Zdrowe zęby a trening

Chrisa Pearce’a znam jako wielkiego pasjonata swojego tematu – stomatologii. Jego wykłady zawsze się wyróżniały, ponieważ mówił z ogromną swobodą i bez wahania bronił rozwiązań, które większej części publiczności mogły się wydawać kontrowersyjne.
To widać, że większość czasu płynie „pod prąd” i musi na każdym kroku udowadniać, że konie zasługują na opiekę stomatologiczną na najwyższym poziomie.
Na konferencji zatytułowanej Znaczenie zdrowych zębów dla osiągnięć treningowych konia, która odbyła się 6 kwietnia, zrozumieliśmy dlaczego.

Specjaliści na konferencjach najczęściej prowadzą jeden bądź dwa wykłady w panelu, rzadziej prowadzą konferencję przez cały dzień. Ma to swoje plusy i minusy, a Chris zdecydowanie pokazał, że potrafi wykorzystać potencjał całego dnia. Nie ukrywam, trochę sceptycznie podchodziłam do kwestii poruszenia historii stomatologii, ale doświadczenie mówiło mi, że trzeba zaufać wykładowcy, bo wie, jak najlepiej dotrzeć do słuchaczy ze swoim przesłaniem. Szczerze mówiąc, nie pamiętam kiedy słuchałam tak ciekawie opowiedzianego wykładu z historii, po którym wszyscy na sali wyciągnęli szokujące wnioski.

Aż trudno w to uwierzyć, ale w kwestii stomatologii koni wciąż tkwimy w średniowieczu. Przemawia za tym sposób podejścia do problemu i sytuacja na świecie. Jest dużo do zrobienia, ale zależy to od dwóch stron: zarówno od lekarzy weterynarii, jak i od właścicieli koni. Główną inicjatywą organizacji konferencji jest udostępnienie najnowszej wiedzy dotyczącej treningu i opieki weterynaryjnej koni dla drugiej grupy. Gdy zaczynają się problemy z koniem, zęby to temat numer jeden. Nasi poprzedni prelegenci twierdzili, że przy problemach z zachowaniem konia należy w pierwszej kolejności szukać nieprawidłowości w pysku konia i wykluczyć je jako potencjalną przyczynę. Dlatego postanowiliśmy, że przyszedł czas na przyjrzenie się bliżej stomatologii koni.

Specjaliści takiej rangi jak Chris Pearce i Sue Dyson, którzy gościli w progach naszej uczelni, poświęcają również czas na przekazywanie wiedzy właścicielom koni, ponieważ jest to ważny aspekt w pracy nad poprawą dobrostanu tych zwierząt. Powstaje również możliwość zorganizowania osobnego spotkania dla lekarzy weterynarii. Ta grupa zawodowa często korzysta z 2 dni, mimo że nie są uwzględnione w pakiecie, gdyż w trakcie wykładu każdy może zdobyć tę właśnie cenną poradę, która może nakierować na ulepszenie leczenia lub inspiracji do działań na przyszłość. Można wykorzystać czas na pytania, uzyskać odpowiedzi na nurtujące sprawy, a  podczas przerwy prelegenci niemal zawsze są dostępni i uczestnicy mogą z nimi swobodnie rozmawiać.

W trakcie tej konferencji szczególnie uwidoczniło się wśród uczestników, będących jednocześnie właścicielami koni, wielkie zainteresowanie kompetencjami lekarzy weterynarii w stomatologii. Chris zmartwił słuchaczy podsumowując, że w zakresie stomatologii jest wiele do zrobienia, ponieważ nie poświęca się jej odpowiednio dużo uwagi i w związku z tym została ona w tyle w porównaniu do takich dziedzin jak ortopedia koni, która jest niemal na takim poziomie, jak w medycynie ludzkiej (do przyczyny tego stanu rzeczy jeszcze wrócimy).
I doceniono szczególnie pracę tych lekarzy, którzy prezentują profesjonalizm w podejściu do koni. Mamy w kraju specjalistów, którzy wykonują świetną pracę i uczestnicy mogli teraz docenić, jaki długotrwały dla lekarzy jest proces osiągania takiego poziomu.
Studia na wydziale weterynarii niestety nie przygotowują do pracy w każdym aspekcie, a jeśli chodzi o stomatologię, to jest ona zaledwie ułamkiem procenta całego programu. Być może nastąpią kiedyś zmiany, aby absolwent miał przynajmniej solidne podstawy, ale na razie lekarz jest zdany  na siebie i musi sporo zainwestować w specjalistyczne szkolenia.
Jeżeli przyjrzymy się zagadnieniu edukacji od strony stomatologii ludzkiej – to przecież jest to  osobny kierunek studiów: 5 lat poświęcone zębom. A weterynaria?

Wiedza to najlepsza inwestycja. Dla właścicieli koni, którzy doglądają swoich koni i dla których przebywanie z nimi jest częścią filozofii życia, konieczne jest ciągłe rozwijanie wiedzy, ponieważ poczucie odpowiedzialności jest ogromne. Temat konferencji był na początku odbierany sceptycznie – wydawał się zbyt specjalistyczny. Część osób prezentuje styl przekazywania opieki nad koniem specjalistom, bez wnikania w szczegóły. Oczywiście lepsze to niż nic, niemniej najbardziej efektywna współpraca istnieje w zespole, który potrafi obserwować, jest skrupulatny w działaniach i wyposażony w najnowszą wiedzę dotyczącą danego zagadnienia.
Chris Pearce często się pyta: „Wiesz, czego nie wiesz?” Wybrzmiewają tu słowa sprzed 2500 lat, kiedy Sokrates doszedł do wniosku, że „najmądrzejszy jest, który wie, czego nie wie”.
Czy analogia jest zbyt odległa? Niekoniecznie, Chris mógłby być nauczycielem historii, ponieważ w fascynujący sposób powiązał rozwój stomatologii w średniowieczu i w czasach obecnych. Nasi przodkowie redukowali kłopoty z zębami po prostu je wyrywając. Specjalnie wyszkoleni w tej dziedzinie ludzie cieszyli się tym większym wzięciem, im więcej zębów swoich byłych pacjentów mieli na sznureczku. Ustalono wtedy także, że powodem psucia się zębów były robaki zębowe. Brzmi nieprawdopodobnie, że wymyślił to taki sam mózg, jakim dysponujemy dzisiaj. A jednak obecnie większość zabiegów stomatologicznych u koni  to ekstrakcje zębów. Z jakich powodów? Z zupełnego zaniedbania i lekceważenia istoty zdrowych zębów.

Dlaczego tak jest?

Wygląda na to, że koń, który cierpi na ból zęba po prostu tego nie pokazuje. A jeśli nic nie widać, to nic się nie dzieje. I nie wywołuje to reakcji ani u właściciela, ani u lekarza weterynarii.
No właśnie – cierpienie koni przy chorobach uzębienia jest na początku niewidoczne, chyba że w zęby zagląda lekarz weterynarii, który robi to skrupulatnie i wie, czego szukać. Wtedy może rozpoznać rozwój choroby u samego jej początku i podjąć leczenie. Jeśli tak się nie stanie i  choroba się rozwija, konia czeka ogromne cierpienie, które będzie ukrywał, bo w taki instynkt wyposażyła go natura. Okazywanie bólu byłoby pierwszą wskazówką dla drapieżnika, że ma przed sobą potencjalną ofiarę, a oddzielenie jej od stada może zakończyć się sukcesem. Wymaga to zatem od nas niezwykłej wrażliwości i wyczucia, aby wychwycić subtelne sygnały, w ogóle nie związane z tym, co może nam się kojarzyć z bólem  i wykryć, skąd się wzięły.
Obrzęki na głowie, wypływy z nozdrzy czy cuchnący zapach z jamy ustnej to objawy przewlekłego procesu. Unerwienie zębów jest bardzo dobrze rozwinięte i w kanałach miazgi znajdują się liczne włókienka, które wysyłają bodźce bólowe. W początkowej fazie choroby, kiedy ból jest największy, koń pokaże bardzo niewiele: posmutnienie, osowiałość, ewentualnie irytację lub agresję.
Bardzo często objawów tych opiekun konia nie łączy z procesem chorobowym, który może przebiegać w pysku.
Warto również zapamiętać, że spadek wagi u koni nie będzie najwyżej ocenianą odpowiedzią w konkursie na najczęstszy objaw schorzeń stomatologicznych u koni.
Koń będzie kompensował ból zęba przez zmianę sposobu żucia. Taki stan może być naprawdę długotrwały, aż mechanizmy kompensujące nie pozwolą na dalsze funkcjonowanie i choroba będzie tak zaawansowana, że pojawią się tzw. klasyczne objawy kliniczne. Wtedy najczęściej jest za późno na jakiekolwiek ratowanie zęba. Na konferencji  zademonstrowano wiele takich przypadków. Pozostaje tylko ekstrakcja martwego i przegniłego zęba, a przecież można byłoby tego uniknąć, gdyby problem był rozpoznany wcześniej.
Takie modele leczenia jak leczenie kanałowe, wypełnienia i leczenie chorób przyzębia są już dostępne, jednak na wieść o nich zdziwienie jest tak powszechne, jakby konie na te metody nie zasługiwały.
Miejsce rutynowych zabiegów tarnikowania powinny zająć cykliczne badania kliniczne, które pozwolą na wczesną diagnozę.
Fakt, wnikliwe badanie wymaga nowoczesnego, drogiego sprzętu. Niektórych problemów nie wychwyci się bez endoskopu stomatologicznego. Zęby mogą wymagać wypełnienia i jeśli u ludzi to trochę kosztuje, to co dopiero u koni. I tutaj nic się nie da zrobić, koszt leczenia jest wysoki, choć i tak niższy, niż gdyby przyszło likwidować większe szkody.
Jeśli właściciel konia nie rozumie patologii w uzębieniu koni, nic dziwnego, że będzie sceptycznie podchodził do sugestii lekarza, by wyleczyć zęby i wydać na to  kilka tysięcy złotych.
Mam nadzieję, że tego typu spotkania pomogą likwidować powstające z niewiedzy bariery i pozwolą właścicielom koni zrozumieć, dlaczego i po co wykonuje się dane zabiegi, a lekarzom weterynarii zapewnią komfort pracy i bycie docenionym za swoje osiągnięcia.
Chciałabym również zaznaczyć, że po takich spotkaniach może wystąpić natychmiastowy efekt reakcji u właścicieli koni. W tym miejscu pozdrawiam serdecznie lekarza weterynarii, który po napotkanym sprzeciwie ze strony klienta co do proponowanej procedury, zainterweniował u Chrisa. Zmiany potrzebują czasu, a w dobie rozprzestrzeniania wieści przez Facebooka, niektóre rzeczy mogą zaginąć w szumie informacyjnym lub zostać źle zinterpretowane. Uważam, że jeśli w relacjach funkcjonować będą  szacunek i komunikacja, to wyjdziemy z takich sytuacji obronną ręką i przełoży się to na lepsze spotkania i co za tym idzie – efekty dla koni.

Medycyna cały czas się rozwija. Patrząc nawet na własną końską przygodę – różnica między naszymi początkami a sytuacją obecną jest niewiarygodna. Życie koni się wydłużyło i nasi przyjaciele przechodzą przy naszym boku na emeryturę.  Niekwestionowaną sprawą jest odwdzięczenie się im za wszystko, co od nich otrzymaliśmy. Podzięką jest opieka, zapewniająca im życie szczęśliwe i wolne od bólu.
Konie mogą dożyć dobrej emerytury m.in. dzięki bardzo dobrej profilaktyce stomatologicznej stosowanej już od lat najmłodszych lat.

Pokładam ogromną nadzieję w młodsze pokolenie, studentów wydziałów medycyny weterynaryjnej. Grupę tę należy wspierać i doceniać ich starania wtedy, kiedy wciąż żyją ideą pomocy. aby iskra ta nie zgasła w nich nigdy. Potencjał tych ludzi jest ogromny. Oprócz własnych obowiązków i ciężkich zaliczeń potrafią organizować się i tworzyć wspaniałe projekty. Im wcześniej zetkną się z najwyższym poziom leczenia i przykładami etycznej pracy, tym lepiej. Poprzeczkę stawia się im coraz wyżej i ci, którzy chcą być dobrzy i żyć w zgodzie ze swoim sumieniem, muszą się nieźle namęczyć, by płynąć pod prąd. Myślę, że umożliwienie im spotkań z takim ludźmi jak Chris, rozbudzi w nich jeszcze większą pasję do obranego zawodu.

Podczas wspólnego powrotu z sobotniej konferencji rozmawialiśmy też o dzieciach i dzieliliśmy się wrażeniami – czym one się fascynują. Chris ma trójkę synów i powtarza swoim dzieciom, że „nieważne, czym będziesz się zajmował, najważniejsze jest to, byś w tym co robisz był najlepszy”. Chris wspomniał o sobie w czasie wykładu – stomatologia nie była nigdy jego konikiem, ale konieczność kazała mu się zająć tym tematem i skoro już to zrobił, to zrobił to dobrze.
Bądźmy dla swoich koni najlepsi. Sokrates powiedział jeszcze, że tylko głupcy nie mylą się nigdy, obszerny świat nauki stoi przed nami otworem, a ja dołożę wszelkich starań, aby materiał na konferencjach zaspokoił dociekliwość słuchaczy.

Tekst: Alina Palichleb

Reklama

Monitoring stajni
Smarthorse