo osiągania sporych sukcesów, aby skorzystać z możliwości pracy u jednej ze sław sportu wyścigowego. Zrobił to, aby podnieść własne umiejętności i kwalifikacje oraz poszerzyć horyzonty… Czasem nawet taka krótka odmiana daje ogromnie dużo i pozwala pójść krok naprzód. Korzystanie z cudzych doświadczeń zawsze pomaga, bo pozwala uniknąć błędów na własnej drodze i popadnięcia w rutynę, która jest zawsze zabójcza dla twórczego myślenia i działania.

Innym mało popularnym zagadnieniem jest konsekwencja w działaniu. Nie ma nic gorszego niż uleganie przejściowym modom i skakanie „z kwiatka na kwiatek”. U koni odstęp między pokoleniami jest dość duży, a więc na efekty trzeba czekać stosunkowo długo. Konsekwencja w działaniu, czyli w odpowiednim doborze hodowlanym, musi z czasem przynieść pożądany efekt. Czasem warto sięgnąć np. po mniej popularnego ogiera, jeśli tylko przekazuje pożądane przez nas cechy lub pozwoli zachować typ preferowany w danej linii.

Jest to fragment artykułu, aby przeczytać pełny tekst zapraszamy do zakupu kwartalnika „Hodowca i Jeździec” Rok IV nr 4 (11) 2006.
Pismo dostępne jest w Okręgowych / Wojewódzkich Związkach Hodowców Koni, Biurze PZHK, za pośrednictwem prenumeraty oraz w wybranych sklepach jeździeckich.

Reklama

Monitoring stajni
Smarthorse