Rozmawiał: Michał Wierusz-Kowalski
Do Gładyszowa, Wołosatego i Odrzechowej przyjechali w tym roku wszyscy sympatycy hucułów. Magnesem było zebranie Komisji Hodowlanej, posiedzenie Zarządu i Walny Zjazd Hucul International Federation, połączone z przeglądem hodowlanym w trzech ww. wiodących państwowych stadninach koni rasy huculskiej w Polsce oraz Krajowym Czempionatem Młodzieżowym. O tym wszystkim opowiada wiceprezes HIF Marek Gibała.
Lipcowy Walny Zjazd HIF w Polsce przeszedł już do historii. Za nami także wspaniały czempionat ogólnopolski połączony z kwalifikacją do międzynarodowego czempionatu koni rasy huculskiej, przeprowadzanego pod egidą HIF tylko raz na cztery lata. To była ogromna trzydniowa impreza. Jak się zdobywa pieniądze na takie przedsięwzięcie?
– Na wstępie chciałem zaznaczyć, że Polska już kiedyś była gospodarzem Walnego Zjazdu Międzynarodowej Organizacji Konia Huculskiego (HIF). Miało to miejsce w 2004 r. w Iwkowej. Niemniej obecnie przyszło nam organizować o wiele większe przedsięwzięcie. Z propozycją organizacji walnego zjazdu w Polsce wystąpił w 2011 r. dr Władysław Brejta, ówczesny prezes PZHK, a miało to miejsce na zjeździe w Stadninie Koni Topolczanki (Słowacja), która jest siedzibą tej organizacji. Od początku przyjęliśmy założenie, że walny zjazd w Polsce będziemy chcieli połączyć z szeroką promocją, prezentacją i pokazem hodowli oraz użytkowania jak największej liczby koni rasy huculskiej.
Kiedy w ostatnich trzech latach na kolejnych zjazdach HIF przedstawiałem aktualny stan hodowli koni huculskich w Polsce, podkreślałem, że wraz ze zwiększającym się pogłowiem koni huculskich w naszym kraju rośnie liczba organizowanych imprez, zawodów i czempionatów hodowlanych tej rasy. Postanowiliśmy więc, że w trakcie walnego zjazdu w Polsce pokażemy jedną z takich imprez, których w sezonie odbywa się u nas kilkanaście. Ostatecznie wybór padł na Kołaczyce i Ośrodek Rekreacyjno-Sportowy, gdzie odbył się XIII już Ogólnopolski i Międzynarodowy Czempionat Młodzieżowy Koni Rasy Huculskiej.
Gospodarzem imprezy byli Małgorzata Salacha – burmistrz Miasta i Gminy Kołaczyce oraz Stanisław Stasiowski – szef Stajni Galicja. Mimo że ośrodek w Kołaczycach funkcjonuje dopiero trzy lata, i to głównie za sprawą Galicyjskiego Lata z Koniem, organizatorzy stanęli na wysokości zadania i dołożyli wszelkich starań w przygotowanie imprezy. Jak stwierdził Stanisław Stasiowski: – Międzynarodowy czempionat huculski to bardzo duże uznanie dla naszej małej ojczyzny – Kołaczyc, a zarazem jeszcze większe wyzwanie na kolejne lata.
O środki na dofinansowanie tego przedsięwzięcia występowaliśmy – zarówno przez OZHK w Rzeszowie, jak i PZHK – do różnych instytucji i władz szczebla wojewódzkiego i centralnego. W PZHK Udało się przygotować wniosek o dofinansowanie czempionatu i złożyć odpowiedni projekt do sekretariatu centralnego KSOW.
Trzeba jednak mieć na uwadze, że są to pieniądze trudne do uzyskania, a po realizacji projektu wymagane jest bardzo szczegółowe rozliczenie.
Czempionat po raz pierwszy był sędziowany inną skalą – na czym ta różnica czy trudność polegała (skala 50 a 70)?
– Zgadza się, XIII Ogólnopolski Czempionat Młodzieżowy sędziowany był inną skalą niż nasze w Polsce. Jak wiadomo, wg naszego regulaminu oceniamy konie w pięciu cechach (typ, pokrój, stęp, kłus, ogólne wrażenie). W regulaminie HIF, który został zatwierdzony kiedyś przez Walny Zjazd HIF (notabene przy sprzeciwie Polski), ocenia się też w skali 1–10 pkt, ale siedem cech – typ, głowa, szyja, kłoda, nogi, stęp, kłus.
Trudność w sędziowaniu tego czempionatu przez komisję – w składzie: Marek Gibała (PL), Andrzej Goraus (PL), Emil Kovalčik (SK) i zamiennie Sandor Mihok (HUN) – polegała na dwóch istotnych kwestiach. Po pierwsze u nas głowę z szyją, ich połączenie i wejście szyi w kłodę ocenia się razem z pokrojem, natomiast tutaj osobno. Istotną różnicą było też to, że regulamin HIF określa, iż ocena danej cechy konia jest wyrażona przez trzech sędziów jedną wspólną notą, bez stosowania połówek. Natomiast u nas trzech sędziów ocenia niezależnie wszystkie cechy, a wynik jest średnią arytmetyczną. Myślę, że sędziowanie tego czempionatu pozwoli podjąć dyskusję i w przyszłości wprowadzić zmiany do regulaminu oceny HIF.
Udało się Polsce pokazać trzy wiodące państwowe hodowle huculskie – Odrzechowa, Wołosate i Gładyszów. Co konkretnie zaprezentowaliśmy?
– Polska hodowla koni rasy huculskiej liczy obecnie ponad 1460 matek i ok. 200 ogierów, a oparta jest w dużym stopniu na rodowodach koni hodowli państwowej. Szczególna w tym zasługa Stadniny Koni Gładyszów i powstałych później kolejnych dwóch stadnin – Zakładu Doświadczalnego Instytutu Zootechniki w Odrzechowej i Zachowawczej Hodowli Konia Huculskiego Bieszczadzkiego Parku Narodowego w Wołosatem.
Dlatego przygotowując program trzydniowego zjazdu, chcieliśmy w nim umieścić przeglądy i pokazy hodowlane w tych trzech stadninach. W SKH Gładyszów zaprezentowano w ręku cztery ogiery czołowe: Nominała z linii Pietrosu, srokatego, z bardzo dobrym ruchem Nasira (Gu), jednego z ostatnich synów epokowego w naszej huculskiej hodowli ogiera Jaśmin, oraz dwa ogiery z linii Hrobego – Powiewa i Jasyra. Zaprezentowano również osiem klaczy z rodzin Wrony, Polanki, Czeremchy, Gurgul, Góralki oraz Sroczki. Bogaty komentarz o osiągnięciach hodowlanych i użytkowych każdego z koni przedstawiła Barbara Jaklińska, kierownik stadniny.
Natomiast w stadzie koni Wołosate BPN zaprezentowano czołowego ogiera z linii Gorala – Nefryta, który już piąty sezon stacjonuje w Bieszczadach i dał łącznie 43 szt. potomstwa. Zaprezentowano również osiem klaczy z linii Wyderki, Agatki, Wołgi, Bajkałki. Prezentację prowadziła kierująca tą hodowlą Agnieszka Jackowska, a o dwudziestoletniej już historii stadniny opowiadał dyrektor Leopold Bekier. W Wołosatem udało się też przeprowadzić krótkie konsultacje szkoleniowe sędziów HIF. Niemniej czas nas gonił i w niedzielne popołudnie 7 lipca autokarem popędziliśmy do Rudawki Rymanowskiej, aby pod skałkami ocenić dorobek hodowlany kolejnej państwowej hodowli – Zakładu Doświadczalnego Instytutu Zootechniki PIB w Odrzechowej.
Polska uchodzi za lidera w kwestii wszechstronnego zagospodarowania i użytkowania koni rasy huculskiej. Co to nam daje, jakie to ma znaczenie na forum międzynarodowym?
– Myślę, że świadczy to o przyjęciu przez naszych hodowców koni rasy huculskiej podstawowej i jakże ważnej zasady, jaka powinna funkcjonować w ogóle wśród hodowców koni, iż hodowla i użytkowość powinny iść w parze. Z tego powodu na organizowanych w Polsce imprezach huculskich przeprowadza się kilkadziesiąt różnego rodzaju konkursów i zawodów konnych, a więc ścieżki dla koni młodych, eliminacyjne dla koni starszych konkursy skoków przez przeszkody czy też liczne konkursy zaprzęgów parokonnych. Wszystko to odbywa się w ramach przyjętych regulaminów i jest nadzorowane przez członków Komisji Księgi Stadnej koni rasy huculskiej. Nasze ekipy co roku wyjeżdżają w sezonie na zawody do innych krajów, np. na Węgry, do Czech, Austrii, gdzie z sukcesami rywalizują z ośrodkami jeździeckimi tamtejszych hodowli. Na przykład w sierpniu br. Paprotka-O i Gata ze Stajni Galicja wygrały konkurs zręczności powożenia na Węgrzech. To też jest promocja naszej hodowli i polskich koni huculskich. Przykładem szczególnej promocji koni naszej hodowli będzie zaplanowany w kwietniu 2014 r. rajd konny z Bieszczad do Austrii przez południe Polski i Czechy na 12 koniach huculskich zakupionych u nas w kraju.
Na Festiwalu Kultur Pogranicza (polsko-ukraińsko-białoruskiego) 7 lipca były tysiące ludzi. Niby niszowa inicjatywa, a tu zdumiewający rezonans i wielkie zainteresowanie. Jak to rozpropagowaliście, co legło u podstaw takiego sukcesu frekwencyjnego?
– Zorganizowany w Rudawce Rymanowskiej Festiwal Kultur Pogranicza „Koń huculski w kulturze Karpat Wschodnich” był realizacją pierwszego zadania w ramach dużego projektu polsko-ukraińskiego. Informacja o tym wydarzeniu pojawiła się na plakatach trzy, cztery tygodnie przed imprezą – na festiwal przybyło kilka tysięcy ludzi. Czy było to dla nas, organizatorów, dużym zaskoczeniem? Moda na udział w imprezach w Rudawce Rymanowskiej trwa przecież już parę dobrych lat, głównie za sprawą organizowanego od trzynastu lat w ostatni weekend sierpnia Pożegnania Wakacji. Głównym organizatorem tej imprezy jest Zakład Doświadczalny Instytutu Zootechniki w Odrzechowej i prezes dr Władysław Brejta. Podobnie było z festiwalem. Satysfakcja była tym większa, że gościem była minister rozwoju regionalnego Elżbieta Bieńkowska, koordynująca m.in. programy transgraniczne.
Współpraca transgraniczna i 1,7 mln euro na hucuły… Ewenement na skalę europejską. Jak to osiągnęliście?
– Pomysł przygotowania projektu i aplikowanie o środki w ramach Programu Współpracy Transgranicznej Polska-Białoruś-Ukraina 2007–2013 pojawił się na początku 2011 r. w Odrzechowej, a inicjatorem był dr Władysław Brejta, szef Zakładu, a zarazem prezes OZHK Rzeszów. Kilka miesięcy pracowaliśmy nad przygotowaniem projektu, wyłonieniem partnerów, określeniem celów oraz zaplanowaniem zadań do realizacji. Ostatecznie we wrześniu 2011 r. projekt pod nazwą „Utworzenie Polsko-Ukraińskiego Centrum Hodowli i Promocji Konia Huculskiego” został złożony w ramach kolejnego naboru wniosków w Programie Współpracy Transgranicznej PL-BY-UA. Partnerem wiodącym został ZDIZ Odrzechowa, partnerem nr 1 OZHK Rzeszów, a partnerem nr 2 po stronie ukraińskiej Naukowo-Produkcyjna Asocjacja Plemkoncentr w Sołoczynie, mająca zarazem uprawnienia ministerialne do prowadzenia hodowli i selekcji koni rasy huculskiej na Ukrainie. Po czterech etapach selekcji wniosków nasz projekt został zakwalifikowany do realizacji. Przeszedł jako jeden z 40 zatwierdzonych do sfinansowania z programu na ogólną liczbę 500, jakie napłynęły od różnych instytucji, w tym także od samorządów trzech krajów sąsiadujących. Myślę, że na wysoką ocenę projektu miała wpływ oryginalność pomysłu i zadania o charakterze hodowlano-kulturalnym, które z udziałem przedstawicieli obu krajów będą realizowane na przemian po polskiej i ukraińskiej stronie. Dotyczy to zaplanowanych w obu krajach licznych szkoleń, dwóch festiwali, utworzenia hodowli rezerwatowych oraz opracowania wspólnej strategii hodowli konia huculskiego.
Nic nie dzieje się samo – pokazaliście choćby pięć żyjących pokoleń z jednej linii żeńskiej… Podobno zrobiło to ogromne wrażenie na publiczności.
– Tak, potwierdzam, to był szczególny moment podczas przeglądu hodowli odrzechowskiej, którą kieruje Maria Brejta. Przed licznie zgromadzoną publicznością w Rudawce Rymanowskiej zaprezentowano rodzinę klaczy Pastuszki. Najpierw wyprowadzono nestorkę – Platynkę (Rygor – Przylaszczka), ur. 1994, matkę jedenaściorga źrebiąt, w tym sześciu córek wpisanych do ksiąg, a następnie kolejne pokolenia – ur. w 2000 Poziomkę po Sonet, z 2004 Proximę po Lotnik, z 2007 Paulinkę „O” po Giewont oraz z 2011 roku Pilicę-O po Zefirek. Wyrazom uznania i oklaskom nie było końca, gdy ostatecznie przed widownią stanęło pięć klaczy tak podobnych w typie, pokroju i maści.
Daje do myślenia fakt, iż dotarli do nas wszyscy przedstawiciele państw zrzeszonych w HIF (8 członków) i wytrwali od początku do końca. Ewidentny dowód na szacunek i zainteresowanie tym, co miał do zaproponowania gospodarz…
– Myślę, że tak należy traktować obecność na naszym zjeździe wszystkich delegacji krajów zrzeszonych w HIF. Kierowani pewnie zwykłą ciekawością, ale i zainteresowaniem, co Polska pokaże podczas tego trzydniowego bogatego programu. Nam udało się w całości zrealizować program Walnego Zjazdu, a przedstawiciele wszystkich delegacji, pełni pozytywnych wrażeń, dziękowali nam za zaproszenie.
Jakie będą korzyści z sukcesu Walnego Zjazdu HIF w Polsce? Czy i co możemy na tym ugrać?
– Nasz Zjazd uświadomił wielu decydentom z HIF dominującą rolę polskiej hodowli koni huculskich. Myślę, że profesjonalna organizacja Zjazdu, a także wspaniała atmosfera pomogą nam w przyszłości liczyć na poparcie różnych inicjatyw wysuwanych przez Polskę na forum tej organizacji.
W sobotę 6 lipca obrady Zjazdu niespodziewanie, z przyczyn osobistych, opuścił prezydent HIF Michal Horny. Awaryjnie rolę prowadzącego zebranie powierzono panu. Czy Marek Gibała miał tremę? Jak pan zdołał ją opanować i poprowadzić burzliwą dyskusję?
– No tak, wszystko działo się szybko, intensywne godziny kołaczyckiego czempionatu, powrót do zajazdu Ostoja w Klimkówce i jako I wiceprezydentowi HIF przypadł mi obowiązek poprowadzenia Walnego Zjazdu. Wyzwanie dość duże, może trochę emocji na początku, ale później poszło wszystko gładko. Udało mi się zrealizować wszystkie zaplanowane punkty programu i dość łagodnie oraz nieco „dyplomatycznie” pokierować dyskusją na temat przyszłego członkostwa Ukrainy w HIF, przy wciąż podzielonym środowisku hodowców koni huculskich w tym kraju. Wystąpienia Piotra Jakubowskiego – radcy Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi – oraz prof. Zbigniewa Jaworskiego podniosły rangę i doniosłość tego międzynarodowego wydarzenia huculskiego w naszym kraju.
Środowiskowy autorytet, Austriaczka Christine Jansen napisała na swoim blogu, że ostatni walny zjazd to kamień milowy w relacjach Polski z HIF. Podziela pan ów entuzjazm?
– Jeżeli padają takie stwierdzenia, to dobrze świadczy o ocenie i wrażeniu, jakie wywieźli z naszego kraju uczestnicy zjazdu. Przecież taki był główny cel jego organizacji. Zaprezentować w sposób optymalny polską hodowlę koni huculskich i wypaść jak najlepiej w ocenie delegacji zagranicznych. Potwierdzało to też w kontaktach ze mną wielu uczestników tamtego lipcowego spotkania. Jednak to przyszłość pokaże, co nam się udało „ugrać” przy okazji organizacji Walnego Zjazdu HIF w Polsce.
Do tej pory same plusy, a co się nie udało?
– Przyciągnąć do udziału w naszym czempionacie więcej ekip zagranicznych. Wciąż nie udaje się nam doprowadzić do większej otwartości i szczerości działania niektórych członków HIF, a wspaniały projekt, jakim było powstanie przed blisko dwudziestu laty HIF, wciąż nie spełnia oczekiwań w nim pokładanych przez hodowców koni rasy huculskiej w Europie.
Kwestia srokatych hucułów – Europa, oględnie mówiąc, dość sceptycznie podchodzi do zagadnienia. Czy w konfrontacji z tym, co nasi goście zobaczyli w Polsce, zmienią zdanie? Czy argumentem Jaśmina możemy przełamać stereotyp myślenia?
– Stanowisko kilku (podkreślam!) decydentów z krajów członkowskich w kwestii koni srokatych w Polsce było sceptyczne i pewnie pozostanie takie nadal. Co ciekawe, pojedynczy hodowcy z innych krajów są coraz bardziej zainteresowani hodowlą i użytkowaniem koni srokatych. Przecież modę na hodowlę i użytkowanie koni huculskich w Polsce w dużym stopniu zawdzięczamy właśnie koniom maści srokatej. Ogier Jaśmin ma w niej szczególne miejsce. Występuje w rodowodach kilkuset koni w naszym kraju, dał bardzo dobre i liczne potomstwo, które odznacza się bardzo dobrym typem i pokrojem, jest dzielne i z dobrym charakterem.
Pokazaliśmy również piękno Bieszczad i ich walory środowiskowe pod kątem hodowli koni huculskich. Teraz nie tylko Rumunia ze swoją Luciną może zagwarantować optymalne warunki bytowe dla tej prymitywnej rasy. Zatem Bukowina czy Bieszczady – znawcy tematu od zawsze dyskutują, gdzie sięgają początki rasy. Czy wystarczająco udowodniliśmy, że mamy gdzie i potrafimy je hodować?
– Tak, temu przecież miała służyć wycieczka w Bieszczady. Warunki do hodowli koni huculskich są tam bardzo dobre, wręcz nieograniczone. Do tego jest w tym pięknym zakątku naszego kraju wiele miejsc, które warto zwiedzić, choćby z grzbietu konia. Służą temu liczne obozy, rajdy czy wyjazdy turystyczne organizowane przez naszych hodowców w Bieszczadach. A historia rasy huculskiej wciąż dzieli kraje członkowskie. My pokazując po drodze do Wołosatego nasze bieszczadzkie połoniny, wskazywaliśmy, że tam na wschodzie, gdzie przy bardzo dobrej pogodzie można ze szczytów Bieszczad zobaczyć mnogość takich terenów, jest prawdziwa kolebka i ojczyzna konia huculskiego.
Przy okazji winniśmy wyrazić uznanie i wdzięczność dla SK Gładyszów oraz decydentów Agencji Nieruchomości Rolnych, że potrafili przeprowadzić pokaz użytkowości na najwyższym światowym poziomie. Brawurowe elementy ścieżki huculskiej, skoki na parkurze, zaprzęgi… nawet czwórką! Organizatorom należą się brawa i najszczersze gratulacje.
– Faktycznie pokaz użytkowości przygotowany przez SKH Gładyszów na głównym parkurze wypadł bardzo okazale. Dużych emocji dostarczyły szybkie i bardzo płynne przejazdy koni w ścieżce huculskiej z trochę akrobatycznymi figurami na przeszkodach w wykonaniu jeźdźca Łukasza Pupczyka, także płynne przejazdy w skokach przez przeszkody, a finałowym akcentem podsumowującym prezentację stadniny w Gładyszowie był piękny i dynamiczny pokaz zjeżdżenia czwórki karych koni – Scyli, Lawiny, Lonta i Pina – w wykonaniu Marka Chruszcza. Myślę, że to na długo zostanie w pamięci gościom z zagranicy.
Hucuły – rasa skora do współpracy z człowiekiem… Czy zadaliśmy kłam, jakoby dzikość tych koni uniemożliwiała ich użytkowanie? Czy wreszcie doceniono polskie hucuły, że są idealne do każdej formy użytkowania? Zrobiliśmy wrażenie na niedowiarkach?
– Ta rasa jest szczególnie bliska człowiekowi, konsolidowała się przez dziesiątki lat. Koń huculski służył mu na co dzień w pracach polowych, pociągowych, jucznych czy wierzchowych, odbywał dalekie podróże. W obecnych formach użytkowości jest to szczególnie cenne. My to wiemy, choćby dzięki zawodom organizowanym w Polsce od wielu lat, dlatego tak wiele form użytkowości hucułów znalazło się w programie zjazdu dla delegacji zagranicznych.
Korzystając z okazji – prezes SKH Gładyszów wręczył specjalną nagrodę prezydentowi HIF. Gest kurtuazji czy coś więcej?
– Wręczenie przez prezesa Stanisława Ciubę statuetki Jaśmina prezydentowi Michalowi Hornemu podczas uroczystego obiadu – owszem, kurtuazyjne – traktowałbym jako sygnał, że konie huculskie maści srokatej były, są i nadal będą obecne w polskiej hodowli, bez względu na to, jakie stanowisko będą prezentować niektóre kraje członkowskie HIF.
Na czempionacie jednego dnia poddano ocenie 50 koni. Dużo to czy mało, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę ogólną statystykę typu – Niemcy mają w księdze stadnej zapisanych tylko 28 sztuk…
– Frekwencja koni huculskich na Ogólnopolskim Czempionacie Młodzieżowym od kilku lat utrzymuje się w Polsce na podobnym poziomie i oscyluje właśnie w granicach 50 sztuk. Jako jedyni w Europie co roku organizujemy oceny porównawcze dla takich młodych – rocznych, dwu- i trzyletnich – klaczy i ogierów. To służy lepszej selekcji materiału hodowlanego, przed prezenterami stawia też wyższe wymagania, bo są to w końcu młode konie (dzieci), które wzięte wiosną ze stada z pastwiska trzeba przygotować do pokazu w ręku. W zdecydowanej większości w Kołaczycach udało się tego dokonać, ale nie ma się co dziwić – mnogość czempionatów koni huculskich w Polsce spowodowała, że prezentacje koni huculskich na płycie stoją na wysokim poziomie. Myślę, że w innych rasach jest jeszcze sporo do zrobienia.
Tegoroczny czempionat zdominowały klaczki. Łącznie zaprezentowano ich 35 – 3 roczniaczki, 15 dwulatek i 17 klaczy trzyletnich. W stawce 8 ogierków dwuletnich i 5 trzyletnich. Ostatecznie czempionem został ogier Judym (Len – Iliada), hodowli i własności SKH Gładyszów. Tytuł wiceczempiona przypadł ogierowi Przemo-O (Ważniak – Polana), hodowli ZDIZ Odrzechowa. Czempionką wśród klaczy została Pasja-Kur, córka Granta i Soni. Ta trzyletnia gniada klacz została wyhodowana w znanej hodowli koni huculskich Rzeszotary Wacława Kurowskiego. Wiceczempionką została dwuletnia Jedla Andrzeja Pelca z Małkowic. To znany hodowca koni huculskich regularnie obecny na większości czempionatów hodowlanych i zawodów sportowych w sezonie. Należy podkreślić, że w czempionacie wzięła udział również ekipa Stadniny Koni Łuczyna, wystawiając 2 konie trzyletnie – ogiera Prislop XI-6 i klacz Pietrosu XI-41.
Czy dzięki tej imprezie może wzrosnąć zainteresowanie polskim materiałem hodowlanym?
– Podkreślę jeszcze raz, że dominująca rola Polski w hodowli koni huculskich jest bezdyskusyjna. Myślę, że ta informacja dociera do coraz większej liczby hodowców i potencjalnych użytkowników koni tej rasy w całej Europie. Nasz bardzo dobry materiał hodowlany staje się przedmiotem coraz większego zainteresowania hodowców zagranicznych, a konie huculskie z Polski trafiają już do Francji czy nawet do Włoch.
Podobno Węgier Sandor Mihok chciał Judyma brać od zaraz…?
– Sandor Mihok, sędziujący nasz czempionat, był wyraźnie zainteresowany tym ogierem, który ostatecznie został najlepszym koniem pokazu. W kołaczyckim czempionacie od kilku lat trwa wymiana materiału hodowlanego z hodowcami z Węgier. Kiedyś trafił tu do nas ogier z linii Polana Pamacs po polskim Rapsodzie, trafiają też inne konie, np. bardzo dobra para karych klaczy zaprzęgowych po ogierze Goral Ploskor – Uncja i Uganda. W ogóle jeżeli chodzi o typ rasowy hucułów, to należy zaznaczyć, że Polacy i Węgrzy mają podobne upodobania. A co do Judyma, to myślę, że jednak pozostanie w Polsce i będzie dobrze spożytkowany w hodowli, w końcu jest to Polan, a ogierów tej linii mamy naprawdę niewiele.
OZHK Rzeszów, ZDIZ Odrzechowa i PZHK stanęły na wysokości zadania. Grafik przez trzy dni trwania imprezy był napięty do granic możliwości. Czy przedsięwzięcie na taką skalę jest zadaniem trudnym logistycznie do ogarnięcia?
– Wspólnie udało się nam dobrze zrealizować to trudne organizacyjnie przedsięwzięcie. W przygotowania włączył się również Polski Związek Hodowców Konia Huculskiego – jak zawsze życzliwy i pomocny prezes Wojciech Krzyżak oraz wiceprezes Andrzej Goraus. Program Walnego Zjazdu HIF w Polsce był realistyczny i możliwy do wykonania. Wszyscy możemy mieć więc satysfakcję, że dzięki współpracy, zaangażowaniu sił i środków udało się osiągnąć końcowy sukces.
Władysław Brejta, Miroslav i Miroslava Holovach oraz pan – niestrudzeni muszkieterowie – graliście pierwsze skrzypce i to wam środowisko zawdzięcza opisywane wydarzenie. Czyj to był projekt i czy obecnie, post factum, macie satysfakcję?
– Myślę, że ma pan na myśli końcowy akord zjazdu, jakim był wspomniany Festiwal Kultur Pogranicza w Rudawce Rymanowskiej. Dla nas – partnerów wspomnianego projektu, tj. ZDIZ Odrzechowa, OZHK Rzeszów i Asocjacji Plemkoncentr – to dopiero początek działań. Mamy nadzieję, że tak jak przed dwoma laty wymyśliliśmy oryginalne zadania w temacie koni huculskich po polskiej i ukraińskiej stronie, także w najbliższych dwóch latach uda nam się zrealizować cele i zamierzenia. Polska hodowla koni huculskich powinna być dla nas nie tylko powodem do dumy, ale także wyzwaniem i zobowiązaniem do dalszego jej rozwijania, przy zachowaniu cech pierwotnych oraz wątku kulturowego w historii tej rasy. Temu ma służyć rozpoczęta realizacja programu transgranicznego polsko-ukraińskiego.
Dziękuję Panu za rozmowę.