Rosnąca popularność sportów jeździeckich, rozwój infrastruktury, a także zwiększająca się z roku na rok ilość zawodów, wystaw, czempionatów i różnego typu imprez związanych z posiadaniem i użytkowaniem koni sprawia, iż coraz częściej z nimi podróżujemy, samodzielnie lub korzystając z usług osób lub firm zajmujących się zawodowo transportem koni. Tak czy inaczej, jeździmy z nimi i częściej, i dalej.
Transport koni może być logistycznym wyzwaniem. To kilka niezależnych aspektów – nie tylko elementy przepisów drogowych związanych z uprawnieniami do poruszania się koniowozem / samochodem z przyczepą z koniem po drogach publicznych (zdarza się, że nieco odmiennych w różnych krajach), zwrócenie uwagi na dopuszczalną masę i prawidłowy załadunek (poprawny rozkład masy na osi pojazdu). To także odpowiednie zabezpieczenie konia na okres transportu (ochraniacze transportowe, mocny kantar i właściwe uwiązanie konia – nie za długie i nie za krótkie, minimalizujące ryzyko wykonywania przez konia różnych „manewrów” np. wskoczenia na żłób przednimi kończynami), umiejętność jazdy pojazdem z koniem (jazdy „równej”, pozbawionej gwałtowności), czasami – dodatkowe koszty ubezpieczenia. I co najważniejsze – właściwe przygotowanie środka transportu, aby bezpiecznie dowieźć konia do miejsca docelowego. Z praktyki wynika, że w pojazdach, których nie znamy, czyli wynajętych lub wypożyczonych, należy sprawdzić przede wszystkim podłogę, która musi być bezpieczna – nieuszkodzona, oczywiście bez dziur i innych defektów.
Ale transport to także prawidłowe przygotowanie konia, które pozwoli w złagodzeniu skutków stresu, jakim pozostaje dla niego samo podróżowanie w zamkniętej przestrzeni – nawet na krótkie odległości. Istotne są tu oczywiście dotychczasowe doświadczenia – w przypadku młodych koni, którym brakuje obycia transportowego, pierwsze podróże mogą być bardzo stresujące. W związku z tym należy konia do tego zawczasu przygotować, przyzwyczajając go do pierwszej podróży na zawody czy wystawę kilka tygodni wcześniej. Warto wprowadzić i wyprowadzić go kilkukrotnie do przyczepy lub koniowozu najpierw w domu, potem zawieźć go choć jeden raz w obce miejsce, na przykład do sąsiedniej stajni. Takie pierwsze zaznajomienie konia, mającego dopiero rozpocząć w swoim życiu podróżowanie, z wszystkimi „czynnościami transportowymi”, może ułatwić nam późniejszy bezproblemowy załadunek i bezpieczny transport na docelową imprezę jeździecką.
Jeżeli chodzi o samą podróż, najważniejsze jest jej dobre zaplanowanie oraz brak pośpiechu. Jeżeli transport jest bardzo długi, na przykład poza granice naszego kraju, pożądane jest zrobienie przerw w podróży i napojenie koni. O ile możliwy jest rozładunek we wcześniej uzgodnionym miejscu, zagwarantujmy koniom kilka godzin odpoczynku w stajni, zapewniając dodatkowo (jeśli jest to możliwe) dawkę swobodnego ruchu i krótki wypas, nawet „w ręku”. Jest to o tyle istotne, że umożliwienie koniowi pasania się głową w naturalnej pozycji pastwiskowej pozwoli mu osuszyć zatoki i zmniejszając ryzyko zakażeń układu oddechowego. Pamiętajmy również, aby po rozładowaniu koni nie wprowadzać ich bezpośrednio do stajni, tylko przynajmniej kilka minut pospacerować z nimi w ręku. Pozwoli im to na rozluźnienie mięśni i „rozprostowanie” kości.
Z perspektywy zadawania dawki pokarmowej zarówno przed podróżą jak i po rozładunku koni należy ograniczyć im spożycie paszy treściwej. Oczywiście dostęp do siana i wody jest obowiązkowy. Choć gdy konie wychodzą z transportu bardzo spocone, z napojeniem ich należy odczekać co najmniej kilka minut. Natomiast siano powinno być dla nich dostępne od razu. Ma to szczególne znaczenie wówczas, gdy czas transportu jest długi i przebywanie w podróży takiego okresu czasu bez pożywienia może zwiększyć ryzyko kolki, zwłaszcza w połączeniu ze stresem i odwodnieniem. Dlatego pasza objętościowa w postaci siana powinna być również dostępna dla konia w transporcie (na przykład w siatce) oraz oczywiście przed i po podróży. Najlepiej gdy siatka ma małe oczka, aby w sytuacji, gdy spadnie ona podczas podróży pod nogi konia, nie włożył on w jej duże oczka kopyta i nie porozcinał sobie skóry na pęcinach. Z uwagi na potencjalne podrażnienie śluzówek nosa oraz oczu pyłem z siana (gdyż siatka znajduje się zazwyczaj na wysokości głowy konia), powinno być ono lekko namoczone. Możemy je także zastąpić sianokiszonką, o ile nasz koń jest do niej przyzwyczajony. Unikniemy wówczas pyłu i kurzu, które mogą wywołać kaszel, katar czy łzawienie.
Gdy podróżujemy kilkanaście godzin lub kilka dni robiąc przerwy, mając najczęściej wcześniej zorganizowane miejsca (stajnie) na odpoczynek, tzw. diety podróżne powinny opierać się na dobrej jakości paszy, ale przede wszystkim muszą to być pasze znane wcześniej koniowi i chętnie przez niego pobierane. Niestety, stres podróży powoduje, że nawet w momencie odpoczynku w stajni, konie swojej ulubionej, na co dzień chętnie zjadanej paszy, nie chcą jeść. Próbujemy im wówczas podawać siano moczone w wodzie z dodatkiem niewielkiej ilości melasy. Praktycy stosują także siano z lucerny (z uwagi na jego większą smakowitość) lub nasączone wodą wysłodki buraczane lub trawokulki (źródło zarówno energii jak i błonnika, a także wody!). Warto też podać mesz, który zazwyczaj w każdej sytuacji jest chętnie przez konie pobierany, a w którym można „przemycić” na przykład elektrolity czy preparat regeneracyjno-witaminowy.
Oczywiście zawsze najważniejsza pozostaje woda, bez której pobrania szybko może dojść do odwodnienia. Konieczność odpowiedniego nawodnienia konia jest szczególnie istotna w upalne, gorące dni. Podawajmy ją tak często, jak jest to tylko możliwe, najlepiej własną, zabraną ze stajni, do której smaku koń jest przyzwyczajony i którą chętniej pije. Zadawajmy ją także w namaczanych paszach. Ewentualny brak własnej wody i brak chęci do spożywania innej można oszukać dodatkiem niewielkiej ilości melasy lub octu jabłkowego. W przypadku upałów i dużej potliwości konia wspomaganie ich elektrolitami jest jak najbardziej zasadne, jednak można je stosować tylko wtedy, gdy ma on swobodny dostęp do wody (na przykład podczas przerwy na odpoczynek w nocy) i pije jej odpowiednie ilości. Zakończenie stresującej podróży oznacza najczęściej powrót apetytu i naturalnego pragnienia. Oczywiście zachowujemy umiar, dochodząc do standardowej diety w sposób planowy i stopniowy.
Niektórzy eksperci uważają także, że podczas częstych i długich podróży, a wiec przede wszystkim dotyczy to koni sportowych, biorących regularnie udział w dużych turniejach, wskazana jest również profilaktyka wrzodów żołądka. Zawczasu chronimy wówczas wrażliwy układ pokarmowy przed tworzeniem się w warunkach stresu nadżerek i wrzodów żołądka. Suplementy profilaktyczne dla tego typu schorzeń działają buforująco jako ochronna i wyściółka żołądka i jelit.
Osobnej wzmianki wymaga transport konia chorego lub na zabieg do kliniki weterynaryjnej. W takim wypadku często liczy się czas (niezaplanowana operacja, na przykład z uwagi na kolkę) i nie ma tu miejsca na dodatkowe czynności związane z zapewnieniem dostępu do siana w trakcie transportu czy zwracanie uwagi jaki czas przed załadunkiem koń jadł ostatni posiłek. W nagłych przypadkach transportujemy konia do klinki jak najszybciej, często po to, by ratować mu życie, najistotniejszy więc jest jak najszybszy załadunek i dojazd do miejsca docelowego.
Niezależnie od tego, jak często nasz koń podróżuje, transport jest dla niego stresem i źródłem zmęczenia. Odpowiednio wczesne zapoznanie konia z koniowozem, a później – zaplanowanie i przygotowanie do podróży oraz racjonalność zadawania pokarmu zarówno przed jak i po transporcie – często pozwala na zminimalizowanie tych niedogodności.
Tekst: Anna Pięta
Zapraszamy do zapisania się na specjalną listę Newslettera na stronie PZHK z Poradami żywieniowymi!