Stanisław Bocian

tekst: Izabela Ćwik

Stanisław Bocian urodził się podczas II wojny światowej – 3 stycznia 1943 roku – w Żarczynie, należącym wówczas do województwa wielkopolskiego, później bydgoskiego – dziś jest to województwo kujawsko-pomorskie. 

Stanislaw Bocian z lewej Jozef Bocian (ojciec) z prawej. Klacze hodowlane z przychowkiem przed domem rodzinnym w Sulinowie ok 1965 roku.

Po wojnie rodzina Bocianów powróciła do rodzinnego Sulinowa, gdzie rodzice Stanisława prowadzili gospodarstwo rolne, a wyhodowane przez nich konie sprzedawane były także jako remonty dla wojska. Stanisław odziedziczył po ojcu Józefie i dziadku Michale (który był ułanem) wielkie zamiłowanie do tych pięknych, a w tamtych czasach także niezbędnych w rolnictwie zwierząt. Po przejęciu gospodarstwa w 1977 roku Stanisław nigdy nie zaprzestał hodowli koni. W stajni zawsze znajdowało się od kilku do kilkunastu koni szlachetnych (w tym rodowodowe klacze hodowlane i ogier licencjonowany), które w tamtych czasach wykonywały większość prac polowych, a także były wykorzystywane w hodowli. Stanisław, mimo nawału prac w gospodarstwie, w którym znajdowało się przecież jeszcze stado krów mlecznych, świń i owiec, zawsze znajdował czas na ukochane konie – na to, by z nimi przebywać, czyścić i uczyć je. Miał czas na wycieczki bryczką do lasu czy do sąsiadów hodowców, a także na intensywną działalność społeczną – między innymi był długoletnim prezesem Terenowego Koła Hodowców Koni w Żninie i członkiem zarządu Kujawsko-Pomorskiego Związku Hodowców Koni.

Konie, które pamiętam, to licencjonowane ogiery: Czermon, Etap, Hajduk, Cenzus (dzierżawa), Talizman, Protest, Mekador, Bastion i Cyklon. Najbardziej ukochał jednak konie maści izabelowatej. Jego tak umaszczone klacze – Bastia i Malaga – wiele razy uczestniczyły w pokazach zaprzęgów w Lubostroniu, zajmując czołowe miejsca. Jako jeden z nielicznych na tych imprezach nie wstydził się ludowej tradycji, powożąc drabiniastym wozem w regionalnym stroju, czym zaskarbił sobie wielką sympatię publiczności.

Swoją pasję do hodowli i użytkowania koni przekazał córce Izabeli i wnukowi Michałowi. Długo chorował, odszedł jednak niespodziewanie 10 listopada 2016 roku. W ostatnią drogę, tak jak sobie życzył, zawiozły go jego ukochane konie. Został pochowany w rodzinnym grobie Bocianów na cmentarzu parafii pw. Wszystkich Świętych i św. Rocha w Gorzycach.

Reklama

Monitoring stajni
Smarthorse