Ku doskonałości

Andrzej Novák-Zempliński

Czwarta edycja Międzynarodowego Konkursu Tradycyjnego Powożenia w Książu odbyła się w dniach 23–24 lipca pod honorowym patronatem Anny Zalewskiej, Minister Edukacji Narodowej.

09_graf
Günzel graf von der Schulenburg i Bambo na dziedzińcu zamkowym
fot. Karol Rzeczycki

W tym roku frekwencja zawodników szczególnie nie dopisała, gdyż na osiemnaście zgłoszonych zaprzęgów na starcie pojawiło się ich piętnaście, w tym trzy zagraniczne (wszystkie z Niemiec). Dopisała za to pogoda i niezawodna jak zawsze wałbrzyska publiczność. Według notowań Zamku Książ w ciągu dwóch dni przez tereny zamkowe przewinęło się do dziesięciu tysięcy osób, samych biletów do zamku sprzedano sześć i pół tysiąca. Oczywiście organizatorzy konkursu nie próbują jedynie sobie przypisać zasługi zwiększonej frekwencji, bowiem zamek jest stałą i niezawodną atrakcją Dolnego Śląska, jednak konkurs powożenia tradycyjnego tę atrakcyjność w istotny sposób powiększył i w ocenie władz miasta i kierownictwa zamku stał się jedną z głównych imprez cyklicznych promujących miasto i region. Na tę ocenę złożył się dorobek wszystkich czterech konkursów i stale wzrastający ich poziom organizacyjny i promocyjny, ale przede wszystkim coraz lepszy poziom przygotowania do startu uczestników konkursu, który moim zdaniem może już być śmiało porównywany z konkursami zachodniej Europy.

 W tym roku mniejsza liczba startujących została zbilansowana bardziej wyrównanym i zdecydowanie wyższym poziomem przygotowania zaprzęgów. Świadczy to o coraz lepszym zrozumieniu idei tradycyjnego powożenia, jego specyficznego charakteru i wszelkich niuansów estetycznych, obyczajowych oraz praktycznych. Bowiem istotą tego zjawiska sportowo-kulturowego nie jest przeniesienie się sto lat wstecz, lecz kontynuacja najlepszych, już sprawdzonych i utrwalonych form związanych ze sportowym, rekreacyjnym czy nawet komercyjnym użytkowaniem zaprzęgów konnych. Tak więc konkursy tradycyjnego powożenia nie mają być próbą rekonstrukcji historycznej ani paradą przebierańców, lecz autentycznym zjawiskiem dziejącym się tu i teraz, w formach utrwalonych, które nie stały się przeżytkiem, lecz zachowują praktyczną ciągłość dokładnie na takiej samej zasadzie, jak zachowuje ją krój fraka czy smokingu. Wprawdzie projektanci mody nie odpuszczają i w tych dziedzinach, to jednak dobra forma klasyczna powinna być w stanie im się oprzeć. Takie ponadczasowe formy uzyskały właśnie kroje ubiorów stangretów czy luzaków, w bardziej czy mniej formalnych wydaniach, jak również stroje powożących dam czy dżentelmenów. Ale strój to nie wszystko – trzeba również umiejętnie go nosić, dobrać stosownie do stylu, okoliczności i ogólnie pojętej harmonii oraz estetycznego wyczucia. Granica doskonałości w tej materii nie została określona i jest to swoisty obszar uprawiania sztuki prezentacji, w której wiedza musi być wspierana intuicją i poczuciem dobrego smaku oraz doświadczeniem. Czasami dobre przygotowanie zaprzęgu do uczestnictwa w tego rodzaju konkursach zajmuje lata i nie jest uzależnione tylko od posiadanych środków. Swego czasu najlepiej wyraził to znakomity artysta Salvador Dali, mówiąc – nie bójcie się doskonałości, bo i tak jej nie osiągniecie.

Tę doskonałość ocenia trzech sędziów, doświadczonych i opatrzonych w różnych konkursach, stosując ogólnie przyjęte i zdefiniowane kryteria, ale również kierując się indywidualnym i w rzeczy samej często dość subiektywnym odczuciem. Dlatego są trzy niezależne oceny, których średnia winna dać bardziej obiektywny wynik. Analiza tegorocznej punktacji sędziów za prezentację świadczy o dość zróżnicowanym podejściu w ocenie poszczególnych elementów składowych zaprzęgu, dając kilkupunktowe rozbieżności w przyjętej skali 1–20. Na ogół punktacja mieści się w przedziale 11–19, rzadko spada poniżej 10 punktów, ale jeszcze rzadziej osiąga 20. Jednak w tym roku takie oceny już się pojawiły – w wypadku zaprzęgu Jacka Jantonia za ogólne wrażenie i za pojazd oraz za pojazd Huberta Cytowskiego. Wprawdzie u Bruno Kellinghusena 20-punktowe oceny pojazdów pojawiły się już w zeszłym roku, ale średnia punktacja w tym roku okazała się wyższa, co świadczy o lepszym ich przygotowaniu i doborze.

Pojazd konny jest jednym z ważniejszych elementów w zaprzęgu tradycyjnym, jednak generującym spore trudności w znalezieniu odpowiedniego obiektu do założonego stylu i typu zaprzęgu oraz niemałe koszty zakupu i zazwyczaj jeszcze większe koszty profesjonalnego remontu. Polski rynek takich pojazdów nie oferuje, co najwyżej te zakupione w zachodniej Europie, głównie w Szwajcarii, za stosunkowo niewielkie pieniądze. Oczywiście chodzi o pojazdy historyczne, rzeczywiste zabytki powoźnictwa sprzed lat, spełniające kryteria regulaminu AIAT. Niemniej ten regulamin dopuszcza do startu stylowe pojazdy współczesne, jednak przy dużej stracie punktowej, czyli bez stosowania mnożnika 3. Problem użytkowania pojazdów zabytkowych w konkursach wymagałby szerszej analizy, na co nie pozwalają ramy niniejszego artykułu – myślę, że warto jednak do tego tematu powrócić na łamach HiJ.

Poszukiwania dobrych pojazdów w ofertach zachodnich przyniosły ciekawe rezultaty w postaci zakupów obiektów nader cennych i wysoko też ocenionych w konkursie, wśród których należy wymienić Demi-Mail faeton Jacka Jantonia, produkt znakomitej berlińskiej firmy E. Zimmermanna, Stanhope faeton Huberta Cytowskiego, równie znakomitej wiedeńskiej firmy J. Lohnera czy powóz Vis-a-vis Grzegorza Jachimiaka, produkt cenionej firmy saskiej W. Schumanna z Coburga. Najwyżej ocenionym przez sędziów pojazdem w konkursie okazał się faeton Jacka Jantonia i on też otrzymał nagrodę specjalną, ufundowaną przez Firmę Powozową Zenona Mendyki, za najlepszy pojazd historyczny w konkursie. Ciekawy i rzadki pojazd, znany pod nazwą Oppenheimer, zaprezentował Bernd Schnur z Niemiec, powożący parą koni. Podczas przejazdu przed frontem zamku zaprezentował, jak w ciągu kilku minut można przekształcić dwuosobowy pojazd w czteroosobowy. Można by wymienić wiele innych ciekawych pojazdów, które pojawiły się w tegorocznym konkursie, ale ograniczę się do tych nowych, widzianych po raz pierwszy.

Organizatorzy konkursu, w trosce o wysoki poziom sędziowania, jak też walor szkoleniowy komentarzy zapisywanych przy ocenach, zaprosili renomowanych i doświadczonych sędziów zachodnioeuropejskich. Z Włoch przybyli znany już z poprzedniego konkursu profesor Giuseppe del Grande oraz Enzo Calvi, zasłużony działacz i popularyzator sportu zaprzęgowego, a także niezawodny Hartmuth Huber z Niemiec jako sędzia główny zawodów. Sędziowie dobrze ocenili organizację konkursu, ogólny poziom przygotowania startujących zaprzęgów, jak też koleżeńską i miłą atmosferę oraz niezawodną, licznie zgromadzoną publiczność towarzyszącą konkursowi na zamku, trasach przejazdu i hipodromie.

Najwyżej oceniony w konkursie prezentacji został zaprzęg czterokonny Jacka Jantonia, zawodnika niezwykle aktywnego i odnotowującego sukcesy w konkursach zachodnioeuropejskich. Drugie miejsce zajął zeszłoroczny debiutant w konkursie Hubert Cytowski, zwyciężając jednocześnie w najliczniejszej grupie zaprzęgów parokonnych. Trzecie miejsce przypadło zaprzęgowi parokonnemu Romana Kusza, a czwarte zajął gość szczególny tegorocznego konkursu, najstarszy jego uczestnik (82 lata), Günzel graf von der Schulenburg-Wolfsburg, jeden z najbardziej zasłużonych działaczy sportu zaprzęgowego w Niemczech i organizator bardzo prestiżowych konkursów tradycyjnego powożenia w Celle. W zaprzęgu jednokonnym hrabiego Schulenburga dzielnie stawał pięcioletni wałach Bambo polskiej hodowli, zajmując pierwsze miejsce w swojej kategorii zarówno w prezentacji, jak i po drugim etapie konkursu, czyli próbie terenowej.

Ponieważ wielu startujących w poprzednich latach narzekało na dość nudną, potrójną pętlę terenową, organizator postanowił w tym roku zmienić trasę przejazdu na bardziej „historyczną” dla zaprzęgów, czyli taką, jaką pokonywały niegdyś zaprzęgi zamkowe do miasta Świebodzice. Trasa licząca 12,4 km, oprócz dawnej pętli w parku zamkowym, prowadziła cienistą leśną drogą w dół, przez północną bramę rezydencji do rynku, z powrotem doliną Pełcznicy i tą samą leśną drogą do hipodromu. Nowa trasa, choć krótsza, stawiała koniom nieco wyższe wymagania wytrzymałościowe, głównie z powodu dość długiego podjazdu powrotnego, jednak drogą utwardzoną i w pełni zacienioną, zapewniającą koniom względny komfort. Na trasie zostały ustawione cztery przeszkody terenowe, testujące przygotowanie koni: tak zwana szyna, cofanie, wolta w lewo z jednej ręki i jak zwykle widowiskowy „kieliszek”, dwie ostatnie przeszkody na hipodromie. Większość zaprzęgów nie miała problemów z pokonaniem trasy ani przeszkód, jednak młode konie, niedostatecznie wytrenowane, wykazywały nadmierne zmęczenie. One też miały najwięcej problemów z próbą cofania, która była atrakcją dla licznie gromadzących się na rynku w Świebodzicach widzów. Przejazd zaprzęgów przez rynek świebodzicki komentował Michał Nowaczyk, który w tym roku nie startował w Książu, jednak tegoroczny start w Cuts przyniósł mu spektakularny sukces w bardzo silnej konkurencji zaprzęgów jednokonnych. Na 21 startujących par zajął trzecie miejsce, zwycięzcą tej klasy był Günzel graf von der Schulenburg!

Większość zawodników pokonała trasę bez punktów karnych, a najlepiej sprawdziły się na niej konie Michała Żarnawskiego, Macieja Gąsienicy-Sieczki, Krzysztofa Idzikowskiego i Bambo grafa Schulenburga. W Książu nie powiodło się jednak grafowi w trzecim etapie i spadł na drugą pozycję w zaprzęgach jednokonnych i dość daleką w klasyfikacji generalnej.

Trzeci etap konkursu, czyli próba zręczności powożenia, został rozegrany na hipodromie przy licznie zgromadzonej publiczności i stopniowo pogarszającej się pogodzie, która dała się nieco we znaki w czasie uroczystej ceremonii zakończenia zawodów. Triumfatorami próby zręczności powożenia zostali Tomasz Stelmach powożący zaprzęgiem jednokonnym i Krzysztof Idzikowski w parach. Zerową punktację przejazdu uzyskał też Bernd Schnur, a Tomasz Miliszkiewicz uzyskał punkty karne jedynie za nieznaczne przekroczenie normy czasu. Mimo że parkur miał dość trudne ustawienie, większość startujących pokonała go bez zrzutek, ale miała trudności ze zmieszczeniem się w limicie czasu.

Wyniki końcowe dały pierwsze miejsce Krzysztofowi Idzikowskiemu, zarówno w parach, jak też w klasyfikacji generalnej. Drugie miejsce zajął Bernd Schnur, trzecie Maciej Gąsienica-Sieczka, a czwarte przypadło Tomaszowi Miliszkiewiczowi. Startujący po raz pierwszy w konkursie Grzegorz Jachimiak zajął miejsce piąte i on też otrzymał nagrodę specjalną Polskiego Towarzystwa Powozowego za najlepszy debiut. W zaprzęgach jednokonnych zwyciężył Tomasz Stelmach przed grafem Schulenburgiem. Trójka Wolfa Eduarda Niemanna i czwórka Jacka Jantonia nie miały wprawdzie konkurencji, ale niewątpliwie dodawały barwy konkursowym zmaganiom. Nagrodę główną dla zwycięzcy konkursu w imieniu Minister Edukacji Narodowej wręczył dyrektor Departamentu Współpracy z Samorządem Terytorialnym Sławomir Adamiec. Puchar ufundowany przez Agencję Nieruchomości Rolnych dla zwycięzcy konkursu prezentacji Jacka Jantonia wręczyła prezes Hanna Myjak. Puchar Polskiego Związku Hodowców Koni za najlepszy wynik uzyskany przez konie polskiej hodowli otrzymał Krzysztof Idzikowski. Wręczył go prezes PZHK Paweł Mazurek w towarzystwie Moniki Słowik, kierownika Stada Ogierów w Książu. W dekoracji zwycięzców uczestniczył też dotychczasowy patron honorowy konkursów – prezydent Wałbrzycha Roman Szełemej. Były również nagrody pocieszenia dla zawodników, którym się nie powiodło, oraz nagrody rzeczowe dla uczestników ufundowane przez firmy Over Horse, DeHeus i Muzeum Łowiectwa i Jeździectwa w Warszawie. Nagrodę za najpiękniejszy kapelusz uczestniczki konkursu otrzymała Anna Stelmach, towarzysząca powożącemu mężowi.

W końcowej ocenie konkursu najwięcej satysfakcji przynosi nie tylko dobry poziom przygotowania zaprzęgów do startu, ale również miła, życzliwa atmosfera wśród uczestników, będąca realizacją zasady przyjętej w środowisku tradycyjnego powożenia, że rywalizacja, nawet najbardziej szlachetna, nie jest celem najważniejszym. Ważna jest sama możliwość spotykania się pasjonatów powożenia, wymiany doświadczeń i wzajemnej pomocy. Najlepszą ilustracją takiej postawy może być tegoroczny spektakularny sukces Irka Kozłowskiego w największym europejskim konkursie w Cuts – dla przypomnienia: zwycięstwo w najtrudniejszej technicznie klasie tandemów i III miejsce w klasyfikacji generalnej. Było to możliwe oczywiście dzięki dobremu przygotowaniu koni i umiejętnościom powożącego, ale również współpracy przyjaciół, którzy wyposażyli go w odpowiedni pojazd i uprząż oraz środki transportu. W ten sposób realizuje się też jeden z istotnych celów stowarzyszenia, czyli pomoc wszystkim zainteresowanym tradycyjnym powożeniem w formie konsultacji przy zakupie pojazdów, remontach, doborze uprzęży, strojów i przygotowaniach do startu, ale też użyczanie sprzętu.

Jest już tradycją, że żaden z uczestników konkursu nie wyjeżdża z Książa z pustymi rękami, bowiem oprócz pucharów i licznych nagród dla zwycięzców każdy otrzymał w tym roku stosownie przygotowaną i oprawioną reprodukcję historycznej fotografii ze zbiorów Muzeum Zamkowego w Pszczynie przedstawiającą patronkę naszych konkursów, księżnę Daisy von Pless, powożącą brekiem zaprzężonym w piątkę koni. Konkurs w Książu stał się również głównym filarem rozwoju tradycyjnego powożenia w Polsce, bowiem wszystko tu się zaczęło, nabierało formy organizacyjnej i doświadczenia, stworzyło bazę danych i zaplecze wspierające. Zamek w Książu i Stado Ogierów wraz z otoczeniem nie mają sobie równych pod względem urody i atrakcyjności miejsca, zaplecza stajennego, hotelowego i organizacyjnego oraz korzystnego położenia komunikacyjnego dla uczestników z zagranicy. Niezawodnym sojusznikiem okazała się Agencja Nieruchomości Rolnych, która od początku istnienia konkursów refunduje większą część kosztów ich realizacji, jak również Zamek Książ, wnosząc wkład organizacyjny wraz z pokryciem części kosztów, oraz zespół Stada Ogierów, które zabezpiecza podstawową bazę zawodów.

Na zakończenie ceremonii zamknięcia uczestnicy konkursu uczcili chwilą ciszy pamięć Michała Wierusz-Kowalskiego, zmarłego redaktora naczelnego „Hodowcy i Jeźdźca”.

Reklama

Monitoring stajni
Smarthorse