O konkursach tradycyjnego powożenia, część 3

Jak wspominałem w pierwszej części artykułów o tradycyjnym powożeniu, idea zorganizowania pierwszego konkursu tradycyjnego powożenia w Polsce zrodziła się w czasie jesiennej sesji Stowarzyszenia Miłośników Powozów i Zaprzęgów w Jagodnem i Budziskach, w ubiegłym roku, niezależnie od wcześniejszych pomysłów zainicjowania tego ruchu w naszym kraju. Tym razem idea przerodziła się w czyn.

Andrzej Novák-Zempliński

W ramach działalności Stowarzyszenia samorzutnie powstał komitet, który wypracował konkretny już projekt realizacji konkursu w Polsce we współpracy z Zamkiem i Stadem Ogierów w Książu. Projekt, którego autorami byli Irek Kozłowski, Tadeusz Kołacz, Marek Doruch i piszący te słowa, przedstawiono w lutym na spotkaniu na Zamku Książ – został przyjęty z dużym uznaniem. Uczestnikami spotkania byli przedstawiciele Stada Ogierów, Sudeckiego Ludowego Klubu Sportowego w Książu i dyrektor Zamku Książ Krzysztof Urbański. Tamże zapadła decyzja o realizacji projektu. Czasu pozostało niewiele wobec ogromu prac przygotowawczych i konieczności zabezpieczenia budżetu imprezy. Na szczęście nasza inicjatywa znalazła uznanie u władz Agencji Nieruchomości Rolnych, dzięki czemu uzyskaliśmy 50 proc. pokrycia budżetu imprezy, co warunkowało możliwość jej realizacji.
Poważne wsparcie otrzymaliśmy też od Zamku w Książu, ale że pieniądze to nie wszystko, pozostała wielka praca przygotowawcza i organizacyjna, a z tym bywało różnie. Sytuacje krytyczne zostały jednak opanowane, głównie dzięki determinacji Irka Kozłowskiego i jego rozeznaniu w funkcjonowaniu środowiska oraz nieocenionej współpracy Marka Dorucha, który wziął na siebie kontakty zagraniczne i organizację biura zawodów. Głosem równowagi, rozsądku i organizacyjnego doświadczenia dysponował Tadeusz Kołacz, a ja zajmowałem się sprawami oprawy, druków i nagród, jak również uzupełniłem skład sędziowski. W Polsce nie ma niestety praktykujących sędziów tradycyjnego powożenia i trzeba było zaprosić osoby z zachodniej Europy, a dla mnie było to pierwsze praktyczne doświadczenie według standardów AIAT (Międzynarodowego Stowarzyszenia Powożenia Tradycyjnego). Całość zakończyła się jednak sukcesem, przy istotnym wsparciu aury i niezawodnej wałbrzyskiej publiczności.

W przepięknych okolicznościach przyrody

fot. Karol Rzeczycki
fot. Karol Rzeczycki

Na starcie stanęło piętnaście zaprzęgów, w tym sześć zagranicznych – z Niemiec, Francji i Szwajcarii. Liczba zdawałoby się niewielka, ale na pierwsze tego typu zawody rozgrywane w Polsce, i w międzynarodowej obsadzie, wystarczająca dla zdobycia doświadczenia i wyciągnięcia wniosków dla przyszłych przedsięwzięć. Sukces imprezy spowodował również wprowadzenie jej do stałego kalendarza imprez sponsorowanych przez ANR oraz zapewnienie stałego wsparcia ze strony dyrekcji Zamku Książ. Planowane zmiany organizacyjne w funkcjonowaniu Stada Ogierów w Książu zapewne wpłyną pozytywnie na większą sprawność w obsłudze konkursu w kolejnych latach, co daje szansę, że ksiąska impreza może stać się jedną z popularniejszych w Europie.
Atrakcyjność i uroda obiektów historycznych, wspaniałe krajobrazy i przyroda oraz bliskość granicy i autostrad w znacznym stopniu wspierają nasze zamiary, ale tegoroczne doświadczenia uświadamiają nam też, jak wiele pozostaje jeszcze do zrobienia dla zapewnienia większej sprawności i jakości obsługi konkursu, a szczególnie przygotowania naszych zaprzęgów do przyszłych startów w tego typu zawodach. Pierwszy konkurs ujawnił wprawdzie liczne braki w przygotowaniu uczestników, ale w porównaniu z konkursami w zachodniej Europie wypadł nie najgorzej, a zdobyte doświadczenie na pewno pozytywnie zaprocentuje w przyszłości. Okazało się, że zasady udziału zaprzęgu w konkursie, zasady sędziowania i punktacji oraz wymagany poziom przygotowania koni nie są dostatecznie znane. Wyraźnie jawi się potrzeba zorganizowania sesji szkoleniowych lub pokazowych konkursów z głośnym komentarzem, który by wyjaśniał zasady punktacji, szczególnie na etapie prezentacji.
Wprawdzie zasady co do sposobu bonitacji w poszczególnych zakresach ocen – powożący, pasażerowie i wszelkiego rodzaju dodatki, pojazd, uprząż, konie – są zdefiniowane, lecz w jednym zakresie ocena siłą rzeczy pozostanie subiektywna. To ogólne wrażenie – tutaj nie da się określić pewnych, nie do końca zdefiniowanych pojęć, takich jak harmonia, proporcje, dobór kolorów itp. Pozostaje to sprawą indywidualnego odczuwania, choć niezupełnie abstrakcyjnego, gdyż za tym winna stać wiedza, doświadczenie i przez nie ukształtowana wrażliwość. Biorąc jednak pod uwagę możliwy subiektywizm ocen w zakresie ogólnego wrażenia, AIAT przyjęło zasadę bonitowania przez trzech sędziów na etapie prezentacji. Wyliczenie średniej tych ocen niweluje ewentualne rozbieżności ocen indywidualnych.

Meandry sędziowania

Analizując karty ocen ksiąskiego konkursu dla pierwszych sześciu miejsc w I etapie, stwierdziłem, że oceny trzech niezależnych sędziów pokrywały się, z niewielkimi przesunięciami o jedną pozycję, z wyjątkiem I miejsca – tu wszyscy byli jednomyślni. Muszę też ze satysfakcją zaznaczyć, że trzy pierwsze miejsca tego etapu pokrywały się z moją oceną, co niejako potwierdza, że powołanie mnie na trzeciego sędziego konkursu nie okazało się błędem, mimo skąpego doświadczenia. Ale muszę tu dodać, że w tej roli byłem wspierany dwiema parami wytrawnych oczu Tadeusza Kołacza i Wojtka Piotrowskiego. W ciągu zaledwie pięciu minut nie sposób, bez dostatecznej wprawy, wyłowić z bogatej czasami całości, jaką jest zaprzęg konny, wszystkich jego niuansów. Punktacja dla każdego zakresu oceny jest bardzo szeroka, bo od 1do 20 punktów, a niektórzy wytrawni sędziowie stosują jeszcze różnice półpunktowe.
Z naszej pozycji, kraju mało zasobnego w zabytkowe pojazdy, zasada stosowana w konkursach według norm AIAT obligatoryjnego obniżania punktacji dla obiektów wykonanych współcześnie wydaje się dyskusyjna. Startujący pojazdem współczesnym traci w ocenie za sam pojazd osiem punktów, co niekoniecznie bardzo obniża średnią ocenę, ale może decydować o miejscu w konkursie. Maksymalna możliwa liczba punktów w prezentacji to 100, po 20 za każdy z pięciu zakresów oceny. Tak więc zaledwie zadowalająco przygotowany pojazd zabytkowy może otrzymać tę samą notę co wyśmienicie zbudowany pojazd współczesny. W moim przekonaniu przeczy to samej idei promowania dobrego tradycyjnego stylu powożenia, obyczaju i estetyki, dla których data produkcji pojazdu nie powinna mieć istotnego znaczenia, a idąc dalej – z konserwatorskiego punktu widzenia używanie historycznych pojazdów w dynamicznych niekiedy próbach konkursowych może być niewskazane. Szczególnie w naszym kraju, ubogim w tego rodzaju zabytki.

Wjazd trójki w szpic Irka Kozłowskiego na dziedziniec zamkowy fot. Karol Rzeczycki
Wjazd trójki w szpic Irka Kozłowskiego na dziedziniec zamkowy
fot. Karol Rzeczycki

Myślę, że dalsza dyskusja na ten temat będzie trwać, a nie powinniśmy też zapominać, że mamy w Polsce znakomite warsztaty, które na potrzeby konkursów są w stanie zrealizować na wysokim poziomie każdy typ pojazdu, z odpowiednim wyposażeniem i zapewniający większy poziom bezpieczeństwa.
Innym przypadkiem, jaki odnotowałem w czasie konkursu w Książu, jest brak wiedzy na temat stosowania punktów karnych, które są automatycznie naliczane za niektóre niedopatrzenia. Na przykład spóźnienie na prezentację – 5 punktów, odłożenie bata lub nieodpowiedni bat – 10 punktów, wszelkiego typu ochraniacze nóg czy bandaże – 10 punktów.
W pozostałych dwóch etapach konkursu zasady są bardziej czytelne, a ocena w pełni obiektywna, może z wyjątkiem „niezauważenia” przez sędziego popełnionego błędu, jak użycie hamulca w trakcie pokonywania przeszkody terenowej lub w próbie zręczności powożenia. Za to grozi kara 10 punktów karnych. Był to najczęściej popełniany błąd w czasie konkursu w Książu, a wynikał często z praktyki konkursów wyczynowych, w których hamulec jest istotną pomocą w powodowaniu końmi. W tradycyjnym powożeniu konie nie powinny być uwarunkowane działaniem hamulca, każde zatrzymanie, zjazd z pochyłości o niewielkim spadku czy chwilowy postój na pochyłości mają być wykonywane bez jego użycia. Jest to więc sprawa odmiennego treningu przygotowującego konie do startu w konkursach tradycyjnego powożenia.
Przeszkody terenowe w czasie maratonu mają sprawdzać nie tylko umiejętności powożącego, ale w równym stopniu posłuszeństwo koni i ich odporność na działanie stresujących czynników zewnętrznych, takich jak zwierzęta domowe, sprzęt rolniczy, dźwięk itp. Za niewykonanie zadania otrzymuje się 20 punktów karnych, a za błąd w trakcie pokonywania przeszkody 10 punktów. W konkursie zręczności powożenia otrzymuje się 5 punktów karnych za strącenie przeszkody oraz 0,2 punktu za każdą sekundę przekroczenia czasu przejazdu. Czas przejazdu w maratonie jest określony z tolerancją jednej minuty, a punkty karne za jego przekroczenie naliczane są w obie strony. Punktacja karna jest jednak znacznie bardziej rozbudowana i nie sposób jej opisać w niniejszym artykule, ale Stowarzyszenie dołoży starań, by wszystkie zasady zostały wyłożone w stosownej publikacji i dotarły do osób zainteresowanych rozwojem tego sportu.
Istniejące przepisy zabraniają na przykład prób pokonywania przeszkód terenowych przed konkursem, karzą powożącego za wstęp na parkur bez odpowiedniego stroju, za brak ukłonu przed rozpoczęciem i po zakończeniu przejazdu, karana jest też jakakolwiek pomoc w czasie pokonywania przeszkód w terenie i na parkurze czy wspomniane użycie hamulca. Współczesne pojazdy standardowo już wyposażane w hamulce nożne, najczęściej hydrauliczne, przy stylowym pojeździe niestety wyglądają obco, choć są elementem wspomagającym bezpieczeństwo ruchu, szczególnie w komercyjnym użyciu miejskim, to w konkursach tradycyjnego powożenia są elementem zupełnie zbytecznym. Pojazdy historyczne zazwyczaj posiadają tradycyjne hamulce korbowo-klockowe, używane w czasie postoju i w czasie pokonywania stromych zjazdów. Wyposażanie takich pojazdów w hamulce hydrauliczne jest niestety uchybieniem zasadom konserwatorskim oraz oszpeceniem cennego nieraz obiektu. Powyższe uwagi piszę ku przestrodze przed podejmowaniem pochopnych decyzji przy remoncie zabytkowych pojazdów. Jak już wcześniej pisałem, najlepsze urządzenia podnoszące bezpieczeństwo nie zastąpią rzetelnej pracy nad odpowiednim przygotowaniem koni.

Świat estetyki i obyczaju

Ważnym elementem zaprzęgu jest uprząż, a ta, szczególnie w kwestii formy i jakości, pozostawiała wiele do życzenia w ocenach sędziów, którzy sprawę czystości i dopasowania traktując jako sprawę oczywistą. Ze względu na parametry wytrzymałościowe mało kto używa dziś w konkursach uprzęży historycznej; mimo zabiegów konserwacyjnych skóra podlega stałemu procesowi starzenia się, ale dawne wyroby często górują nad współczesnymi jakością wykończenia i użytych materiałów, zarówno w wypadku skóry, jak wszystkich elementów metalowych. Wprowadzenie nowych technologii do produkcji okuć być może podnosi ich wytrzymałość (stal nierdzewna), ale na pewno tracą one na formie i urodzie. Uważam, że jedną z dróg wyjścia jest kompletowanie okuć ze starej uprzęży, by móc na ich bazie uszyć uprząż nową, zwracając uwagę na jakość skóry, szycia i wykończenia krawędzi. Wprawdzie dostępne są komplety okuć renomowanych firm zachodnich, ale o cenę lepiej nie pytać. Bardzo ważna jest jednak kwestia odpowiedniego doboru uprzęży do typu pojazdu, koloru okuć i preferowanego stylu całości zaprzęgu.
W naszym przypadku jeszcze pokutuje przysłowiowe „od sasa do lasa”. Nawet gdy poszczególne elementy wydają się dobre i atrakcyjne, to nie stanowią spójnej całości, co ma znaczenie dla oceny ogólnego wrażenia. Dla dobrego efektu finalnego bardzo ważne są wszelkiego typu dodatki, które mają istotne znaczenie dla punktacji, a na które składają się przede wszystkim: odpowiedni strój powożącego, stroje obsługi, stroje pasażerów na pojeździe, rodzaj i jakość bata, dobór fartuchów na koźle oraz wszelkich innych elementów wyposażenia, takich jak kosze na laski i parasole, koszyki czy skrzynki piknikowe, futerały z podstawowym zestawem naprawczym itp. Nie będę ukrywał, że zabawa jawi się jako nader kosztowna, szczególnie jeśli przyjmie się zasadę wysokiej jakości użytych materiałów i wykończenia. Bywa, że pasjonaci latami dochodzą do takiego stanu posiadania, który gwarantuje wysokie oceny sędziów konkursowych. Myślę, że ten aspekt nie powinien zniechęcać, a raczej zachęcać do stopniowego rozsmakowywania się w tym szczególnym świecie estetyki i obyczaju, który staje się coraz bardziej atrakcyjny w miarę coraz głębszego zrozumienia jego niuansów.
Mam jednak nadzieję, że to pierwsze konkursowe doświadczenie stanie się początkiem szerszego ruchu na rzecz rozwoju tradycyjnego powożenia w Polsce, które wprawdzie ze swej natury jest sportem elitarnym, to przy naszym powszechnym kryzysie elit wydaje się zjawiskiem pożądanym. W ocenie sędziów z zachodniej Europy – barona Christiana de Langlade z Francji i Hartmutha Hubera z Niemiec – mamy bardzo dobry potencjał dla rozwoju tej dyscypliny sportu, świetne konie, spore umiejętności powożących i znakomite miejsce do realizacji konkursów. Baron de Langlade, który jest ojcem konkursów tradycyjnego powożenia w Europie (przeszło dwadzieścia lat temu zorganizował pierwszy taki konkurs w zamku Saint-Agil we Francji) i organizatorem największych tego typu konkursów w Cuts, przysłał na ręce Marka Dorucha list gratulacyjny z powodu udanych zawodów w Książu, z życzeniem kontynuacji rozpoczętego dzieła. Stowarzyszenie Miłośników Powozów i Zaprzęgów, które w przeszłości więcej uwagi poświęcało sprawom muzealnictwa i kolekcjonerstwa, ma intencję znacznego uaktywnienia działalności w kierunku wspierania rozwoju tradycyjnego powożenia w naszym kraju.

Reklama

Monitoring stajni
Smarthorse