Aleksandra Jaworowska
O ty! Piękno konia, w którym grają
jak włókna traw lotnych żył sploty,
albo ty, gwiazdo zamieniona w gotyk,
albo ty, barwo w czas burzy.
Czymże jesteś, czy grzechem, czy Bogiem?
Krzysztof Kamil Baczyński
Końskie piękno uwodziło ludzi od zawsze. Konie uwielbiano, kochano, podziwiano. Fryzowano grzywy i ogony, strojono w bogate rzędy iskrzące się najdroższymi klejnotami, podkuwano złotymi podkowami. Tak czyniono zarówno w starożytnym Egipcie, Asyrii, Grecji i Rzymie, jak i w średniowiecznej Francji czy sarmackiej Polsce. Końską urodę gloryfikowano za pomocą pióra, dłuta i pędzla, nie szczędzono marmuru ani złota. Dzięki temu z rzeźb asyryjskich możemy poznać wygląd ówczesnych koni, rodzaj stosowanej uprzęży i siodeł, a także sposoby toczenia walk. W starożytnym Rzymie hodowlę i jazdę konną uważano za szlachetne zajęcia, toteż wielkim wydarzeniem były consualia, które stanowiły okazję do pochwalenia się osiągnięciami w obu tych dziedzinach. Zwycięzcy otrzymywali końskie statuetki wykonane ze złota i srebra. Pomniki wystawiano koniom zarówno w Grecji jak i Rzymie. Pauzaniasz wspomina o tak fenomenalnym posągu klaczy, umieszczonym w ogrodach olimpijskich, iż żywe ogiery pędziły do niej w zaloty.
Szczególne miejsce znalazł koń w społeczności Arabów. Hodowcy powinni się ucieszyć ze słów Mahometa, iż „każde ziarno jęczmienia oddane koniowi jest zapisane przez Boga w spisie dobrych uczynków”. Natomiast zainteresować ich mogłaby treść starego rodowodu, który u Arabów przybrał niemal charakter dokumentu religijnego. Oto krótki fragment.
„W imię Boga miłosiernego, Pana naszego Mahometa, proroka bożego i mahometowych towarzyszów – chwała Bogu stworzycielowi wszechmogącemu.
Koń ten jest czystej rasy, jego ząb źrebięcy zawieszony jest na jego szyi w woreczku mieszczącym i genealogii jego niezawodne świadectwo, któremu każdy wierny zaufać może. (…) Kształty jego są pełne wdzięku, biega jak struś, a koszulka* jego jest miękką w dotknięciu.”
Dalej następowała, w równie kwiecistym stylu, litania przodków oraz prośba do Allacha o ochronę i natchnienie.
We Francji, w czasach Ludwika XIII wprowadzono obowiązek udziału wasali królewskich w rycerskich popisach, na które musieli się stawić osobiście, ze swoimi najlepszymi końmi. Miało to na celu dynamiczny rozwój hodowli koni, która wywierała ogromne znaczenie na gospodarkę i obronność kraju.
Tych kilka przykładów z ludzko-końskiej historii, ma na celu ukazanie o szczególnej roli, a właściwie ról koni w naszym życiu. Ceniliśmy je ze względu na ich przydatność, ale także mądrość, przywiązanie i oczywiście piękno. Niewątpliwie dla wszystkich miłośników koni piękno ma właśnie ich kształt.
Okiem koniarza czy artysty?
Wygląd zewnętrzny konia zwany, w języku hodowców i jeźdźców, z francuska eksterierem, zdradza także wartość zwierzęcia. Doświadczony znawca lub hodowca bez trudu potrafi określić jakość konia po kształcie i proporcjach jego poszczególnych części ciała. Istnieje oczywiście wiele oficjalnych wzorców i nieoficjalnych charakterystyk ras, niektóre tak dawne jak historia wzajemnych relacji człowieka z koniem. Jedną z bardziej popularnych jest definicja pewnego Araba – Abd-el-Kadera, według którego rasowy koń powinien posiadać cechy następujące: „trzy rzeczy długie – ucho, szyję i przednie nogi; trzy rzeczy krótkie – rzep ogonowy, grzbiet i nogi tylne; trzy rzeczy szerokie – czoło, pierś i zad; trzy rzeczy czyste – skórę, oczy i kopyta.” Ponadto „jeżeli koń, pijąc wodę ze strumienia płynącego na równo z ziemią, tak szyję i głowę wydłużyć może, że stoi na wszystkich czterech nogach, żadnej nie zginając, to jest to koń rasowy.” Charakterystyka ta dotyczyła oczywiście koni czystej krwi arabskiej. Opis bardziej ogólny, dotyczący wszystkich ras możemy znaleźć już u Homera, tak oto przytoczony w „Hippice” Krzysztofa Dorohostajskiego: „Hommerus dobremu koniowi cnoty od trzech zwierząt przybiera: od wilka oczy, obżartość i moc w przedzie. Od liszki uszy małe i ostre, ogon długi i gęsty, chód podniosły, lekki, wdzięczny. Od niewiasty piersi wspaniałość i warkocz, to jest grzywę piękną, łagodność do wsiadania i cierpliwość. Drudzy do tego jeszcze dwoje zwierząt przykładają: lwa, któremu ma być podobny w umyśle wielkim, w dużości i śmiałości, i zająca, od którego lekki i długo trwający bieg, także i chybkość odbierać ma”. Taki oto związek ma wygląd zewnętrzny idealnego konia z zaletami jego charakteru. Uroda konia w znacznym stopniu zależy także od barwy i jedwabistości sierści. W dawnych czasach również z maści wyciągano wnioski o przymiotach wierzchowca. Mówiono na przykład: „żelazna maść – żelazny koń”. Nie bez znaczenia były też wszelkie odmiany. Wierzono, że wrone konie przynoszą nieszczęście. Jeśli jednak czoło karosza zdobiła gwiazdka, a nogi miał w szmatkach lub skarpetkach to wszystko było w porządku. Nie mogła to być jednak pończoszka, uważana już za zły omen. Dziś mogą śmieszyć takie przesądy, kiedyś traktowano je z całą powagą. Często wynikały one z wnikliwych obserwacji koni i ich zachowania, jedynie niektóre wyciągane wnioski były mało racjonalne, inne zaś jak najbardziej trafne. Przykładowo, prawą przednią nogę konia zwano wyskoczną, ponieważ to z niej zwierzę odbijało się do skoku, za to lewa zyskała miano grzebnej. Podobno podpatrzono konie wygrzebujące trawę spod śniegu, używające w tym celu tej właśnie nogi. Prawa tylna to włóczna, ponieważ obok niej trzymano włócznię (nazwa włóczni pochodzi od wleczenia jej za koniem), wreszcie lewa tylna to siadana. Również zad koński miał swoją stronę włóczną i siadaną. Podobnie rzecz się miała z każdą częścią końskiej anatomii, choćby z określeniami różnych typów oczu, którym nadawano wdzięczne nazwy, takie jak: zierkate, porcelanowe, wilczate. Dziś również funkcjonuje wiele potocznych nazw opisujących zalety lub wady danego zwierzęcia. W ten sposób znawca potrafi zdefiniować piękno konia – doceniając pożądane w hodowli cechy, istotne dla danego wzorca rasy.
Natomiast dla artysty, zwłaszcza malarza, piękno jest raczej odczuciem. Ważniejsze od wzorcowych proporcji widzianego zwierzęcia może okazać się jakiś drobny szczegół, harmonijny układ barw na końskiej sierści, pojawiające się na ułamek sekundy niesamowite światło – te wszystkie przelotne wrażenia stara się uchwycić artysta i przy tym nie zgubić prawdy, nastroju chwili i… piękna. Obiektywnie należy przyznać, że jest to trudne zadanie i nie zawsze się udaje. Nawet najlepszym.
Ze względu na swoją urodę konie zawsze były bardzo atrakcyjnym, ale też szalenie trudnym tematem, bowiem odmalowanie pięknego konia w sposób naturalistyczny zawsze grozi stworzeniem kiczu.
W historii sztuki spotkamy wielu wybitnych malarzy, którzy byli równocześnie koniarzami, więc potrafili ukazać całą urodę koni nie popadając przy tym w sentymentalno-infantylną manierę. Było wielu wybitnych twórców, którzy koniarzami nie byli, lecz sprostali wyzwaniu i poradzili sobie z zadaniem dzięki indywidualnemu czy nieszablonowemu podejściu. Istnieje jednak wiele obrazów świadczących o porażkach lub przynajmniej drobnych niepowodzeniach w starciu z tym jakże wymagającym tematem.
Jest to fragment artykułu, aby przeczytać pełny tekst zapraszamy do zakupu kwartalnika „Hodowca i Jeździec” Rok V nr 3 (14) 2007.
Pismo dostępne jest w Okręgowych / Wojewódzkich Związkach Hodowców Koni, Biurze PZHK, za pośrednictwem prenumeraty oraz w wybranych sklepach jeździeckich.