Andrzej Stasiowski, dyrektor biura PZHK
Szanowni Państwo, Teraz Polskie Konie – to hasło akcji, w ramach której zorganizowaliśmy w tym roku aukcje młodych ogierów ras szlachetnych, a w przyszłości mamy zamiar podjąć jeszcze inne działania, których celem jest pokazanie Polakom wielu zalet polskich ras koni i przekonanie ich, że nie muszą konia do jazdy konnej kupować za granicą; że porównywalnej jakości i za niższą cenę konia znajdą w kraju.
Z pewnością naszą akcję wsparli polscy jeźdźcy – olimpijczycy, którzy wystartowali w Hongkongu na koniach polskiej hodowli. Ci, którzy pamiętają sukcesy polskich jeźdźców odnoszone wiele lat temu na koniach polskiej hodowli, mogą powiedzieć dzisiaj, że żaden to sukces, bo kiedyś na olimpiadach rywalizowaliśmy i to ze znacznie lepszymi rezultatami, zarówno drużynowo, jak i indywidualnie, ale trzeba jednocześnie pamiętać, że od początku lat 90. rozpoczął się w Polsce proces stopniowego wycofywania się państwa ze wsparcia finansowego dla stadnin koni i stad ogierów, czyli przenoszenia ciężaru tej hodowli oraz sportu jeździeckiego na hodowców i właścicieli prywatnych. Dlaczego o tym piszę? Z prostej przyczyny. Otóż trzy polskie olimpijskie konie zostały wyhodowane w państwowych stadninach koni – Nowielice i Moszna (sprywatyzowana zaledwie kilka lat temu). Są znakomitym świadectwem na to – wbrew niektórym opiniom – że hodowla państwowa potrafiła wyhodować bardzo dobre konie. Mówię potrafiła, gdyż obawiam się, że w krótkim czasie większość stad ogierów i kolejna grupa stadnin koni ANR trafi pod tzw. młotek. Niestety, przekazanie tych jednostek w 1992 r. z MRiRW do AWRSP (obecnie ANR) było początkiem ich końca. ANR nie ma po prostu pomysłu na dalsze ich funkcjonowanie, szczególnie stad ogierów, bez których krajowa hodowla koni będzie miała duże problemy, a to prawdopodobnie oznacza, że po raz kolejny PZHK i hodowcy prywatni będą musieli stawić czoła wielkiemu wyzwaniu.