Roman Krzyżanowski
Zbliżający się sezon rozpłodowy zmusza hodowców do rozstrzygnięcia kilku ważnych kwestii. Pierwsze pytanie, na jakie trzeba sobie odpowiedzieć, to czy w ogóle decydować się na zaźrebianie naszej klaczy.
Namawiam kolegów hodowców do głębokiej analizy tego problemu w wielu aspektach, z których wymienię najważniejsze:
- wartość hodowlana klaczy
- wartość hodowlana ogiera, którego chcemy użyć
- warunki środowiskowe, jakimi dysponujemy
- przeznaczenie danego przychówku.
Sytuacja na rynku charakteryzująca się nadprodukcją we wszystkich rasach zmusza do krytycznego podejścia do wszystkich wyżej wymienionych czynników. Po przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw oraz podjęciu decyzji co użycia klaczy w hodowli należy każdą z nich przebadać. Najmniejszy problem będziemy mieli z klaczami źrebnymi. Skoro są źrebne, to prawdopodobnie układ rozrodczy jest w porządku i jest duża szansa na kolejne zaźrebienie. Klaczy takiej należy zapewnić standardowe dla tej grupy żywienie, dużą ilość ruchu na świeżym powietrzu i oczekiwać szczęśliwego wyźrebienia.
Przebieg porodu i opieka nad klaczą w okresie poporodowym mają podstawowe znaczenie dla skuteczności kolejnego zaźrebienia. Podczas porodu mogą nastąpić komplikacje, z których groźne w skutkach są pęknięcia krocza i zatrzymanie łożyska. Każdy z takich przypadków wymaga interwencji lekarza natychmiast po porodzie.
Porody fizjologiczne, siłami natury są najczęściej spotykane i nie wymagają pomocy człowieka. Po porodzie obserwujemy zjawisko tzw. czyszczenia się klaczy objawiające się wyciekami płynów, nawet czasami zabarwionych krwią, z dróg rodnych. Powinno to nastąpić przed pierwszą rują, a jak wiadomo następuje już po 5-10 dniach od porodu. W czasie tego krótkiego okresu klacz jest już gotowa do następnej ciąży.
W praktyce funkcjonuje zwyczaj krycia klaczy na tzw. dziewiątkę, czyli na 9. dzień po porodzie. W wielu przypadkach termin ten odpowiada pierwszej owulacji, ale nie należy tego traktować jako żelaznej zasady. Konie są gatunkiem sezonowo poliestralnym, co oznacza, że ich aktywność płciowa jest powtarzalna, ale różnie w różnych porach roku. Nasilenie występowania rui obserwuje się późną wiosną i jesienią. W pozostałych okresach ruje mogą w ogóle nie występować lub też., mimo występowania ich zewnętrznych objawów, nie występuje owulacja. A więc jeżeli klacz wyźrebi się w grudniu, styczniu lub lutym, to krycie na „dziewiątkę” nie zawsze będzie skuteczne.
Cykl płciowy trwa 21 dni, z tego ok. 7 dni klacz jest gotowa przyjąć ogiera, a więc jest w rui. Jednak to tylko schemat, a w praktyce długość cyklu może być krótsza lub dłuższa, podobnie jak i długość rui. Optymalny termin krycia klaczy najczęściej występuje na 1-2 dni przed końcem rui. Dlatego też znajomość każdej klaczy i dokładne notowanie każdej rui ma podstawowe znaczenie dla skutków rozrodu. Rola hodowcy jest nie do przecenienia, nawet wtedy, gdy jest możliwe skorzystanie z usług doświadczonego lekarza weterynarii uzbrojonego w ultrasonograf. Doświadczenie i skrupulatność hodowcy nabiera jeszcze większego znaczenia w przypadku klaczy, które mają ruje wyjątkowo krótkie – 2-3 dni – lub też ich objawy są nie zawsze dostrzegalne dla postronnego obserwatora. Bywają też klacze, u których występuje laktacyjna blokada cyklu. Po prostu klacz karmiąca nie zaźrebi się – nie wyzuje rui, gdy karmi źrebaka. W takim przypadku czasem występuje jedna ruja po porodzie, a gdy się ją przegapi, to nie pomagają nawet kuracje hormonalne.
Dużo więcej starań wymagają klacze nieźrebne, które chcemy skierować do rozrodu. W takim przypadku współpraca z lekarzem weterynarii jest konieczna. Efektywność tej współpracy będzie tym większa, im więcej informacji hodowca przekaże lekarzowi. Zachęcam hodowców do prowadzenia notatek z roku na rok na temat specyfiki rozrodczej każdej matki stadnej, takich jak ew. ronienia, resorbcje, zatrzymania łożyska wymagające jego odklejania, zaobserwowanych wycieków itd. Lekarze widzą na ogół konie tylko wtedy, kiedy stają się one pacjentami, a właściciel obserwuje je codziennie podczas karmienia, na pastwisku, wybiegu i zna ich zachowania w różnych warunkach. Taka wiedza pozwala na skuteczniejsze działania.
Klacze jałowe należy rutynowo zbadać klinicznie i pobrać wymazy z szyjki macicznej. Należy to zrobić na tyle wcześnie przed rozpoczęciem sezonu rozrodczego, aby był czas na ewentualne leczenie i wykonanie badań kontrolnych po leczeniu. A może to trwać kilka miesięcy. W trudniejszych przypadkach lekarz może zalecić i wykonać biopsję błony śluzowej macicy, wykonanie testów hormonalnych, badań pod kątem chorób zakaźnych przenoszonych drogą płciową itd.
W przypadku klaczy zaawansowanych wiekiem, wieloródek występują niemal zawsze zmiany anatomiczne w obrębie narządów rodnych prowadzące do nieszczelności sromu (tzw. jaskółcze gniazdo). Można to polepszyć zabiegami chirurgicznymi sromu i krocza, np. zabiegiem Castlica.
Klacze młode, jeszcze nie kryte, należy obowiązkowo zbadać klinicznie pod kątem przydatności do rozrodu. Nawet u takich klaczy, z różnych przyczyn, mogą wystąpić infekcje wymagające leczenia. Nakłady poniesione na badania i leczenie są dosyć istotne, ale w porównaniu do kosztów utrzymania klaczy mającej niewielkie szanse na urodzenie zdrowego źrebaka są niewielkie i warto je ponieść.
Hodowca mający na miejscu ogiera i kilka czy kilkanaście klaczy ma dużo łatwiejsze zadanie w wykryciu rui u klaczy niż ten, który ma tylko jedną klacz i żadnego ogiera, którego można wykorzystać do tzw. próby. Próbę można prowadzić na kilka sposobów, zasada jest prosta – obserwacja zachowania klaczy w obecności ogiera wykazującego samcze odruchy. Na punktach kopulacyjnych zbudowane są tzw. próbniki, czyli rodzaj ogrodzenia. Z jednej strony stoi klacz, a z drugiej podprowadza się ogiera, ktory obwąchuje klacz, rży w wyniku czego reakcja klaczy jest silna i zdecydowana. Klacz odbija, tzn. wierzga, tuli uszy, chce ugryźć ogiera. Jeżeli jest w rui, to podnosi ogon oddaje mocz małymi porcjami, łyska sromem. Niestety, często objawy rui nie są tak wyraźne. Klacz łyska, i kopie, i posikuje, a jednocześnie jest agresywna w stosunku do ogiera. Właśnie wtedy doświadczenie hodowcy odgrywa rolę pierwszorzędną. Często najdrobniejsza różnica w zachowaniu klaczy jest wskazówką ważną dla hodowcy.
Hodowca nie może polegać na jednym rodzaju próby. Okazuje się, że klacz pozornie odbijająca przy próbniku na wybiegu, z innymi klaczami wyraźnie manifestuje objawy rui. Najbardziej miarodajne jest zachowanie się klaczy w stadzie. Tam prawda najłatwiej wychodzi na jaw.
Hodowcy, którzy nie mają kontaktu z ogierem, muszą szczególnie uważnie obserwować swoją klacz. Czasem nawet wałach może z powodzeniem spełnić funkcję próbnika. Czasem tylko w obecności innych klaczy można zauważyć zachowania typowe dla rui. Wszelkie podejrzenia w tej mierze w sposób jednoznaczny wyjaśni badanie przez lekarza weterynarii, ale tylko takiego, który ma wystarczające doświadczenie w rozrodzie i dysponuje ultrasonografem.
Sposób krycia ma bezpośredni wpływ na skuteczność. Bardzo dobrą skuteczność ma krycie tabunowe, czyli wpuszczenie grupy klaczy do ogiera, który kryje według własnego uznania. Jeżeli klacze niezbyt wyraźnie pokazują objawy rui, ten sposób jest najbardziej skuteczny.
Krycie z ręki jest najbardziej popularne. Polega na doprowadzeniu klaczy do ogiera i kryciu naturalnym pod kontrolą hodowcy.
Inseminacja nasieniem świeżym pozwala uniknąć możliwości zakażeń, a niewiele różni się od krycia naturalnego. Inseminacja nasieniem mrożonym to wyższa szkoła jazdy. Wymaga największych rygorów w przygotowaniu klaczy, codziennej współpracy z lekarzem weterynarii oraz obarczona jest największym ryzykiem. Jej skuteczność jest też wysoko niezadowalająca. Pozwala jednak na sięganie po reproduktory z najwyższej światowej półki. Są rasy, w których sztuczna inseminacja jest niedopuszczalna. Taką rasą jest pełna krew angielska, gdzie dopuszczalna jest tylko stanówka naturalna.
Reasumując:
- Należy krytycznie podejść do pomysłu krycia klaczy, biorąc pod uwagę jej jakość.
- Sens ma używanie tylko najlepszych reproduktorów.
- O hodowlę mogą się pokusić tylko ci, którzy dysponują odpowiednimi warunkami środowiskowymi (przede wszystkim dobrymi pastwiskami).
- Konieczna jest współpraca z lekarzem weterynarii.