Janusz Lawin
Jest wrzesień 1939 roku. Ze względu na zbliżający się front dyrektor Stanisław Pohoski zarządza ewakuację stada i stadniny w Janowie Podlaskim. Odbywa się ona marszem pieszym. Koni jest dużo, a ludzi mało. Jeden pracownik musi prowadzić po kilka koni, jak w wypadku czterech synów ogiera Ofir: Witeź II, Witraż, Wielki Szlem i Wyrwidąb. Na skutki tego marszu nie trzeba długo czekać. W rejonie Chotyłowa ogiery wyrywają się prowadzącemu i… ślad po nich zanika.
Być może dzięki tej ucieczce ci czterej synowie Ofira nie podzielili losów 350 koni z Janowa Podlaskiego, które Rosjanie jesienią 1939 r. wywieźli na Kaukaz do stadniny w Tiersku. Po kilku miesiącach w Janowie jest już niemiecki komendant, który tworzy wojskowe grupy poszukiwawcze. Jedna z nich znajduje zaginione ogiery, które wracają do Janowa.
Po latach wiemy, że trzy z nich zostały wybitnymi reproduktorami w hodowli koni czystej krwi arabskiej. Witeź II okazał się epokowym ogierem w Stanach Zjednoczonych, gdzie trafił po zakończeniu wojny, natomiast Wielki Szlem i Witraż były przez wiele lat ogierami czołowymi w polskich stadninach koni arabskich. Dotychczas nieznane były losy ogiera Wyrwidąb, które poznałem, badając historię powstania koni rasy… śląskiej. Być może informacje, które tutaj przedstawię, pomogą w uzupełnieniu historii polskiej hodowli koni czystej krwi arabskiej.
Tuż po wojnie
Hodowlaną bazą powstania po II wojnie światowej koni rasy śląskiej w Polsce i koni rasy ciężki gorącokrwisty w Niemczech była rasa oldenburska i wschodniofryzyjska. Aby skonsolidować pogłowie koni, w okresie międzywojennym do stad ogierów w Moritzburgu, Lubiążu, a potem Książu oraz w Koźlu kupowano ogiery tych ras. Rolnictwo oraz rozwijający się przemysł na Śląsku potrzebował dużej ilości mocnych koni.
Wschodnia Fryzja oraz Oldenburgia były rejonami rolniczymi, gdzie hodowla zwierząt stała na wysokim poziomie. Wynikało to z bardzo sprzyjającego hodowli środowiska naturalnego. Działające od XVIII w. organizacje hodowlane zawsze były popierane przez miejscowe władze. Jeśli zaś chodzi o hodowlę koni, to była ona ważnym elementem w rozwoju gospodarczym tych regionów. W połowie ubiegłego wieku rodowody tamtejszych koni były mocno skonsolidowane, a poziom hodowli wynikał m.in. z ostrej selekcji.
Jak w każdej rasie o kierunku jej rozwoju decyduje komisja księgi stadnej. Uszlachetnienie pogłowia koni rasy wschodniofryzyjskiej komisja księgi planowała już pod koniec lat 30. ubiegłego wieku, ale wybuch II wojny światowej uniemożliwił zrealizowanie tych planów. Powrócono do nich pod koniec 1944 r. Członkowie komisji przewidywali zakończenie wojny, co wiązało się z przestawieniem profilu produkcji potężnego przemysłu niemieckiego. Zamiast zaopatrzenia armii przemysł miał produkować m.in. maszyny i pojazdy dla rolnictwa, które zastąpią siłę pociągową koni. A takimi właśnie cechami charakteryzowały się przede wszystkim konie wschodniofryzyjskie. Członkowie komisji księgi podjęli decyzję o użyciu w hodowli ogiera czystej krwi arabskiej. Ogier tej rasy bardziej pasował do budowy koni wschodniofryzyjskich niż ogier pełnej krwi angielskiej. Poza tym użycie araba dawało więcej gwarancji na utrzymanie dobrego charakteru, co było utrwaloną już cechą hodowanych tam koni. Doradcą komisji w tej kwestii był dr Ernst Bilke, dyrektor Stada Ogierów w Moritzburgu w latach 1937-1945, który był wielkim miłośnikiem koni arabskich.
Tułaczka
Powróćmy tymczasem do ogiera Wyrwidąb. Według mojej wiedzy przez kilka lat w czasie wojny był on wydzierżawiany do SO Dębica. Kiedy latem 1944 r. wojska radzieckie zaczęły zbliżać się do wschodnich granic Polski, zarządzono ewakuację stada i stadniny koni w Janowie. W pierwszym etapie konie te trafiły do Saksonii. W ten właśnie sposób znalazł się tam również Wyrwidąb. Komisja księgi w pełni zaufała swemu doradcy i bez oglądania ogiera zadecydowała o jego użyciu w hodowli wschodniofryzyjskiej.
Dnia 26 marca 1945 r. rozpoczęła się piesza wędrówka Wyrwidęba do miejscowości Georgsheil, gdzie przez następne lata stał na punkcie kopulacyjnym. Do celu podróży dotarł w połowie maja po podróży pełnej wojennych przygód – ucieczek, bombardowań i ostrzałów. Dziś nie wiadomo, dlaczego ogier ten nie powrócił wraz z innymi polskimi końmi do kraju. Wiadomo natomiast, że jego pozostanie w Niemczech przyczyniło się do zmiany fenotypu koni wschodniofryzyjskich, co z kolei umożliwiło ich wierzchowe użytkowanie, a także utworzenie nowego rodu męskiego w tamtejszej hodowli.
Wyrwidąb – urodzony w 1938 r., po Ofir od Jaga II po Koheilan I – otrzymał w tamtejszej hodowli imię Wind (Wiatr) i został oznaczony numerem 1923. W 1945 r. krył praktycznie tylko pół sezonu. Hodowcy nie byli przekonani do tego „polskiego pony”, którego porównywano też do „charta wśród bernardynów”. To porównanie odnosiło się do potężnych ogierów wschodniofryzyjskich, które wraz z nim stały na punkcie kopulacyjnym.
Wszystko zmieniło się wiosną 1946 r., kiedy urodziły się po nim pierwsze źrebięta z widoczną arabską szlachetnością. Wyrwidąb (Wind) w drugim roku pobytu na punkcie kryje prawie 100 klaczy, a urodzone rok później potomstwo jest podziwiane na placach premiowania źrebiąt. Z tego rocznika w 1949 r. do oceny jest przedstawionych sześć młodych ogierów, z których trzy zostają uznane. Doskonale ruszający się i umięśniony ogier Winfried trafia do Hesji, natomiast dr Bilke, który został dyrektorem badeńskiego stada ogierów we Freiburgu, kupuje dwa pozostałe i nadaje im imiona Wieland i Winzer. Wyrwidąb (Wind) pozostawia w hodowli także wiele doskonałych klaczy. Przez trzy lata działalności na punkcie w Georgsheil pokrył 247 klaczy. Najlepszym jego synem okazał się urodzony w 1948 r. og. Wingolf, który w tamtejszej hodowli był używany aż do 1969 r. Pozostawił w hodowli sześciu synów, z których najcenniejszymi były Windschutz i Wiking. Bardzo istotny w użyciu Wyrwidęba jest fakt, że jego najlepsze córki i synowie, będące produktem F1, użytkowane w hodowli dawały bardzo cenne potomstwo, co jest rzadkością w przypadku krzyżowania dwóch odległych genetycznie ras.
Duże zainteresowanie kryciem klaczy wschodniofryzyjskich synami ogiera Wyrwidąb wrosło, gdy okazało się, że ich potomstwo doskonale spisuje się na krajowych zawodach konnych. Jeździectwo od początku lat 50. zyskiwało na popularności, by dekadę później stać się niemal sportem masowym w Niemczech. Okazało się, że potomkowie Wyrwidęba są końmi jezdnymi, dobrze się ruszają i potrafią skakać, a przy tym są poprawnie zbudowane i bardzo ładne.
W kierunku sportu
Jednym z wybitnych koni sportowych w Niemczech w latach 1954-1956 był siwy wał. Wirbelwind – urodzony w 1948 r. syn Wyrwidęba. Prawidłowo i systematycznie trenowany, zaczął seryjnie wygrywać konkursy skoków. Na początku lat 50. powstało w Niemczech centrum szkolenia jeździeckiego w Warendorfie, gdzie trafił Wirbelwind. Jego jeźdźcem został młody oldenburczyk Alwin Schockemöhle. Para ta osiągała doskonałe wyniki, także za granicą (Rotterdam), i została powołana do kadry Niemiec przed zbliżającymi się igrzyskami olimpijskimi w Sztokholmie w 1956 r. Na igrzyska te nie pojechali, ale 20 lat później Alwin Schockemohle został złotym medalistą olimpijskim w skokach w Montrealu.
Żaden ogier użyty w hodowli wschodniofryzyjskiej przed Wyrwidębem i po nim nie zmienił tak radykalnie typu tamtejszych koni, co pozwoliło na ich przetrwanie w czasach błyskawicznie rozwijającej się motoryzacji i mechanizacji rolnictwa. Poza tym wniósł do tej hodowli wiele cech charakterystycznych dla swej rasy, takich jak twardość, płodność, długowieczność, dobre wykorzystanie paszy, zdrowie i chęć do pracy.
Hodowla wschodniofryzyjska nadal przechodziła przeobrażenia w kierunku konia wierzchowego, co próbowano robić także w innych rejonach Niemiec, używając w tym celu ogierów różnych ras. Hodowcy we Wschodniej Fryzji, mający doskonałe efekty użycia polskiego araba, w następnych latach korzystali jeszcze z czterech ogierów arabskich. Jesienią 1947 r. Wyrwidąb został wymieniony na og. Jason, będącego własnością stada w Marbach. Po nim krył urodzony również w Marbach og. Haladin, syn polskiego og. Towarzysz Pancerny, który w Niemczech nosił imię Halef. Znanym reproduktorem, użytym także w hodowli koni hanowerskich, był urodzony w węgierskiej stadninie koni arabskich Bábolna og. Gazal, którego po nagłej śmierci zastąpił inny ogier babolniański – Mersuch. W tamtych czasach uważano, że żadna rasa półkrwi nie może istnieć bez dolewu krwi arabskiej.
Wyrwidąb pozostał własnością stada i stadniny w Marbach, gdzie był używany w hodowli koni arabskich. Ostatnie jego źrebię wpisane do ksiąg urodziło się w Niemczech w 1957 r.
Waga epizodów
Dzisiaj, patrząc z perspektywy czasu i olbrzymiej wiedzy dotyczącej koni sportowych, możemy stwierdzić, że wschodniofryzyjska hodowla zbyt długo pozostawała pod wpływem krwi arabskiej. Nadążanie za szybko zmieniającą się sytuacją na rynku handlu końmi było bardzo trudne. Inne związki rasowe szybciej i odważniej sięgały po ogiery pełnej krwi angielskiej, trakeńskiej i angloarabskiej. W latach 60. i 70. do Niemiec kupowano też duże ilości koni z państw Europy Wschodniej za ceny nieporównanie niższe niż za konie niemieckie. Ilość klaczy w księdze wschodniofryzyjskiej stale się zmniejszała, co nie pozwalało na prawidłową ich selekcję. W efekcie cały ten rejon hodowlany oraz księga stadna w kwietniu 1975 r. zostały przejęte przez związek hanowerski, którego członkowie mają dzisiaj ponad 10 tys. klaczy i należą do światowej czołówki hodującej konie sportowe. Tym bardziej miło mieć świadomość, że w wielu rodowodach koni zarejestrowanych w księgach związków hanowerskiego, oldenburskiego, reńskiego i KWPN można odnaleźć polskiego ogiera Wyrwidąb i jego potomków.
W tym roku mija 70 lat od chwili, kiedy Wyrwidąb trafił do hodowli koni wschodniofryzyjskich. Podobne historie można odnaleźć, badając drogę powstania innych ras koni, które przez lata poszukiwań i prób przekształciły się dzisiaj we wspaniałego konia wyczynowego.
Ciekawym epizodem w hodowli koni rasy ciężki gorącokrwisty w Saksonii i Turyngii było użycie araba również z rodu og. Kuhaila Haifi. Wspomniany Witeź II w czasie wojny trafił do stadniny Hostau k. Pilzna. Dzięki odwadze generała Pattona zgromadzone tam konie arabskie i lipicany udało się pod koniec wojny przeprowadzić do strefy amerykańskiej. Ogier Witeź II pozostawił w hodowli og. Wisznu urodzonego w 1943 r., a ten z kolei dał og. Wezyr (1954), którego w byłym już NRD kojarzono z klaczami rasy ciężki gorącokrwisty. W latach 1963-1981 w stadzie Moritzburg czynnych było pięciu synów i dwóch wnuków og. Wezyr, które pozostawiły 117 córek wpisanych do księgi tej rasy. W późniejszych latach podobnych krzyżówek w hodowli tej już nie praktykowano.
Wydarzeń tu opisanych nie możemy jednak oceniać miarą i wiedzą, którą dziś posiadamy, ponieważ pozbawimy ją historycznego sensu.
Wiele faktów przedstawionych w artykule czerpałem z książki Das ostfriesische Pferd. Jej autor – Gerd Gauger – wyraził zgodę na opublikowanie zamieszczonych w niej zdjęć, za co mu serdecznie dziękuję.