tekst: Jacek Hebda
Wizjer – jasnogniady, urodzony w 1983 r. po Wist od Mężna po Świstak – ogier rasy zimnokrwistej. Pierwsze moje wspomnienie związane z osobą pana Stefana Ogrodzińskiego już zawsze będzie związane z tym właśnie koniem, który blisko 30 lat temu był prezentowany na Krajowej Wystawie Zwierząt Hodowlanych w Warszawie, gdzie zdobył srebrny medal, a którego mogłem podziwiać jako młody pracownik Okręgowego Związku Hodowców Koni w Radomiu. Ile tych koni było w dorobku hodowlanym pana Stefana w okresie wcześniejszym, a ile w latach następnych – któż to policzy. Dziesiątki, a może setki doskonale odchowanych źrebiąt, klaczy, ogierów, z których wiele zdobywało najwyższe laury, puchary, medale na wystawach, aukcjach czy pokazach koni. Konie pana Stefana miały jedną wspólną cechę – były świetnie odżywione, a tajemnica ich kondycji kryła się w… hełmie. Tak, gdyż to właśnie pełen owsa lub innej wartościowej paszy żołnierski hełm – pamiątka po walkach na przyczółku warecko-magnuszewskim – najlepiej nadawał się na naczynie do codziennego racjonowania odpasu.
Trudno streścić w kilku zdaniach 93 lata ludzkiego życia. Trudno odtworzyć w pamięci te wszystkie spotkania, przeglądy, a przede wszystkim rozmowy przepełnione ciepłem i serdecznością pana Stefana. Wspomnień z dzieciństwa, z czasów kiedy z klaczami Stanisława hrabiego Zamoyskiego z pobliskiego majątku Trzebień na wystawę do Radomia jeździł ojciec pana Stefana, z ciężkiego okresu okupacji i lat powojennych, w których zawsze przewijały się konie, słuchało się z zapartym tchem.
Miarą wielkości człowieka jest jego dobroć i szlachetność. Miarą prawdziwego hodowcy koni jest cierpliwość i pokora. Jeżeli do tych cech dodamy jeszcze skromność i pracowitość, to śmiało możemy powiedzieć, że osoba, która je posiada, jest skazana na sukces. Do takiej kategorii ludzi zaliczał się pan Stefan, którego długie, pracowite, na pewno niełatwe, bo upływające w codziennym trudzie i znoju rolnika, ale przecież piękne życie zaowocowało wspaniałą rodziną, przyjaciółmi i zamiłowaniem do hodowli koni. Za osiągnięte wyniki hodowlane został uhonorowany wieloma odznaczeniami, w tym złotą odznaką PZHK i medalem za zasługi dla hodowli koni na Mazowszu. Tę wielką hodowlaną pasję przekazał dzieciom i wnuczkom, z powodzeniem dzisiaj kontynuującym jego pracę.
O ludziach często mówi się, że nie ma tych niezastąpionych. Jednak po niektórych pozostaje trudna do wypełnienia pustka, którą staramy się zabliźnić pamięcią, wspomnieniem, modlitwą i nadzieją.
Nadzieją, że tam, dokąd wszyscy wędrujemy, nie zabraknie miejsca dla ludzi wiernych. Wiernych Bogu, ojczyźnie, rodzinie, tradycji i… koniom.
Dlatego dziś, kochany panie Stefanie, nie mówimy – żegnaj, ale – do zobaczenia!