Maciej Jackowski
Na progu XXI wieku o koniach huculskich słyszało już wielu miłośników koni, nie tylko w Polsce, lecz także w wielu krajach europejskich (np. w Niemczech, we Francji, w Wielkiej Brytanii, w Skandynawii, na Ukrainie) i w… RPA!. I chociaż gros ludzi w Polsce nie ma pojęcia, gdzie leży Huculszczyzna, to gdzieś im się kołacze, że taki koń istnieje. I to nie dlatego, że kiedyś zachrypniętym głosem wydzierali się, rycząc strofy pieśni o opryszkach, ich stroju, o kołomyjkach i o wodach Prutu i Czeremoszu. Skąd wzięła się ta niebywała świadomość wśród niedouczonych historii i ignorantów geografii? Czy powtórzy się ten fenomen także w przypadku innych rodzimych ras koni?
Nie da się zaprzeczyć, iż od kilkunastu co najmniej lat dzierżymy prym w światowym pogłowiu koni huculskich. Począwszy od 1979 roku, kiedy to w Radzie Hodowlanej przy Ministrze Rolnictwa powzięto zamiar ratowania od wyginięcia niknącej populacji koni huculskich, poprzez badania koordynowane prowadzone w Akademii Rolniczej w Krakowie, których efektem było opracowanie programu hodowli koni tej rasy na okres około 50 lat (notabene jedynego spośród wielu wówczas opracowanych, i wcale „niegłupich”, który udało się wdrożyć do praktyki na tyle skutecznie, że oparł się naporowi upływającego czasu i przemian gospodarczych, i który właściwie w swej konstrukcji jest do dnia dzisiejszego w ogólnych zarysach stosowany w stadninowej hodowli państwowej). Programu, który wprowadzono do praktycznej hodowli w roku 1985, przez dalsze działania, z opracowaniem kształtów najlepszych dla hucułów form prób dzielności w początkach i w połowie lat 90. Przez cały ten czas trudów i przedsięwzięć zmierzających do odsunięcia widma depresji inbredowej dążono przede wszystkim do zwiększenia wielkości populacji tej rasy koni bez utraty właściwości ich typu, dzielności, walorów użytkowych i wszystkich tych cech, które sprawiły, że koń huculski znalazł ambasadorów swej rasy przekonanych o jego wartości.
Po dwudziestu latach z początkowej liczby około 35 klaczy w hodowli SK Siary i około 20 w chowie terenowym oraz około 10 ogierów, dochowaliśmy się w Polsce ponad 800 żyjących klaczy wpisanych do Księgi Stadnej (836) oraz 160 licencjonowanych ogierów. Po przeobrażeniach stadnina w Siarach ewoluowała do SKH Gładyszów, hodującej w Regietowie najliczniejsze stado koni tej rasy na świecie, a ponadto powstały znajdujące się w gestii państwa stadniny przy Instytucie Zootechniki (Odrzechowa i Zabierzów), w Bieszczadzkim Parku Narodowym, w Akademii Rolniczej w Krakowie, Instytucie Genetyki i Hodowli Zwierząt PAN w Jastrzębcu, a ogiery oprócz Stada Ogierów w Klikowej zakupiły także SO Książ i SO Kętrzyn. Powstało wiele prywatnych hodowli liczących nawet po kilkadzieścia klaczy matek. W wyniku eksportu powstały lub powiększyły się hodowle w wielu krajach Europy: jeszcze w latach 70. w Wielkiej Brytanii (krzyżowane później z końmi pełnej i czystej krwi), w Finlandii oraz począwszy od drugiej połowy lat 80. w Austrii, w Niemczech, w Czechach, na Słowacji i na Węgrzech.
Można śmiało powiedzieć, że w ostatnich latach konie huculskie miały najlepszy chyba w naszym kraju marketing, nie waham się uznać, że nawet lepszy, bo nowy i świeższy niż konie arabskie, a co jest tym cenniejsze, wytworzony na o wiele skromniejszej bazie niż ten dla arabów czy folblutów – pozbawiony bowiem tak spektakularnej i medialnej formy użytkowej, jaką są wyścigi.
Skąd się wziął boom na konie huculskie? Jak i gdzie ta rasa powstała? Co ją charakteryzuje? Dlaczego zdobyła sobie tak dużą, jak na tak nieliczną populację, popularność?
Nie ma zbyt dokładnych pisanych przekazów o początkach powstania rasy. Wielu hipologów przytacza słowa poprzedników, choć często bezkrytycznie, co powiela jedynie i tak nieczytelny obraz powstawania rasy. Niezależnie od tego, jakie rasy koni wzięły udział w powstawaniu hucułów, na ich wygląd i cechy użytkowe niewątpliwie i bezdyskusyjnie największy wpływ miało środowisko i sposób chowu w gospodarstwach huculskich. Na pewno, jak wszystkie prawie rasy koni, hucuły powstały w wyniku kojarzenia ze sobą koni różnych ras. Można dopatrywać się wielu protoplastów, aczkolwiek nie można przeceniać ich wpływu na kształtowanie się cech charakterystycznych, gdyż… nikt tak naprawdę dzisiaj nie potrafi tego określić. Nie wolno popełniać błędu licznych autorów opracowań o koniach huculskich, którzy stosując uproszczenia – czy to z powodu skąpej liczby danych, braku informacji, potrzeby ograniczeń obszerności pisanego materiału, czy też z tytułu lenistwa lub nieuctwa (a są tacy!), spowodowali, że powielana i przytaczana przez ich następców wiedza mija się z prawdą.
Jest to fragment artykułu, aby przeczytać pełny tekst zapraszamy do zakupu kwartalnika „Hodowca i Jeździec” Rok V nr 1 (12) 2006.
Pismo dostępne jest w Okręgowych / Wojewódzkich Związkach Hodowców Koni, Biurze PZHK, za pośrednictwem prenumeraty oraz w wybranych sklepach jeździeckich.