Quo Vadis Koniu Arabski?

W noworocznym numerze magazynu „Hodowca i Jeździec” ukazał się artykuł znanego Jerzego Milczarka o nieco mylącym tytule „19. medal MP, i to w Janowie!”, w którym to autor ubolewa nad stanem hodowli koni czystej krwi arabskiej, obwiniając o to odwołanych dyrektorów M. Trelę i J. Białoboka. Można by ten artykuł pominąć milczeniem, gdyby nie jego zakończenie, gdzie autor ubolewa, że dorobku hodowlanego nie zrabowali nam Niemcy czy Sowieci, a zrobiliśmy to sami. No cóż. Opinia ta wpisuje się w dalszy ciąg nagonki na odwołanych dyrektorów i charakteryzuje ją szlachetne ubóstwo myśli.

Kiedy odwołani dyrektorzy pełnili swe funkcje, jakoś nie było odważnego, aby krytykować ich poczynania. No bo zobaczmy co pozostawili oni swoim następcom. Platynowy Hat-Trick z Paryża, gdzie triumfowały Pianissima – 2013, Kwestura – 2014 i Pinga – 2015. Morion zdobył złoty medal (Czempion Świata Og. Młodszych), a Equator zdobył tytuł Wiceczempiona Og. Starszych. Jerzy Białobok odebrał tytuł dla najlepszego hodowcy. Janowski Pogrom i Michałowska Wieża Mocy to trójkoronowani na ringach w USA. Także w USA Equator zdobył Czempionat Breeders Cup i Wiczeczempionat USA. O sukcesach polskich koni na światowych ringach do 2015 roku można by napisać opasłą książkę.

Do sukcesów odwołanego dyrektora M. Treli należy zaliczyć też wspaniałą halę, która jest doskonale zaprojektowana i świetnie wkomponowuje się w janowski krajobraz. Dyrektor pobudował także nowe stajnie w starym janowskim stylu. Nową halę pobudował też J. Białobok w michałowskiej stadninie. A to wszystko ze środków własnych.

W latach 2001-2015 janowska stadnina zainwestowała 17 mln złotych i pozostawiła następcom na koncie 3,2 mln złotych. Stadnina michałowska zainwestowała w latach 1997-2015, 47 mln złotych, pozostawiając na koncie 2,3 mln złotych. Był to skok cywilizacyjny. Jeżeli przypomnimy sobie czasy siermiężnych wcześniejszych aukcji janowskich. Prymitywne kabiny toi-toi, czy barakowóz zaadoptowany na WC. No ale i hala ma swoich przeciwników. I słusznie. Bo jeżeli przyjeżdżali goście ze świata, to można było propagować polską kulturę i każdemu udającemu się za potrzebą, panna w stroju ludowym powinna wręczać wiecheć słomy i pokazywać miejsce za stajnią. Pełna ekologia.

Również nietrafiony jest zarzut, że nadmiernie korzystamy z zagranicznych reproduktorów. Stadniny, tak jak inne gospodarstwa rolne, tzw. PGR-y, musiały przynosić zysk w amoku prywatyzacyjnym planu Balcerowicza. Jeżeli nie przynosiły zysku, to należało je sprywatyzować lub zlikwidować. Ale stadniny, zwłaszcza janowska, a michałowska także, to nasz skarb narodowy (stado białeckie pod skrzydłami Małopolskiej Hodowli Roślin na razie ma się dobrze). To tak jakby ktoś powiedział, że skoro dopłacamy do Wawelu w Krakowie, to należy go sprzedać, wyburzyć i na tym miejscu zrobić Disneyland – będzie dochodowy. Ale takim „końskim Wawelem” są nasze stadniny arabskie i należy je wydzielić z nadzoru Ministerstwa Rolnictwa i jako dziedzictwo narodowe, przejść pod zarząd Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Wtedy możemy większość stada zachować jako „Pure Polish”, nie mając nad sobą „miecza Damoklesa” pod tytułem „a gdzie tu zysk?”.

Poza tym użycie takiego reproduktora jak Monogramm trudno nazwać, że to coś obcego w naszej puli genów. To przecież wnuk epokowego Baska, który świetnie się spisał w michałowskim stadzie, gdzie dał wiele doskonałych koni w tym legendarnego Eksterna. A jeżeli dyrektorzy robili jakieś błędy to hodowla powinna uczyć pokory. Nie kto inny, jak wielki hodowca A. Krzyształowicz przeznaczył Baska do kastracji i gdyby nie Eugene LaCroix nigdy byśmy o nim nie usłyszeli. Oddał do cyrku Celebesa, gdzie bawił widzów przez 12 lat i do Janowa do boksu czołowego trafił w 1967 r. Nie chciał też w Janowie użyć sprawdzonego Monogramma. Jak łatwo można każdego krytykować. Ale to w niczym nie umniejsza faktu, że A. Krzyształowicz był hodowcą wybitnym o międzynarodowym autorytecie. Będąc swego czasu w Scottsdale i robiąc zdjęcia koni podszedł do mnie jak się okazało jego hodowca i poprosił o przesłanie mu zdjęcia tego ogiera, co też zrobiłem. Tym koniem był og. Andrzejewo, nazwany tak na cześć dyrektora janowskiego stada. Jak mówił Roman Pankiewicz „w hodowli koni nie ma mądrych”.

Inne kryjące u nas reproduktory, jak Gazal Al Shaqab czy jego syn Kahil Al Shaqab, czy też ostatnio Vitorio TO to były bardzo przemyślane posunięcia. Dzięki temu graliśmy w lidze światowej. Nikt nie wymaże ze światowej historii hodowli konia arabskiego Pianissimy, Pingi, Ejrene, Eryksa, Drabanta, Piety, Belgiki, Emandorii, Perfinki, Pepity, czy biegającyh Wadi Nura czy Passionarii, i wielu, wielu innych. Piękna ruina.

Nasi hodowcy będący na „własnym garnuszku” finansowo nie są w stanie rywalizować z szejkami arabskimi. Stąd wydzierżawianie tak klaczy, jak i ogierów. Za wygraną przez Pingę pokazu, która była w dzierżawie w saudyjskiej stadninie Alianza Stud – stadnina janowska otrzymała 80 tys. €. A za wydzierżawionego przez Al Thumana Stud og. Morion – stadnina michałowska otrzymała 200 tys. €. Wydzierżawiliśmy m.in. klacz Wieża Mocy – została trójkoronowaną USA – cały koszt treningu, reklamy i promocji ponosił dzierżawca. W ciągu dwóch lat pozostawiła w USA troje źrebiąt i wróciła do Polski. W zamian za nią mogliśmy użyć og. Vitorio TO. Zeźrebił on w pierwszym roku 34 klacze, a w następnym 27. No cóż, wielka strata dla polskiej hodowli. Ostatnio za stanówkę og. Marwan Al Shaqab, który jest synem szeroko u nas użytego og. Gazal Al Shaqab, zaoferowano 30 tys. €. Czy byłoby stać nasze stadniny na użycie tych ogierów, gdyby przyszło płacić za każdy skok?

Nieprawdą jest, że nie dzierżawiono wcześniej koni. Wydzierżawiona bowiem do Lasma Arabians klacz Wizja (1973), została Czempionką USA w 1977. Wydzierżawiono klacz Espada (1968) do Nichols-DeLongpre Arabians. Eugene LaCrois wydzierżawił og. El Paso w latach 1976-78 za sumę 138 tys. $. Dopiero w 1981 Armand Hammer kupił go za 1 mln $. Wydzierżawiono też do Anglii og. Banat (1967) na lata 1974-1977. Jak pisze profesor Pruski: „obecnie byłoby więc może wskazane nawiązanie kontaktu z USA i pośrednio lub bezpośrednio z Egiptem, aby dla zaoszczędzenia dewiz, uzyskać w drodze wymiany, ogiery należnej klasy, a niespokrewnione z naszym pogłowiem”. No ale co tam profesor może wiedzieć o koniach arabskich? Chociaż być może stadnina michałowska skorzystała z jego rad, skoro wśród kryjących ogierów widzimy takie importy jak Muranas Jassehr, Shams Sharav AA, Aja Angelo, Sahm El Arab, Bayal Estopa SML.

J. Milczarek pisze: „dobrowolne rezygnowanie z użytkowania wartościowych klaczy w Polsce jest o tyle niezrozumiałe, że siła i znaczenie naszych rodów żeńskich zawsze były solidną podstawą państwowej hodowli”. No to jak wytłumaczyć sprzedaż klaczy o wybitnym ruchu – Al Jazeery, czy też sprzedaż potomstwa Pianissimy – jej wnuczek urodzonej w 2015 klaczy Pimenty za 42 tys. € i Penologii za 20,5 tys. €? Co to znaczy, kiedy za zarodek Pianissimy stadnina dostała 175 tys. € w 2010 roku? Sprzedano też syna Pianissimy, Prometeusza, nie próbując nawet pozyskać jego nasienia. To dla dobra polskiej hodowli.

Przy okazji jak to się ma do publikacji ignoranta Jakuba Jałowiczora w „Gościu Niedzielnym” nr 11 z dnia. 13.03.2016, że od Pianissimy stadnina posiada tylko jedno źrebię w polskiej hodowli? Pomimo mej interwencji w tejże redakcji, zgodnie z głoszonymi przez siebie wartościami, sprostowania nie ma do dzisiaj.

Michałów sprzedał za 80 tys. € wspaniałą córkę Eksterna – Larandę. O jej wartości świadczy fakt, że stadnina michałowska za stanówkę jej ojcem legendarnym og. Ekstern – uzyskała dobrą cenę 10,5 tys. €. No to kto zubaża polską hodowlę?

A co powiedzieć, jak pisze Beata Kumanek, że na YouTube można zobaczyć listę janowskich ogierów przeznaczonych do sprzedaży, którą zamieścił niemiecki hodowca – handlarz gołębi Przemysław Kulbacki? Oprócz takich koni jak Albano, Albedo, Poganin, Saracen, mamy też Kuhailana Afas Majdaan, którego w 2014 przekazał Polsce król Bahrajnu, a w przekazaniu uczestniczył serdecznie witany jego wnuk książe Isa Bin Salman Al-Khalifa. Król na pewno ucieszy się ze sprzedaży jego daru. Na pewno zyskamy jego i innych hodowców ze wschodu szacunek i uznanie.

Marek Grzybowski to historyczna postać, której nasza hodowla wiele zawdzięcza. To on m.in. jako pionier przecierał szlaki, budował legendę i pozyskiwał kupców dla polskich koni. Ma pięknie zapisany rozdział w historii koni tej rasy. Trudno nam z zewnątrz powiedzieć dlaczego od 2001 aukcję zaczęła organizować firma Polturf. Ale jeżeli były jakiekolwiek zastrzeżenia, to nie było żadnych przeszkód, by rozpisać konkurs na nowego organizatora. Minister Jurgiel był w Janowie w latach 2005-2006 i nie miał zastrzeżeń. Dla przypomnienia, ostatnia rekordowa aukcja w 2015 roku to 4 mln 598 tys. €, w tym Pepita – 1,4 mln €. To był światowy sukces. No i co z tego? Każdy sukces budzi upiory. Jak M. Kowalczyk i jeździec J. Kowalczyk, przywieźli z Moskwy złoty medal, też im podziękowano. Jak drużyna K. Górskiego zdobyła srebro w 1974 na Mistrzostwach Świata, też panu Kazimierzowi podziękowano. Przyszli inni „po konfitury”. I zniknęliśmy z aren świata aż do dziś. Odnieść sukces to duże ryzyko.

Wiele można zarzucić odwołanym dyrektorom. Można ich lubić lub nie. Ale miarodajne jest to, że audyty przeprowadzone w obu stadninach nie stwierdziły żadnych uchybień czy naruszenia prawa. I to jest najważniejsze. Próbowano zarzucić dyrektorowi M. Treli, że przed aukcją łatał dziury na wjeździe do stadniny, albowiem drogi w stadninie do 2015 były własnością gminy. Niegospodarność. No bo jak byłyby dziury, to byłoby o czym pisać. Może auto szejka rozbiłoby miskę olejową albo urwałoby się koło w aucie Rolling Stones’a. A tak, przyjechali, kupili, odjechali. Nuda. Nuda.

A swoją drogą Dura Lex – Sed Lex. Twarde prawo, ale prawo. Ale bardziej przemawia jej „polskie” tłumaczenie – Durne prawo, ale prawo. Obecnej ekipie mającej zarząd nad stadninami marzy się, aby cała zwolniona trójka skończyła w zapomnieniu tak jak wcześniej wielki autorytet i znawca koni tej rasy, bez którego tak polska jak i światowa hodowla wyglądałyby inaczej. Tą postacią jest zapomniany niestety Bogdan Ziętarski, którego upokorzono zatrudniając przy koniach roboczych PGR Milicz, i który w zapomnieniu zmarł w 1958.

Na szczęście granice są otwarte i paszport w domu. Odwołana trójka pracuje dla obcych hodowli, a w polskich stadninach jest jak każdy widzi. Nie ma sensu rozwodzić się nad hodowlą koni w Polsce dopóty, dopóki w Ministerstwie nie znajdzie się osoba czy osoby, znające światową hodowlę koni w danej rasie. Po 1989 koń popadł w niełaskę u rządzących bez względu na opcję polityczną. Brak jest spójnego programu hodowlanego w każdej rasie koni. W Ministerstwie nie ma ludzi tej miary co prof. Jan Grabowski, Stanisław Schuch, Adam Sosnowski, Izabella Pawelec-Zawadzka czy Ania Stojanowska. I dopóki nie nastąpi „dobra zmiana” to o hodowli koni w państwowych stadninach na światowym poziomie jak na razie możemy zapomnieć. Tutaj rację ma pan J. Milczarek: „sami żeśmy to sobie zafundowali”. Zmiany jakie zaszły w 2016, dobrze ilustruje opinia osoby pełniącej obecnie ważne funkcje w hodowli: „zrobiliśmy to z pozycji siły, za pomocą cepa – mamy władzę no to bęc”. Czas uderzyć we własną głowę.

PS
Jak donosi reporter RMF FM, Narodowy Pokaz Koni Arabskich Czystej Krwi, który od 1979 odbywał się w Janowie Podlaskim, a tamtejsza aukcja zaczęła się w 1970, będzie w tym roku przeniesiony do Warszawy na tor służewiecki. No cóż. Co by tu jeszcze spieprzyć?

PS 2 W czasie pobytu na Cavaliadzie, Warszawa 3-4 marca 2018, spotkałem się z profesorem Sławomirem Pietrzakiem – dyrektorem janowskiego stada. Na moje pytania odpowiedział:
1. Sprzedano wnuczkę legendarnej Pianissimy – Penologię z uwagi na to, że pomimo utytułowanych przodków klacz ta nie posiadała tzw. „bukietu arabskiego”, jej uroda była raczej przeciętna. Dlatego też stadnina nie wiązała z nią nadziei, aby w przyszłości mogła dać utytułowane potomstwo. Hodowla to też selekcja, stąd decyzja jej sprzedaży.
2. Stadnina wyraziła też zgodę na sprzedaż syna Pianissimy – og. Prometeusz. Jak mówił hodowca pomimo, że był w dzierżawie w USA – dzierżawca nie wypromował go na tamtejszym wymagającym rynku koni tej rasy. Nie miał też powodzenia u tamtejszych hodowców. Dobrze, że znalazł się kupiec zainteresowany tym koniem. Poza tym nie pozyskano też jego nasienia, gdyż źle znosiło proces zamrażania. No cóż, czas pokaże na ile były to trafione decyzje.
3. Zamieszczona na YouTube wiadomość o sprzedaży ogierów, w tym Kuhailana Afas Majdaan, jest nieprawdziwa i została zamieszczona przez osoby nieżyczliwe obecnemu zarządowi stada. Stadnina nie zamierza sprzedawać żadnego z wyżej wymienionych ogierów, a zwłaszcza daru króla Bahrajnu.
4. Stadnina jest samowystarczalna w paszę, a oprócz koni, produkcja mleka jest wysoka. Stadnina zakupiła dodatkowo 30 jałówek, aby zwiększyć produkcję mleka i opłacalność stada.
5. Stadnina sprzedała do Białki za dobrą cenę 3 klacze anglo-arabskie i 4 arabskie.
6. Na 2018 rok rozgrywany Czempionat Narodowy został zgłoszony przez janowskie stado do kalendarza ECAHO pomimo, że Ministerstwo Rolnictwa i KOWR nie zamierza go finansować. Zarząd stada, samorząd i starostwo Białej Podlaskiej, jak i władze województwa lubelskiego, zobowiązały się dołożyć wszelkich starań, aby jubileuszowy – 40. Narodowy Czempionat Koni Arabskich Czystej Krwi, jak i aukcja, zgodnie z wieloletnią tradycją odbył się w janowskiej stadninie. Gdyby zabrakło środków finansowych, to miejscowy znany biznesman powiedział, że jest gotów pokryć całkowite koszty tej imprezy. No cóż, za zaangażowanie w obronie janowskiej tradycji profesor Sławomir Pietrzak zapłacił utratą stanowiska i w dniu 7 marca został odwołany.
7. „Gazeta Polska” opublikowała 6 marca artykuł Piotra Nisztora „SB w stadninach”, w którym to pomawia byłego już dyrektora Marka Trelę, że był tajnym współpracownikiem tych służb. Śledztwo o niegospodarność prowadzone przeciwko niemu nic nie wykazało. Zostało ponownie przedłużone do 9 maja. Prowadzący to śledztwo prokurator Bartosz Kołszut, został odwołany i zdegradowany. Teraz śledztwo prowadzi prokurator Agnieszka Adamowicz. Należy więc może podpowiedzieć jej złotą myśl wschodnich śledczych: „nie ma ludzi niewinnych, są tylko źle przesłuchiwani”. A ponieważ nie można odwołanemu dyrektorowi nic zarzucić, to wrabia się go jako informatora tajnych służb. To zgodnie z myślą, tym razem klasyka zachodniej propagandy: „kłamstwo powtarzane wiele razy uchodzi za prawdę”. Niestety to się sprawdza.
8. W chwili obecnej w Ministerstwie wiedza ludzi zajmujących się hodowlą koni i jeździectwem jest zerowa. Ale jak mówi mądry człowiek: „i z zer można zrobić łańcuch, którym można każdego spętać”. Tym razem spętano nasze konie.

Tekst: Jerzy Dudała

Zdjęcie: www.pixabay.com

Reklama

Monitoring stajni
Smarthorse