Sportowcy pełnej krwi

Jan Skoczylas

Sandro Boy, Shutterfly i tysiące innych wzbudzających zachwyt koni nie istniałoby bez dolewu pełnej krwi. Wnuka lub prawnuka folbluta chciałby mieć każdy, ale syna czy córkę – to już niekoniecznie. A biologia jest nieubłagana – żeby zostać dziadkiem (babcią), trzeba najpierw doczekać się dzieci. Oczywistość nad oczywistościami, jednak nie dociera łatwo ani do współczesnych hodowców, ani do nabywców i użytkowników koni.

Byłoby znakomicie, gdyby owi rodzice pełnej krwi sprawdzili się w sporcie jeździeckim, bo nie zawsze dzielność wyścigowa przekłada się wprost na predyspozycje potomstwa do skoków, ujeżdżenia czy WKKW. Żeby folbluty mogły przejść test użyteczności sportowej, ktoś musiałby je trenować, jeździć na nich i startować.
Obecnie na rynku w Polsce jest bardzo dużo folblutów po bardzo… umiarkowanych cenach. Mówiąc wprost: pełno jest niesamowicie tanich koni ze szlachetnymi rodowodami.
Z pewnością jest to skutek, od lat mizernej, sytuacji wyścigów. Ludzie, którzy inwestowali w hodowlę xx, czekając na poprawę koniunktury, wciąż nie mogą się doczekać tych lepszych czasów. Konie pełnej krwi nie znajdują nabywców. Podobno nie nadają się na konie rekreacyjne (z tym mitem nie będę polemizował, nie mam takich doświadczeń), są za lekkie i zbyt żylaste na mięso… Czemu jednak nie kupują ich sportowcy? Mimo setek przykładów znakomitych osiągnięć folblutów w sporcie, nie tylko w WKKW? We Wszechstronnym Konkursie Konia Wierzchowego nadal startują konie pełnej krwi i odnoszą sukcesy, chociaż dyscyplina, w poszukiwaniu bezpieczeństwa, bardzo zmieniła swoje oblicze, ograniczając sprawdzanie wydolności na rzecz testów technicznych. Konie xx są z całą pewnością końmi wszechstronnymi. Sprawdzają się i w skokach (wystarczy przypomnieć Arcusa xx i Jankesa xx, czy też niemal zaginionego w pamięci Nortona xx, zdobywcę IV miejsca w GP Akwizgranu, także wieloletnią rekordzistkę Via Vitae, matkę Viaczyka), i w ujeżdżeniu, jak Trachit xx, przemianowany na Stravinsky. Tu pojawia się trudność, bo imionami zasłużonych (w sporcie i w hodowli do sportu) koni pełnej krwi można by wypełnić niejedną szpaltę.

Kapryśne sreberka

Jeździłem i startowałem na wielu folblutach, zaczynając od Balaty (jeszcze w Wadowicach), przez Dziurawca i Cyriaka (Norton do WKKW się nie nadawał). Dziesięć lat temu miałem w treningu niezapomnianego Skalenia, mogłem też podziwiać spokój, opanowanie i umiejętności Empika, Kosmosa i… Pana Franka, który zasłynął w świecie jako ogier xx dzielnie pełniący służbę w… woltyżerce, na międzynarodowym poziomie.
Dlaczego zatem folbluty nie cieszą się popularnością? Jednym z powodów jest wzrost. Polskie folbluty rzadko łączą pokaźne gabaryty z konieczną zwinnością. Trzeba szukać złotego środka, nie popadając w paranoję. Naprawdę, 175 w kłębie nie jest konieczne do pokonywania wysokich parkurów, a jeżeli chodzi o potęgę skoku, to wspomniana Via Vitae jest dobrym przykładem niezależności predyspozycji od wzrostu. Kontuzje? Prawdą jest, że konie pełnej krwi mają delikatną skórę i są dosyć trudne i wybredne w utrzymaniu, za to słyną z twardości, szybkiego dochodzenia do siebie po niemal wszystkich urazach. Kiepski ruch? Szczególnie w kłusie? To jest mit. Jak uczy doświadczenie, jeśli założyć, że xx pracuje w rozluźnieniu, to proporcje uzdolnień ruchowych w populacji nie będą odbiegać od koni półkrwi.
Pełna krew reprezentuje ogromne zalety: ambicję, wytrwałość i waleczność, pojętność i subtelność, łatwą do uzyskania wysoką wydolność organizmu, suchą tkankę, wytrzymałe ścięgna i włókna mięśniowe, szybkość i przyspieszenie.
Trudny charakter tych koni jest legendą, zazwyczaj nieznajdującą odzwierciedlenia w trakcie intensywnej pracy treningowej. Ale to nie oznacza, że praca z folblutem jest łatwa. Są to konie wybredne i kapryśne, także w doborze jeźdźca. To jest podstawowa trudność. Nie każdy jeździec pojeździ (z sukcesami) na konkretnym xx (a na innym – bez problemu). Pary trzeba dobierać starannie i zapewnić czas na wzajemne sprawdzenie się. Założenie „czekaj, ja ci jeszcze pokażę, jeszcze będziesz chodził jak w zegarku” w odniesieniu do folbluta jest absolutnie błędne! Selekcja wyścigowa sprawiła, że te konie walczą. Także o prymat w parze. Ta walka może przebiegać z przekraczaniem granic wyznaczanych przez instynkt samozachowawczy. Przecież od zawsze preferowano w hodowli te, które walczyły do upadłego, nieważne – ogier czy klacz (a wałachy tych cech nie tracą). Żadnemu koniowi nie powinno się wypowiadać wojny, ale pomysł zaproponowania bezpośredniej, zaciętej konfrontacji folblutowi trzeba jednoznacznie określić jako głupotę. Nie należy się martwić, że będzie nudno. Nasz wierzchowiec zadba o urozmaicenie treningów, co jakiś czas subtelnie testując, czy nic się nie zmieniło, czy człowiek nadal jest szefem. Jeśli na czas rozpoznamy i ukrócimy takie zapędy – pozostaną one naprawdę subtelne i delikatne.

Urodzone do walki

Rodowodowo możemy być pewni, że folblut ma przodków xx, że możemy sobie studiować rodowody do XVII wieku, że posiadamy końskiego arystokratę. Nie wszyscy wiedzą, że w Polsce imię folbluta identyfikuje go jednoznacznie: w sąsiednich pokoleniach tylko jeden xx nosi konkretne imię. Jeśli znamy rodowodowe miano konia pełnej krwi – łatwo prześledzimy jego losy. Niestety, z powyższego powodu (unikanie powtarzalności) imiona są często dziwne, a na co dzień konie nazywa się różnymi pseudonimami. Takie imię zastępcze nie może być, niestety, przewodnikiem w świecie xx.
Jest faktem, że konie pełnej krwi nigdy nie były selekcjonowane ani pod kątem jezdności, ani urody chodów, ani skoczności, ani przyjazności człowiekowi. Tylko pod kątem szybkości i walki na torze. Dlatego próżno doszukiwać się w folblutach jednolitych cech, charakteryzujących starannie hodowane niektóre rasy półkrwi. Na temat większości cech pojedynczego xx można powiedzieć niewiele więcej niż na temat cech konkretnego przedstawiciela księgi SP; wiele będzie zależało od antenatów w rodowodzie, wiele od pokroju i innych cech osobniczych. Ale próżno szukać w rodowodach xx opisanych cech i predyspozycji przodków sprawdzonych sportowo. Trudno więc dobrać sobie konia na miarę, takiego gotowca, gdy z dużym prawdopodobieństwem z góry możemy określić, co z konia będzie.

Koza czy koń

Trzeba założyć, że każdy xx to nieoszlifowany diament, a rodzaj szlifu rozpoznać w trakcie pracy. Pracować trzeba jak z diamentami: twardo i nieustępliwie, ale z ogromnym wyczuciem, żeby nie zniszczyć drogocennego materiału. Należy założyć, że trzeba będzie poczekać na wyniki pracy. Z folblutami pracuje się długo, mimo (najczęściej) dużej pojętności. Bardzo trudno zastosować jakikolwiek gotowy schemat treningowy, modyfikacje takowego będą na porządku dziennym. U wszystkich xx należy starannie dbać o koncentrację i skupienie na pracy, nie pozwalać na rozpraszanie uwagi. Praca włożona w rozluźnienie będzie procentować na arenach sportowych nie tylko w postaci opanowanego i kontrolowanego walecznego wierzchowca. Dobrze rozluźnione folbluty zyskują efektowne cechy ruchu i skoku, a raczej – odzyskują je po uwolnieniu z napięcia i zniesieniu sztywności. Znika gdzieś „maszyna do szycia”, a pojawia się elastycznie i okrągło poruszający się koń. Znika „koza” skacząca z wiszącymi nogami, a pojawia się giętki i szybki skoczek. Tajemnica żadna. Podstawą udanej pracy z każdym koniem jest ujeżdżenie. Konie pełnej krwi nie są pod tym względem wyjątkiem. Co więcej, niektóre cechy, w tym wrażliwość, sprawiają, że mogą być końmi ujeżdżonymi lepiej i z większą maestrią niż konie półkrwi. Wypada tu zacytować wielkiego jeźdźca i ujeżdżacza Jamesa Fillisa* (określenie „czysta krew” należy rozumieć jako „pełna krew”):

(…) nie ma lepszego konia nad konia czystej krwi. Jest to koń świetny do każdego rodzaju służby. Zresztą kto zakosztował jazdy na tych koniach, na inne nie wsiądzie.
Wrażliwość dźwigni, elastyczność stalowej sprężyny, która je porusza – zwięzłość i giętkość okazujące się w czasie ujeżdżania – oto, według mnie, są panujące cechy koni czystej krwi. Przysłuchując się z daleka wszystkim chodom konia czystej krwi, można będzie zaledwo usłyszeć uderzenia kopyt o ziemię, tak lekko stawia nogi. Nie stąpa on, tylko lekko dotyka ziemi, jednak z delikatnością pełną energii. Proszę to porównać z tętentem innych koni: jak się rozlega, jak głośno nogi uderzają o ziemię – odnosi się wrażenie, że się w nią zagłębiają – o ile cięższe są te chody. (…)
Co się tyczy zalet serca i energii, to czysta krew jest również niezrównana. (…)
Istnieje pogląd, że koń czystej krwi nie posiada dobrego kłusa. Ci, którzy są tego zdania, byliby w wielkim kłopocie, gdyby musieli to udowodnić. Budowa koni czystej krwi, przeciwnie, świetnie się nadaje do wszystkich trzech chodów. Można je równie dobrze ujeździć kłusem, jak i galopem, a widywałem i takie, które były doskonałemi kłusakami (…)
Lecz któż zdoła opisać rozkosz nieskończoną cwału konia czystej krwi? Jest to kołysanie fali, ale tak słodkie i delikatne, że powietrze, które jeździec pruje, zupełnie wystarczy, ażeby zniszczyć w nim wszelkie cechy ociężałości. Jest to lot, lot wielki, odurzający, bez wysiłku, bez zmęczenia, radość fizyczna, która przyćmiewa rozum, a pozostawia tylko zawrotną przyjemność opanowania obszaru.
Proszę mi wierzyć, że koń czystej krwi uzupełnia człowieka.

Ujeżdżenie jest niezbędne do wydobycia wszystkich zalet ruchu każdego wierzchowca. U koni xx jest to tym ważniejsze, że nie pomoże dobór genetyczny, ruch „dojrzały” z urodzenia. W dodatku konie wyścigowe w naturze mają rozciąganie, wręcz wydłużanie nad ziemią, a skracanie się – niekoniecznie. Jednak każdego konia można zebrać, tym bardziej giętkiego i subtelnego folbluta.
Praca ujeżdżeniowa to nie tylko praca na płaskim. Także ujeżdżenie do skoków. Tu często popełnia się błąd, zaniedbując ujeżdżenie dla potrzeb skoków. Koń chodzi elegancko zebrany, dopóki nie zobaczy przed sobą przeszkody, gdy zobaczy – ze sztuki ujeżdżenia zostają strzępy. Tak nie wolno! Praca skokowa z każdym koniem obejmuje ujeżdżenie na potrzeby parkurów i owo ujeżdżenie (ze skokami!) obejmuje pełną skalę szkoleniową, zaczynając od rozluźnienia, tempa i rytmu, a kończąc na zebraniu i przepuszczalności. Rozluźnienie, tempo i rytm w skokach nabierają szczególnego znaczenia przy pracy z końmi pełnej krwi.

Użyj hamulca

Większość folblutów należy wyhamować, i to w kilku znaczeniach. Sprawić, żeby utrzymywały równe, spokojne tempo przed przeszkodą i za przeszkodą. Wpłynąć na płynność, regularność, ekonomiczność, okrągłość skoków. Nieco zwolnić reakcje, gdy są zbyt szybkie dla jeźdźca. W takiej pracy nieocenione będzie użycie drążka (lub podobnych wskazówek) na ziemi, a później rytmizujących szeregów gimnastycznych. Drążki nie tylko potrafią spokojnie naprowadzić konia na skok, ale ułożone w odpowiedniej odległości za przeszkodą – unormować skok i pierwsze, krytyczne foulé. Odległość musi być poprawna. Układania drągów za przeszkodą nie można polecić komuś, kto w pracy z drągami nie czuje się zupełnie swobodnie. Dalsza praca nad rozluźnianiem i elastycznością skoków (rozciąganie i skracanie) zazwyczaj ogromnie poprawia także styl skoku takiego opanowanego i rytmicznego folbluta.
Powyższe uwagi nie oznaczają, że do sportu jeździeckiego nadaje się każdy koń pełnej krwi. Poszukiwane są konie pojętne, elastyczne, o harmonijnych proporcjach i (prawdopodobnie nie najszybsze) posiadające w galopie nieco wyższą akcję nóg niż standard. Jeżeli xx nie wykazuje się ambicją – szkoda czasu na pracę. Istnieje powiedzenie, że jeśli folblut trzy razy trąci drąg i nie zareaguje – do skoków się nie nadaje.
Pracując z nawet najwspanialszym koniem pełnej krwi, natrafimy na dwie trudności, z którymi trzeba się zmierzyć. Struktura włókien mięśniowych wyścigowca nie sprzyja łatwemu przyrostowi masy. Trudno jest rozbudować folbluta, prosty standard typu: podtuczyć i wrzucić pracę siłową, a potem techniczną, często zupełnie się nie sprawdza. Gospodarowanie energią folbluta zawsze jest przygodą i wyzwaniem. Druga sprawa to brak dynamiki i siły uderzenia w grunt, właśnie owa baletowa lekkość i płynność ruchów, która tak podziwiał Fillis. Oczywiście, można nieco poprawić sytuację stosownymi ćwiczeniami z obszaru zwiększania impulsu, ale folbluty zawsze będą bazować na szybkości, a nie na sile. Cóż, taka obowiązuje moda, że koń musi być potężny, a ziemia pod nim ma się trząść (co prawda na światowych parkurach tendencja „duże jest piękne” zaczyna się stopniowo zmieniać).
Nadal nie znamy pełnej odpowiedzi na pytanie, dlaczego konie pełnej krwi nie cieszą się popularnością jako wierzchowce sportowe. Ale wiemy już, że folblut okaże swoje ogromne zalety, o ile będzie dobrze zrobiony. Kto dysponuje takim folblutem, walecznym koniem, w którego włożył masę pracy, ten niechętnie go sprzedaje. Na rynku jest pełno koni xx, ale praktycznie surowych, bywa, że zmanierowanych. Takie proporcje wywołują funkcjonowanie krzywdzących stereotypów (że narwane, że chimeryczne, że płochliwe, że targające jeźdźca, że sztywne, że… słabe…) – i krąg osób zainteresowanych użytkowaniem folblutów stale się zmniejsza.
Opinie o folblutach powinny być inne: xx to nieustępliwy sportowiec wojownik, świetny materiał na niezawodnego partnera, którego wadą może być ewentualnie mała fotogeniczność (bo nie zawsze piękny i jakoś go tak… mało, no i w hali w skoku wszystkie zdjęcia rozmazane…).

* 
James Fillis, Zasady ujeżdżania i jazdy konnej, JiK & Lewada 1999

Reklama

Monitoring stajni
Smarthorse