Krzysztof Tomaszewski
Od pewnego czasu w niektórych zaproszeniach na zawody pojawia się nowy termin „zawody towarzyskie”. Niby wszystko wg zasad zawodów jeździeckich, propozycje skomponowane wg reguł obowiązujących w PZJ, program zawodów też na dotychczasowych zasadach, regulaminy, przepisy, opisy konkurencji. W czym problem?
W tym, że zawody niezgłoszone do kalendarza PZJ czy WZJ można przeprowadzać w terminach konkurencyjnych dla innych organizatorów, nie licząc się z ich imprezą, że brak zatwierdzonych propozycji przez biura związków, wyznaczenia odpowiednich sędziów, tym samym brak możliwości zaistnienia w oficjalnym związkowym rankingu i kompletowania wyników do tzw. klasy sportowej. Może to jeszcze nie takie ważne, ale gorzej, kiedy na takiej imprezie nie ma ochrony medycznej uczestników, brak lekarza weterynarii, często też istnieje zagrożenie, że zawodnicy nieposiadający wystarczających umiejętności wezmą udział w konkursach ponad ich możliwości i umiejętności.
Zastanawia mnie, że niektórzy uciekają od organizowania imprezy oficjalnej, przecież przepisy PZJ pozwalają na przeprowadzanie najróżniejszych zawodów, w których może brać udział każda grupa jeźdźców, również tzw. amatorów. Możliwości urozmaicania imprez jest wiele, natomiast omijanie pewnych wymogów formalnych i minimów organizacyjnych to droga na skróty.
Odpowiedzialność
Niedawno pewien organizator zawodów dopytywał mnie, gdzie w przepisach jest zapis o obowiązku zapewnienia obecności służb medycznych na zawodach. Odpowiedziałem mu, że przecież nie w przepisach tkwi problem, tylko w zapewnieniu najlepszej i najsprawniejszej formy zabezpieczenia medycznego uczestników, nie tylko zawodników na torze, ale wszystkich zgromadzonych na imprezie – obsługi, ekip i co ważne, publiczności. Czy może spokojnie spać organizator, który nie zapewni najlepszego możliwego zabezpieczenia medycznego i weterynaryjnego w miejscu, gdzie jest zgrupowanie ludzi i koni? Czyli problem tkwi raczej w mentalności.
Czy uczestnicy zawodów jeździeckich i ich obsługa mają komfort uczestnictwa, wiedząc, że organizacja zawodów, zabezpieczenie imprezy pod każdym względem jest niewystarczające albo w ogóle go nie ma? Czy można powierzyć zdrowie swoje i konia w ręce często niewykształconych, nieuprawnionych budowniczych parkuru w skokach, trasy krosu w WKKW czy maratonu w zaprzęgach? Przecież wszyscy wiedzą, że takie imprezy jeździeckie mają miejsce.
Wyobraźnia
Dyscypliny jeździeckie to sporty o ogromnej ekspresji, tempie, często z momentami trudno przewidywalnymi. Udział zwierząt w całokształcie życia sportowego w jeździectwie jest ogromnym wyzwaniem dla wszystkich, którzy w nim uczestniczą. Poziom odpowiedzialności i wyobraźni musi być bardzo duży. W przeciwnym razie balansujemy na krawędzi nieszczęścia. Nie chodzi tylko o wymiar odpowiedzialności prawnej, ale przede wszystkim moralnej, właściwy poziom etyki i poczucie, że zostało zrobione wszystko, aby uczestnicy sportu jeździeckiego mieli maksymalne poczucie bezpieczeństwa i najlepsze warunki.
Odchodzenie od „formalizacji” imprez jeździeckich przez niektórych organizatorów może być także potraktowane jako naruszenie prawa do własności intelektualnej. Chodzi o to, że komitety organizacyjne, które dokonują formalnego zgłoszenia imprez i umieszczenia ich w kalendarzu zawodów – centralnym czy regionalnym – nabywają prawo do korzystania z całego systemu organizacyjnego sportu jeździeckiego, tj. systemu prawnego (przepisy, regulaminy), systemu ewidencji uczestników, sposobu rejestracji i analizy wyników, systemu szkolenia osób funkcyjnych, gradacji uprawnień. Jeżeli ktoś, nie nabywając praw, korzysta nieformalnie nawet w części z tego zorganizowanego systemu, to moim zdaniem w jakiś sposób narusza czyjeś (PZJ, WZJ) prawa własności.
Pewnie ktoś powie – lepiej niech znajdą się na takich towarzyskich zawodach jakiekolwiek osoby z uprawnieniami związkowymi, bo jest szansa, że jakoś będzie lepiej. No właśnie, jakoś!
Zawsze uważałem, że związkowy system prawny daje pełne możliwości organizacji zawodów jeździeckich z właściwym zabezpieczeniem formalnoprawnym i zapewnieniem wszystkich potrzeb i ambicji organizatorów i uczestników. Trzeba mieć tylko wiedzę, wyobraźnię i chęć.
Profesjonalizm
Przyznam, że pozostaje dla mnie zagadką, dlaczego organizatorzy np. dużych zawodów mistrzowskich, międzynarodowych, ogólnokrajowych, wśród wielu innych „normalnych” zawodów nagle robią zawody towarzyskie. Imprezę o takim samym programie jak inne, tyle że nieoficjalną. Kuriozum to miejsce, w którym tego samego dnia odbywały się zawody „oficjalne” regionalne i towarzyskie. Równoległy program i uczestnicy startujący w takich samych „równoległych” konkursach. Czyżby chodziło o zabieg statystyczny w wynikach? Albo w sobotę zawody towarzyskie, a niedzielę oficjalne, lub odwrotnie.
Można zrozumieć, kiedy jakaś debiutująca stajnia robi małą klubową imprezę i nie mając doświadczenia i wystarczającej wiedzy, robi coś amatorskiego i dla amatorów – niech się wtedy nazywa towarzyska. Cała reszta to przymrużenie oka na nasze wspólne zasady, przepisy, budżety, centralny i regionalny terminarz imprez, obyczaje i niestety czasem zdrowy rozsądek.