Elżbieta Dużak
Sierpień 2014 to data, począwszy od której większości z nas – koniarzy – Normandia przestała się kojarzyć jedynie z operacją Overlord i lądowaniem alianckich wojsk w okupowanej Francji. Od tego momentu to przede wszystkim organizator WEG, czyli Jeździeckich Mistrzostw Świata! 10 dyscyplin na 8 obiektach sportowych usytuowanych w przepięknym krajobrazie regionów Calvados, Manche i Orne.
Parajeździectwo rozgrywane było w samym sercu historycznej stolicy Normandii Caen na torach wyścigowych La Prairie. Rekordowa liczba uczestników – 100 zawodników z 33 krajów, podzielonych na 5 poziomów sprawnościowych – walczyła przez pięć dni o 18 medali. Jedna arena konkursowa, cztery treningowe, dwa place do lonżowania, stajnie na ponad 100 koni – cały rozległy teren La Prairie Racecourse został przygotowany i przystosowany dla osób niepełnosprawnych. Liczne podjazdy, a także wielometrowe gumowe chodniki umożliwiały sprawne poruszanie się wózków inwalidzkich i meleksów. Place treningowe zostały zaopatrzone w automatyczne rampy do wsiadania na konia. Zadbano również o specjalne stanowiska do ładowania wózkowych akumulatorów.
Pogoda nie rozpieszczała uczestników. Jeśli nawet oszczędziła niektórych zawodników w trakcie przejazdów konkursowych, rewanżowała się rzęsistymi opadami deszczu na ceremoniach dekoracji. Porządne kurtki przeciwdeszczowe i kalosze okazały się nieodzownym elementem ubioru.
Czas przygotowań
Start większości ekip był poprzedzony bardzo intensywnymi przygotowaniami. W miesiącach poprzedzających WEG członkowie poszczególnych teamów wystartowali w co najmniej trzech–pięciu imprezach międzynarodowych. Sporo krajów musiało podjąć decyzje dotyczące ostatecznego składu drużyn – liczba zakwalifikowanych par czasami dwukrotnie przekraczała przyznane limity miejsc. Część zawodników spoza Europy (Kanada, Brazylia, Singapur) już od marca trenowała i startowała na Starym Kontynencie, a niektóre ekipy z Europy (w tym Rosji) ostatnie dwa tygodnie przed WEG spędziły już w Normandii.
Najsilniejsza rywalizacja zdominowała poziom Ib – do konkurencji przystąpiło aż 25 par, w większości świetnie przygotowanych. Wynik 71% gwarantował tu dopiero 8. miejsce. Dla porównania – na poziomie II zbliżony wynik dawał 3. miejsce i brązowy medal.
W rywalizacji drużynowej po kolejny tytuł mistrzów świata sięgnęła Wielka Brytania – na tym polu niepokonana od 2002 r. Lee Pearson, Sophie Christiansen, Sophie Wells oraz Natasha Baker – to nazwiska znane wszystkim miłośnikom i kibicom paradresażu. Drugą drużyną globu została Holandia, która tym razem wyprzedziła drużynę Niemiec, srebrnych medalistów z igrzysk paraolimpijskich z Londynu 2012 oraz igrzysk jeździeckich w Kentucky 2010.
Powrót drużyny
Po raz pierwszy od trzech sezonów w rywalizacji zespołowej wystartowała także polska ekipa – w składzie Magdalena Cycak, Mariusz Woszczek, Karolina Karwowska i Tomasz Zdańkowski. Najlepiej z polskiego teamu wypadła Karolina Karwowska, startująca na wał. Emol. W programie indywidualnym III poziomu uzyskała wynik 65,854%, co jest najlepszym rezultatem polskiego zawodnika w ponad 10-letniej historii startów międzynarodowych w tej dyscyplinie. Zawodniczka do kadry narodowej dołączyła dopiero wiosną tego roku. Od początku roku progresuje w wysokim tempie, ze startu na start poprawiając wyniki. Sukces jest przede wszystkim zasługą trenera – Natalii Kozłowskiej, która użycza amazonce własnego konia, przygotowanego do poziomu Grand Prix. Niestety, tak dobry rezultat zapewnił tej parze dopiero 14. miejsce indywidualnie. Pozostali nasi reprezentanci nie nawiązali rywalizacji z najlepszymi, zajmując odległe miejsca w swoich kategoriach.
Drużynowo Polska zajęła 18. miejsce na 19 sklasyfikowanych zespołów. Gdyby wszyscy nasi reprezentanci osiągnęli także wyniki 65%, polski zespół mógłby być najwyżej na miejscu 16. Oddaje to dość dobrze wyobrażenie o poziomie rywalizacji sportowej tych mistrzostw.
Wyniki uzyskane w tym sezonie przez naszych paradresażystów podczas WEG oraz pozostałych imprez międzynarodowych stawiają pytanie: co dalej z polskim paraujeżdżeniem? Mamy grupę utalentowanych zawodników, którzy nie zawsze są w stanie zaprezentować pełnię umiejętności. Koń poprawny ruchowo we wszystkich wymaganych dla danego poziomu chodach to obecnie niezbędne minimum, aby osiągać przyzwoite wyniki. Wyższe pozycje zapewni tylko profesjonalny trening ujeżdżeniowy. Potrzebna jest zatem coraz ściślejsza współpraca między zawodnikami paraujeżdżenia i zawodnikami ujeżdżenia oraz wysokiej klasy trenerami tej dyscypliny.
Kwestie finansowe
Kolejny ważny aspekt to sprawa funduszy. Obecnie nie da się w tym sporcie bazować jedynie na dotacjach państwowych. Ministerstwo Sportu dofinansowuje kadrze wyjazdy na zawody międzynarodowe oraz wybrane zgrupowania i szkolenia. W wyjątkowych przypadkach może sfinansować zakup konia dla utalentowanego zawodnika – nie będzie jednak wspierać utrzymania tego konia i codziennych treningów. Te sprawy powinny pozostać troską zawodnika i jego macierzystego klubu. Poszukiwanie nowych źródeł finansowania, wsparcie sponsorów prywatnych to pola działania, na których dyscypliny parajeździeckie jeszcze poruszają się po omacku.
Następne igrzyska jeździeckie dopiero za cztery lata. Do Kanady mają szansę wyjechać tylko najlepsi. Wypełnienie minimum kwalifikacyjnego na pewno nie wystarczy. Kto podejmie wyzwanie?