Skąd się wzięło Twoje zainteresowanie sztuką tj. fotografią i malarstwem?
Obcowałem ze sztuką od czasu, kiedy rozpocząłem pracę w janowskiej stadninie. Stadnina organizowała znane w środowisku artystycznym plenery malarskie, a z czasem i fotograficzne. Czułem w powietrzu unoszącą się woń farb, a przy sztalugach obserwowałem znanych miejscowych malarzy, jak i innych przybyłych z różnych stron Polski. Mogłem obserwować ich proces twórczy i, co równie ważne, byłem uczestnikiem ich rozmów o sztuce, o tym, co ich inspiruje i co chcą przekazać odbiorcy. Było ich wielu, ale najbardziej zapisały się w mej pamięci uwagi St. Chomiczewskiego, St. Baja, G. Krzyżaniaka, którego obrazy zdobią halę w janowskiej stadninie, a wjazd do niej otwiera brama jego projektu.
W pamięci mam świetny warsztat Andrzeja Nowaka-Zemplińskiego, Sławka Szeredy, Zbyszka Kotowskiego, Daniela Pieluchy czy Janusza Lewandowskiego. Nie można zapomnieć też o Wojciechu Dziatko czy Marianie Danielewiczu. Może to zdziwi czytających, ale wiele zawdzięczam znanej rzeźbiarce, śp. Annie Dębskiej (04.08.1929 – 16.05.2016).
Skoro jesteśmy przy Annie Dębskiej, to powiedz, czy i jaki wpływ na Ciebie miał prof. Ludwig Maciąg (13.07.1920 – 07.08.2007), z którym pani Ania przyjaźniła się przez całe lata?
Profesor miał olbrzymi wpływ na mnie i moje pojmowanie sztuki. Przygotowywaliśmy w Janowie, w stadninie, w której tuż po wojnie pracował jako leśniczy i masztalerz, uroczystość, aby uczcić stulecie jego urodzin. Ze względu na obecną epidemię musieliśmy przenieść tę uroczystość na inny termin. Profesor budził mą wrażliwość na światło, formę i kompozycję obrazu. Nie zapomnę moich wizyt w jego domu w Gulczewie. Wzruszające były opowieści o nim jego byłych studentów, obecnie wybitnych malarzy. Szanował on ich osobowość i nie próbował ich wciskać w ramy ówcześnie obowiązujących kanonów.
Inspirowały mnie zwłaszcza jego akwarele ukazujące urodę nadbużańskiego krajobrazu i Podlasia. Wiele rozmów przeprowadziliśmy podczas rajdu konnego, jak i trzydniowej podróży łódką po rzece. Sam był artystą niepokornym i niezależnym. Nie poddawał się przemijającym modom, był wierny tradycjom patriotycznym i wyznawanym ideałom. Pamięć o jego osobie zostanie u mnie na zawsze.
Czy poza malarzami współczesnymi zainteresowało Cię się z malarstwo z minionych epok?
Z polskich malarzy uwiodła mnie twórczość rodziny Kossaków (Juliusz, Wojciech, Jerzy, Karol i Leon), Jacka Malczewskiego, Piotra Michałowskiego – Samosierra, Józef Chełmoński i jego pędząca, rozszalała „Czwórka”, obrazy Brandta czy Wierusza-Kowalskiego. Ceniłem prace zmarłego niedawno profesora Andrzeja Strumiłły (23.10.1927 – 09.04.2020). Marzę też, aby zobaczyć muzeum Salvadora Dali (11.05.1904 – 23.01.1989) malarza, który miał niesamowitą wyobraźnię. Nie mogę zapomnieć, jakie wrażenie zrobiła na mnie wystawa impresjonistów w Muzeum Narodowym w Warszawie, gdzie mogłem zobaczyć dzieła takich mistrzów jak Eduoard Manet czy Vincent van Gogh, który za życia sprzedał tylko jeden obraz. W czasie wyjazdów czy podróży zwiedzałem miejscowe muzea, a będąc w Watykanie miałem okazję zobaczyć dzieła Michała Anioła, Rafaela Santi czy El Greco. Lubię Leonarda da Vinci, który także był świetnym jeźdźcem, a którego wynalazki wyprzedzały ówczesną epokę. Zaprojektował on urządzenie, do zadawania paszy koniom oraz do usuwania obornika. Znakomicie też rysował konie, jedną z jego pierwszych rzeźb był pomysł pomnika konnego Francesca Sforzy. Ci starzy mistrzowie mieli warsztat, dzięki czemu potrafili budzić emocje u oglądających. Niewielu współczesnych malarzy posiada tę tajemnicę tworzenia.
Czyżbyś w malarstwie szukał inspiracji?
Tak, właśnie w malarstwie. W sztuce liczy się indywidualność, za która czasami trzeba zapłacić, a także mieć wiarę, że to, co się robi ma sens. Trzeba dążyć do tego, aby być rozpoznawalnym przez swoje dzieła. Nie lubię zdjęć pozowanych – szukam autentyczności, aby zatrzymać w kadrze chwilę, obraz, który mnie porusza, a którym chcę się podzielić z innymi. Na obrazie czy fotografii najważniejsze jest światło i to, jaką pełni ono rolę. Tego uczą mnie dzieła wyżej wymienionych mistrzów. Nie czuję się wybitnym fotografikiem – znam swoje miejsce i cieszy mnie to, że miałem szczęście poznać tak wielu wybitnych jak: Adam Bujak, Zenon Żyburtowicz, Sylwia Iłenda, czy bliski mi, pochodzący z Podlasia,Wiktor Wołkow. Mistrzami dla mnie byli też wielcy nieobecni M. Gadzalski czy Zofia Raczkowska. Lubię muzykę i teatr, co wpływa na mój sposób myślenia i pojmowania świata. Czasami przeszkadza mi wrażliwość, powoduje ona, że odbieram świat zbyt dosadnie, co jest niezrozumiałe dla otoczenia.
A jak odbierasz sztukę nowoczesną?
Trzeba uważać na tak zwanych twórców sztuki nowoczesnej, która zbyt często poza prowokacją otoczenia nie ma zbyt wiele do zaoferowania. Poszukiwania nowych środków wyrazu będą zawsze, ale nie mogą one być prymitywne, powinny reprezentować pewien poziom artystyczny i intelektualny. Nie może to być twórczość populistyczna, byle jaka, płytka i niedojrzała. Śpiewać każdy może, malować, robić zdjęcia też. Ale każdy oglądający bez względu na wykształcenie czuje, które dzieło wyszło spod ręki artysty, a które jest tylko zręczną manifestacją niczego.
A co dalej?
Jestem otwarty także na inne dziedziny sztuki. Inspiruje mnie architektura, choćby pobliski Zamość czy Ostrów Tumski we Wrocławiu. Budzą mą ciekawość stare budowle, pałace, zamki czy kościoły. Tak bryła, jak i detale pobudzają wyobraźnię i podziw dla ówczesnych mistrzów. Wiem, że jeszcze nie zrobiłem swego najlepszego zdjęcia – może kiedyś mi się to uda, ale chciałbym, aby to, co robię, dawało odbiorcy radość, a także pozwoliło na chwilę zadumy i refleksji na temat otaczającego nas pięknego jednak świata.
Jak dzieła Artura Bieńkowskiego oceniają inni?
Artur zauważa światło w sposób twórczy i wrażliwy. To jest szczególna wrażliwość, ponieważ w tym wszystkim jest równie ważny kadr i myślę, że tutaj kontakt profesora Ludwika Maciąga z Arturem też miał na to wpływ.
Profesor Stanisław Baj – ASP Warszawa
Artur jest przede wszystkim niesamowicie wrażliwym obserwatorem i wyłapuje z otaczającej rzeczywistości takie rzeczy, których człowiek zwykle nie dostrzega. Czasami nawet zazdroszczę, że potrafi zrobić interesujące ujęcie nawet w banalnej sytuacji. Obserwuję jego rozwój od początku, nieustająco się zachwycam.
Profesor Krzysztof Pasztuła – wydział artystyczny Uniwersytetu Śląskiego w Cieszynie
Poznałem Artura najpierw jako koniuszego, potem odkryłem jego talent fotograficzny. Uważam to za sztukę wysokiej klasy, którą przyjemnie powiesić sobie na ścianie. Fotografia nie jest łatwa, wbrew pozorom, ale on ma takie podejście malarskie, pięknie kadruje i znajduje kolory. Potrafi pokazać araby, dostrzec ten błysk, moment. A pejzaż podlaski to czysta poezja.
Henryk Sawka – rysownik, satyryk, ilustrator
Bardzo popieram to, co tworzy, portretowanie Podlasia. Jest młodym twórcą, który jest w miejscu wyjątkowym, w stadninie koni w Janowie Podlaskim. Każde zdjęcie jest jak obraz.
Adam Bujak – fotograf