Koń jaki jest, każdy widzi… ale czy na pewno? cz.1

Jerzy Kemilew to lekarz weterynarii, który jest jednym ze współzałożycieli Weterynaryjnego Banku Krwi im. "Milusia". Tworzył podstawy i przyczynił się do rozwoju krwiolecznictwa w polskiej medycynie weterynaryjnej. Jako pierwszy i jedyny w Polsce oraz w Europie, dzięki opracowaniu innowacyjnej, autorskiej metody izolacji komórek macierzystych wprowadził terapię allogenicznymi komórkami macierzystymi, wykorzystując swoje doświadczenie z zakresu transfuzjologii i serologii zwierząt.

Rozmawiała: Ewa Jakubowska
Zdjęcia: z archiwum Jerzego Kemilewa

Z lekarzem weterynarii Jerzym Kemilewem umówiłam się na wywiad. Jednak w trakcie rozmowy wspólnie doszliśmy do wniosku, że aby zrozumieć ideę medycyny regeneracyjnej musimy najpierw poznać szerszy kontekst. Uznaliśmy, że forma wykładu będzie lepsza, gdyż logicznie wprowadzi nas w świat komórek macierzystych.

Hasłem wyjściowym mojej filozofii związanej z medycyną regeneracyjną są słowa zawarte w tytule tego artykułu-wykładu. Najważniejszą sprawą, jeśli chodzi o żywe organizmy, jest ruch. Ruch to życie. Brak ruchu oznacza powolne umieranie. Ruch to metabolizm, kwestia krążenia krwi, pracy mięśni, kwestia powięzi – czyli żeby żyć i żeby przeżyć trzeba się ruszać. Dlaczego o tym mówię? Ponieważ żyjemy teraz w totalnym antysystemie, który sobie sami stworzyliśmy, a który jest pogwałceniem absolutnie wszystkich praw natury. Nie ma prawa natury, którego byśmy nie zmodyfikowali dla naszej wygody. Zastanówmy się, jakie ma to konsekwencje dla nas i dla życia naszych podopiecznych.

System natury i antysystem człowieka

W antysystemie stwarzamy warunki do życia dla organizmów, które w naturze nie mogłyby przeżyć. Naturalne prawa w konsekwencji stwarzają mechanizm naturalnej selekcji osobników, które np. nie są w stanie chodzić. O co chodzi? Rozważmy to, biorąc za przykład konia. Koń pochodzi w zasadzie z dwóch miejsc na ziemi. Jego pierwotnym, naturalnym środowiskiem są bezkresne stepy Kazachstanu, bądź równie duża pustynia skalista na terenach USA, w Ameryce. Wyobraźmy sobie, że w naturalnych warunkach koń w ciągu 18 godzin aktywności dobowej jest w stanie przejść około 30 kilometrów stępem w nieustannym poszukiwaniu jedzenia. Koń musi być w ciągłym ruchu żeby przeżyć. A teraz wyobraźmy sobie sobie, że jakiś osobnik ma problemy ortopedyczne, np. jakieś stany zapalne stawów i poruszanie się sprawia mu problemy. Stado nie ma czasu stać i czekać, aż chory koń poczuje się lepiej, tylko idzie dalej. Dopóki osobnik może chodzić nawet z bolącymi stawami, ma szanse przeżycia, dlatego że nadąży za stadem, zdobędzie pokarm i sam nie stanie się pokarmem. To samo się odnosi do innych gatunków zwierząt, ale także do ludzi. Póki jesteś w stanie wstać z łóżka, zaorać, zasiać, zebrać plony – przeżyjesz. Brak możliwości poruszania się powoduje, że taki osobnik coraz bardziej pozostaje z tyłu, aż w pewnym momencie będzie ostatni w grupie. Matka natura wyciszyła zdolność naprawy, odnowy problemów ortopedycznych, związanym z układem kostno-stawowym, czym zagwarantowała istnienie łańcucha pokarmowego. Nie zapominajmy, że drapieżniki atakują właśnie od tyłu, tych ostatnich w grupie.

Uderz młotkiem w nogę…

Jeżeli się uderzymy mocno młotkiem w nogę, pojawi się obrzęk, zaczerwienienie. Miejsce będzie gorące lub cieplejsze niż pozostałe części ciała, będzie bolało i będzie powodowało kulawiznę – i już mamy pięć cech zapalenia. Po dwóch tygodniach te wszystkie objawy ustępują w zasadzie bez śladu (praktycznie wszystkie zapalenia mają formę zejścia). Początkowo ostra forma zapalenia jest stanem niezmiernie pożądanym. Jest prawidłową reakcją organizmu, przygotowaniem „frontu robót” do naprawy. Ale tu okazuje się, że zapalenie stawów nie kończy się niczym dobrym, ponieważ matka natura wyciszyła procesy naprawcze i zapalenie ostre przechodzi w przewlekłe. Jest to stan nieodwracalny, postępujący. Można go zatrzymać, ale nie da się go cofnąć. Wszystkie terapie oparte na farmakologii, maskują ból, czyli przerywają w którymś momencie impuls bólowy płynący z danego miejsca do kory mózgowej. Zawsze sobie wyobrażam to, jako ciąg klocków domino, które ustawiamy jeden za drugim. W chorym miejscu, gdzie jest stan zapalny, znajduje się taki podstępny palec, który cały czas popycha klocki. Klocki się kolejno składają i tak dochodzą do końca, czyli do kory mózgowej, gdzie uderzenie tego ostatniego klocka jest świadomie odbierane. Komunikat bólu bardzo jasno mówi, że jest źle, a będzie jeszcze gorzej. Staramy się bolące miejsce odciążyć, odbarczyć, będziemy kuleć, żeby oszczędzić sobie przykrych doznań. Jeżeli zastosujemy jedną tabletkę leku przeciwzapalnego czy przeciwbólowego, to przytrzymamy jeden klocek, zablokujemy go i dalsze już się nie przewrócą. Kora mózgowa nie dostaje impulsu bólu, ale problem dalej pozostaje. Ciągle działa siła, która te klocki uparcie nam przewraca. Taką terapię możemy nazwać objawową. Tymczasem jedynym właściwym wyjściem jest zadziałanie przy pomocy terapii komórkowej, czyli przyczynowo. Komórki docierają do miejsca chorego i tam działają w miejscu powstawania problemu. Nie zajmują się klockami, tylko tym palcem, który je popycha.

Zapalenie przewlekłe

Co się dzieje, kiedy zapalenie ostre przechodzi w stan przewlekły? Posłużę się analogią, która dobrze wyjaśnia problem. Porównajmy stan zapalny przewlekły do rdzy w samochodzie. Jeśli dziś uszkodzimy maskę samochodu przez uderzenie jej cienkim tapicerskim gwoździkiem, przetrzemy szmatką, to nikt nawet nie znajdzie tego miejsca. Ale już po roku będzie widać plamkę rdzy. Minie następnych parę lat i będzie już duża, wyraźna plama. Po kolejnych latach będzie dziura na wylot. Czyli na każdym etapie procesu rdzewienia samochodu, można nim jeździć, ale trzeba mieć gwarancję, że ten proces się zatrzyma. Jesteśmy w stanie przywrócić funkcjonalność tego samochodu, ale musimy go w odpowiedni sposób zabezpieczyć – tak, żeby rdza nie pochłonęła całego auta, powodując jego degenerację. To samo dotyczy stawów. Podanie komórek działa przede wszystkim farmakologicznie. Komórki macierzyste znamy z tego, że są w stanie różnicować się w dowolną komórkę w organizmie. W naturalnych warunkach są rezerwuarem „części zamiennych”. Dzięki nim wypełniane są wakaty po komórkach, które odeszły. W te miejsca wchodzą komórki powstające z komórek macierzystych, które przywracają funkcjonalność np. stawów. Pamiętajmy, że stawy, które nie pracują, umierają, ale stawy obumarłe można z powodzeniem pobudzić do życia. Jak? Umożliwiając im pracę. Ale żeby to było możliwe, to musi zniknąć ból. Oto najprostsza wykładnia medycyny regeneracyjnej z zastosowaniem komórek macierzystych.

Ruch to życie!

Doszliśmy do bardzo ważnej kwestii – kwestii ruchu. Uważam za absurdalną, nieprzemyślaną, a wręcz bezmyślną decyzję o ograniczeniu ruchu pacjenta. Nie wolno na żadnym etapie choroby ograniczyć ruchu. Po pierwsze, nie jesteśmy w stanie wyznaczyć granicy, do której ograniczyliśmy ten ruch. Po drugie, przypominam – brak ruchu to brak życia. W materiałach Amnesty International jest zapis, że ograniczenie ruchu w jakiejkolwiek formie jest klasyczną „białą torturą”. Brak ruchu powoduje niewiarygodny ból stawów. Na pytanie, czy zdajemy sobie sprawę z tego, jaka jest najgorsza kara w więzieniu, doświadczeni osadzeni zawsze odpowiadają jednym głosem: zabranie spacerniaka. W Polsce od 2003 roku, po interwencji rzecznika praw, jest zakaz zabierania możliwości ruchu więźniom. Jeżeli nie wolno tego zrobić kryminalistom, dlaczego dajemy sobie prawo do stosowania tej tortury u zwierząt? Tzw. areszt boksowy krzywdzi konia na dwa sposoby – psychicznie i fizycznie. Ale żeby nie być gołosłownym, przytoczę tu inny przykład. Na pewno wszyscy słyszeli, albo sami doświadczyli porannej sztywności stawów. Zdarza się nam, że budzimy się rano i czujemy się obolali, sztywni. Nie dlatego, że spaliśmy na niewygodnym materacu, nie dlatego, że jesteśmy przemęczeni, ale dlatego że w naszych stawach toczy się proces przewlekłego zapalenia. Nie zawsze, zwłaszcza w pierwszej fazie, musi się to wiązać z bolesnością stawów. Poranna sztywność bierze się stąd, że 6-8 godzin bezruchu w czasie snu hamuje proces wypłukiwania się stawów. Co to znaczy? Chrząstka jest biała, przezroczysta, czyli nie ma żadnych naczyń, odżywia się jak gąbka. Ma strukturę kanalikową. Kiedy się ruszamy, to pod ciężarem chrząstka się spręża i w tym momencie wyciskamy z niej produkty przemiany materii chondrocytów, czyli komórek ją budujących. Gdy podnosimy nogę czy robimy ruch, który rozpręża chrząstkę, zasysa ona z mazi stawowej to, co jest jej potrzebne do życia. 8 godzin braku ruchu dla stawów powoduje, że nagromadza się w nich nadmierna ilość tzw. czynników prozapalnych, które w połączeniu z pracą receptorów dają uczucie bólu i sztywności. Po 15 minutach krzątania się po domu czujemy się lepiej, mówimy, że się rozruszaliśmy, rozgrzaliśmy stawy. Tak naprawdę, to ruszając się, wypłukaliśmy ze stawów czynniki, które się w nich nagromadziły przez 8 godzin bezruchu.

To doskonały przykład, który pomaga zrozumieć, jak bardzo ważny jest ruch. Każdy o tym słyszał, albo sam tego doświadczył. Ruch, ruch i jeszcze raz ruch. Żaden lek na świecie nie zastąpi ruchu, ruch jest w stanie zastąpić wszystkie leki świata – do tego twierdzenia chętnie przyznają się różni ludzie, umieszczając pod nim swoje nazwisko, jako jego autora. Nie jestem jego autorem, ale jestem pewien jego prawdziwości!

Jerzy Kemilew
Zdjęcie z archiwum Jerzego Kemilewa

Wyjdźmy poza utarte schematy

Zdaję sobie sprawę, że dla większości środowiska koniarzy i lekarzy weterynarii, to, co teraz opiszę, będzie miało charakter obrazoburczy, ponieważ uderza w nasze przekonania wyniesione ze szkół, umocnione przez naszych przewodników itd. Jednak warto się nad tym zastanowić.

Po pierwsze: nie da się postawić trafnej diagnozy ortopedycznej u koni, a w zasadzie szerzej – u zwierząt. Lekarze różnią się między sobą wiekiem, doświadczeniem i posiadanym sprzętem diagnostycznym, ale płaszczyzną, na której są w stanie ze sobą konkurować, jest kwestia postawienie trafnej diagnozy. Moim zdaniem, to z założenia jest błąd. Pierwszy lekarz, trafiając do pacjenta z zaburzeniami harmonii ruchu, myśli o tym, żeby postawić trafną diagnozę. Niezależnie od niej i tak będzie musiał zlecić te leki, które są dostępne. Lekarze dysponują tą samą apteczką, tymi samymi lekami – niesterydowymi lekami przeciwzapalnymi, sterydami, środkami do fizjoterapii, shock wave czy laserem. Nic nowego nie da się wprowadzić. Po postawieniu trafnej, w odczuciu owego lekarza, diagnozy, zdarza się, że podchodzi koleżanka właścicielki konia i poleca innego specjalistę. Kolejny lekarz pojawia się w stajni i znowu chce postawić trafną diagnozę, może nawet trafniejszą, pewniejszą i bardziej prawidłową…

I tu bardzo często zapominamy o jednej, absolutnie podstawowej sprawie. Do końskiego układu kostno-szkieletowego musimy podchodzić całościowo. Szkielet jest konstrukcją nośną, mięśnie to sterowniki, a mózg to moduł sterujący. Taki układ podlega tym samym powszechnym prawom biomechaniki czy fizyki, co wszystko we wszechświecie. Musimy pamiętać, że to jest konstrukcja 3D, przestrzenna. Nie da się uszkodzić jednego stawu, jednej struktury bez konsekwencji dla całej konstrukcji. Łatwo to porównać znowu do mechaniki samochodu. Luz w sworzniu kulistym w wahaczu przedniego prawego koła natychmiast pociągnie za sobą konsekwencje i pojawią się luzy w dolnym sworzniu. Jeżeli w obu będzie luz, to całe prawo koło straci zbieżność i będzie pracowało zwichrowane. Nikt mnie nie przekona, że nie będzie to miało wpływu na lewe – „zdrowe” koło. Lewe też w końcu straci zbieżność. W konsekwencji doprowadzi to do konieczności zmiany nie tylko jednego sworznia, ale wymiany całego przedniego zawieszenia. Tak samo dzieje się w żywym organizmie. Struktura przestrzenna podlega określonym prawom mechaniki i biomechaniki.

Często powodem problemów ortopedycznych jest tzw. zaburzenie osi. Może ono mieć charakter wrodzony, jak np. dysplazja stawów biodrowych jest wrodzona u psów. U koni też mamy do czynienia z wadami rozwojowymi w stawach. Zaburzenie osi może być także wynikiem nadmiernej eksploatacji i zużycia stawów, a nawet… zatrucia. Są bowiem substancje toksyczne, które można spożyć, a które bezpośrednio będą niszczyły konstrukcję chrząstki w stawach. Przyczyną zaburzeń osi mogą być także choroby zakaźne. Są bakterie, które powodują zmiany zapalne w stawach, reumatoidalne zapalenie stawów. Ogólnie rzecz biorąc, zaburzenia osi prowadzą do nieprawidłowego zużywania się stawów. Jeżeli taki proces trwa dużej niż cztery tygodnie, to powoduje nadmierne zużycie stawu w jednym miejscu i pojawienie się zapalenia. Jak wcześniej wspominałem, stany zapalne w stawach nie kończą się naprawą, tylko przechodzą w stan przewlekłego zapalenia, które doprowadza do zmian zwyrodnieniowych.

A jak to jest z tą osią? Wyobraźmy sobie, niedzielny poranek – wstajemy wypoczęci, niezestresowani, wyspani. Stajemy przed lustrem i widzimy prostą sylwetkę, idealnie w osi. Ale wystarczy ostry ból lewego biodra. Natychmiast odbarczymy to biodro, czyli uniesiemy lewą nogę do góry. I w tym momencie następuje totalne zaburzenie osi. Miednica jest skręcona, prawa noga przeciążona, a ustawienie prawego stawu biodrowego zupełnie inne niż wyjściowe, fizjologiczne. Gdy skrzywia się miednica, natychmiast kręgosłup skręca nam się w literę „S” i następuje też zaburzenie osi pasa barkowego – u ludzi, bądź pasa ramiennego – u koni. Jeżeli to zaburzenie osi trwa dłużej niż 4 tygodnie, pociąga za sobą stan zapalny ostry, potem przewlekły, a to prowadzi do erozji stawów. Zaburzenie osi zawsze powoduje zmiany nie tylko w jednym stawie, miejscu czy w jednym ścięgnie, ale przestawienie całej konstrukcji. Proszę sobie wyobrazić, że przy umownej długości nogi konia od podeszwy kopyta do stawu ramiennego jest ok. 120 cm (nie bardzo wyrośnięty koń). Jeżeli taki koń w jakikolwiek sposób trwale odbarczy się z powodu bólu tylko o 1 stopień od pionu, (moim zdaniem, dla ludzkiego oka jest to niezauważalne), to jego staw ramienny zaczyna pracować przesunięty o 2,5 cm w stosunku do swojej osi.

Następna sprawa, o której zapominamy to jest mechanizm selekcji bramkowej bólu przez mózg. Jeżeli mamy cztery stawy tak samo chore, to mózg po jakimś czasie odbierze impuls bólu z jednego miejsca. Wyselekcjonuje go i przepuści przez bramkę, czyli koń – pacjent, z którym nie ma komunikacji werbalnej, pokaże nam ból jednego stawu, jednego miejsca, a pozostałe, równie chore, nie będą się manifestować klinicznie bólem. Koń nam nie opowie o swoich odczuciach, może nam to pokazać, ale z prawie 100-procentową gwarancją możemy przyjąć, że jeżeli gdzieś już pokazuje się ból, to znaczy, że pociąga on za sobą zmiany nie tylko w tym jednym miejscu, ale w całej konstrukcji. Z tego powodu komórki macierzyste podawane dożylnie są bardzo dobrym rozwiązaniem, o czym napiszę w kolejnej części.

W całym procesie trzeba jeszcze wziąć pod uwagę czwarty element, czyli atawistyczny mechanizm maskowania bólu. Wspominałem na samym początku, że koń, który okazuje ból, zdradza też swoją słabość i siłą rzeczy zostaje zdegradowany na samo dno hierarchii społecznej danego stada. Fizycznie też się sam wyeliminuje, będzie ledwo nadążał za stadem, które nie będzie na niego specjalnie czekać. Dlatego tak długo jak może, bólu nie pokazuje.

Ogromne wrażenie zrobiły na mnie wyniki badań przeprowadzonych przez doktor Sodyson, która specjalizuje się w diagnozowaniu i leczeniu bólu. Przeprowadziła badania na 506 koniach startujących w wysokim sporcie, u których nikt od samego początku nie zgłaszał żadnych zastrzeżeń co do harmonii ruchu – ani jeźdźcy, ani hodowcy, opiekunowie czy właściciele. Wszystko było OK., konie były czyste. Po gruntownych badaniach, w których pani doktor wykorzystuje ponad 20 cech behawioralnych, świadczących o bólu – badaniach, które trwają nie kilkanaście minut, ale kilka tygodni (są połączone z obserwacją koni), stwierdzono, że 14,8% koni, mimo że klinicznie tego nie pokazuje, chodzi z bólem, czyli odczuwa dyskomfort. W swojej praktyce miałem wiele takich przypadków. Po zastosowaniu komórek, bardzo często słyszę od właścicieli, nie tylko koni rekreacyjnych, ale również sportowych, że nastąpił jakiś „reset do ustawień początkowych”, a oni nie wiedzieli nawet, że mają konia poruszającego się z gracją, zupełnie jakby nie dotykał ziemi. To takie szczęście przez łzy, bo dopiero wtedy uświadamiamy sobie, że koń chodził pod nami z bólem, tylko tego nie pokazywał.

Druga teza: koń raz podkuty, jest już inwalidą. A raczej prędzej czy później nim będzie. To stwierdzenie wzbudza najwięcej kontrowersji. Na zdjęciu widać dwa absolutnie zdrowe, naturalne, nigdy niedotykane nożem kopyta, które gwarantują właściwą amortyzację każdego kroku. Prawidłowe kopyto powinno mieć nigdy nieciętą nożem podeszwę. Podeszwa służy do stąpania po podłożu. Wycięcie, wymodelowanie, wysklepienie kopyta nożem narusza strukturę twardej, zdrowej, zabezpieczającej podeszwy. Jest to struktura ukrwiona, unerwiona, nic dziwnego, że koń, któremu się wyrżnie podeszwę nożem, chodzi i „maca” podłoże… To jest tak, jakby człowiekowi chodzącemu normalnie w butach, zdjąć je i kazać biegać po kamienistej plaży, po małych ostrych kamyczkach. Koń, któremu wybrano róg kopytowy, jest inwalidą, nie ma podeszwy, a co za tym idzie – właściwego aparatu amortyzującego. Prawidłowym miejscem styku kopyta z podłożem są strzałka i piętki. W strukturze kopyta nad strzałką leży tzw. strzałka gąbczasta, która amortyzuje każdy krok. Jeżeli koń nie ma strzałki i podeszwy (bo są ścięte nożem), stąpa z czubka, z pazura, a każdy styk pazura z podłożem – jakie by ono nie było – jest uderzeniem w osi stawów. Przy 100 krokach to nie jest problem, ale jeżeli to trwa dłużej niż cztery tygodnie, te uderzenia zaczynają się sumować. Przy stutysięcznym kroku musi się to odbić na strukturze chrząstki. Kopyto się deformuje i przestaje spełniać swoją funkcję.

Puszka kopytowa w trakcie ruchu naturalnie się rozszerza, a jeśli jest podkuta, to nie ma takiej możliwości. Mam świadomość, że tego nie da się zmienić i zaprzestać kucia, ale jeżeli już podkuwamy konia, bo taka jest konieczność, to róbmy to jak najmniejszym kosztem zwierzęcia.

W drugiej części, którą opublikujemy za tydzień: O mechanizmie działania komórek macierzystych

Jeśli zainteresowała Państwa poruszana w tym artykule tematyka,
zapraszamy do kontaktu z doktorem Jerzym:
503-575-776, biuro@kemilew.pl
Regenvet, ul. Okrąg 3D lok. 4, 00-415 Warszawa

Druga część artykułu jest już dostępna:

Reklama

Monitoring stajni
Smarthorse