Holandia pachnąca… końmi, czyli informacja jest najważniejsza

Anna Cuber, Andrzej Stasiowski

Oglądając kolejny już raz selekcję ogierów KWPN w ’s-Hertogenbosch, a raczej prawdziwy show, którego bohaterem jest koń, nieodmiennie można zazdrościć temu związkowi nie tyle jakości koni, ile… świadomości hodowców.

Jakość koni jest związana właśnie z tą wiedzą, umiejętnością rozłożenia celów hodowlanych na wiele lat, a nie tylko na najbliższą kwalifikację ogierów. Hodowcy KWPN nie godzą się na wszystko, co proponuje im związek hodowlany. Jak powiedział kiedyś Wiepke van de Lageweg – jak związek mówi niemieckim hodowcom, że tą drogą należy iść, oni w większości pokiwają głową na tak, natomiast u nas hodowca najpierw pokiwa głową na nie. Jednak wszyscy zgromadzeni w wielkiej Brabanthallen byli dumni z tego, że ich konie wreszcie są najlepsze. Ta duma wychodzi dopiero wtedy, gdy porozmawia się z ludźmi, którzy siedzą obok ciebie, a ponieważ w hali spędza się czas od rana do nocy, to można zadzierzgnąć, powierzchowne bo powierzchowne, ale znajomości i rozmawiać o koniach.

Ostra selekcja

Wielokrotnie w gronie „końskich” przyjaciół zastanawialiśmy się, dlaczego Holendrzy wyrazili zgodę na przeprowadzanie tak ostrej selekcji, która obecnie, po dwudziestu kilku latach, zaowocowała pierwszymi miejscami na listach rankingowych WBFSH w skokach przez przeszkody i ujeżdżeniu. Doszliśmy do wniosku, że oni są narodem hodowców od wielu, wielu lat, a mając na względzie wielkość ich państwa i fakt, że co roku wydzierają morzu metr wybrzeża, widać, że potrafią cierpliwie czekać na efekty. Nigdy nie osiągnęliby takiej pozycji na rynku kwiatowym czy w hodowli krów mlecznych, gdyby nie ostra selekcja i świadomość, że określone decyzje hodowlane zaowocują dopiero za kilkanaście, kilkadziesiąt lat, a zacząć trzeba natychmiast.
Podczas rozmowy z polskimi hodowcami czy właścicielami koni sportowych można wyczuć jedno: ostrość selekcji i słowa krytyki – tak, ale nie wtedy, gdy to dotyczy mojego ogiera czy klaczy. Nie należy jednak ukrywać, że coraz większa liczba hodowców (ale wciąż relatywnie bardzo mała) chce usłyszeć prawdę o jakości swoich koni. Jednak właśnie ci właściciele chcą usłyszeć tę prawdę, ale… od inspektorów zagranicznych związków hodowlanych. Pytanie, dlaczego? Przez długi czas można było uważać, że my się też świetnie znamy na hodowli koni wierzchowych, tylko system jest zły. Jednak to nie do końca tak jest. Końska wiedza sportowo-hodowlana poszła tak szybko do przodu, a podczas selekcji zachodni inspektorzy zwracają uwagę na takie szczegóły, których my nie doceniamy albo o nich nie wiemy… Ale dlaczego tak jest? Otóż wielu członków zagranicznych komisji podkreśla, że wielokrotnie spotykają się na zawodach czy poza zawodami i dyskutują, dyskutują i jeszcze raz dyskutują. Rozmawiają nie tylko między sobą, ale także z hodowcami czy właścicielami koni sportowych. Nie tylko związek, także oni sami zastanawiają się, czego brakuje ich koniom, i są to rozmowy na ogromnym poziomie uszczegółowienia. Jak pokazuje życie, takie związki hodowlane jak KWPN czy BWP, korzystające z obcego materiału, przez dwadzieścia kilka lat zdążyły stworzyć własny produkt lepszy niż materiał wyjściowy. Nie od parady w Niemczech mówi się, że z ich ingrediencji obcy produkt finalny (w tym wypadku holenderski czy belgijski koń sportowy) jest lepszy niż składowe. To może budzić zazdrość. Warto się od nich uczyć, ponieważ… stracili wiele wybitnych koni na skutek błędów w wychowie czy treningu. Dla wielu Polaków słowa Francuza Jeana Fourcart, sędziego ze skokowych Mistrzostw Polski Młodych Koni, członka zespołu organizującego aukcję Fences, mogą budzić zdziwienie. Zadałam mu pytanie – jak poprawić kiepską jakość kopyt u naszych koni sp? Odpowiedział, że każdy, kto wybiera klacz czy ogiera do hodowli, musi pamiętać, jakie kopyta mieli ich ojciec i matka. Znajomość jakości kopyt do drugiego pokolenia obowiązkowa! I może skakać pod niebo młody ogier, a jak nie ma porządnych kopyt, nie powinien zostać dopuszczony do hodowli, jeżeli populacja klaczy nie charakteryzuje się kopytami jak talerze. Nie ma sentymentów w hodowli, to powtarzał mi wielokrotnie Hubert Szaszkiewicz – wchodzi Pani do stajni i sentymenty się kończą. To jest prawda oczywista, ale nie jest to łatwe do przeprowadzenia.
To, że bogaci hodowcy odchodzą ze swoimi klaczami do obcych związków, jest już obecnie problemem PZHK oraz OZHK. To właśnie oni są majętni i na tyle zdeterminowani, że kupują nasienie dobrych ogierów czy sprowadzają klacze, wiedząc wcześniej, jaką wartość ma ich rodzina żeńska, nie patrząc tylko na ojca przyszłej klaczy matki. Są to przemyślane decyzje, a nie tylko informacja od pośrednika, że nadarzyła się wspaniała okazja… Dlatego tacy ludzie mogą pokusić się o wyhodowanie dobrego materiału, który na rodzimym rynku będzie poprawiał jakość koni już polskiej hodowli mniej zamożnych hodowców. Wiadomo, że Holendrzy nie przeżyli kilkudziesięciu lat bylejakości, uciekania od odpowiedzialności i negacji wszystkiego, co jest państwowe. Ale to właśnie wtedy dostawaliśmy zaproszenia na wielkie zawody w Akwizgranie i mogliśmy być pewni, że wstydu nie będzie. Więc odpowiedź na pytanie – dlaczego obecnie dzieli nas tak duży dystans od hodowli zachodnioeuropejskiej, nie jest taka prosta. Przed laty hodowla w Polsce szła dwukierunkowo: w państwowej selekcja była przeprowadzana w stadninach, a w terenowej do księgi wpisywano niemal wszystko i uznawano ogiery na podstawie tego, że właściciel miał wizję…

Godne pozazdroszczenia

Ale wracając do selekcji koni w Holandii. Nie wszyscy wiedzą, że KWPN to nie jest jednolita księga, jak hanowerska czy holsztyńska. W jej skład wchodzą:

  • księga koni wierzchowych (Dutch Warmblood)
  • księga paradnych koni zaprzęgowych (Dutch Harness Horses – Tuigpaard)
  • księga rodzimych koni Gelder (Gelderland).

Te ostatnie konie są przez KWPN traktowane podobnie jak my traktujemy nasze konie małopolskie. Nie zmienia to faktu, że porównując je to tych oglądanych przed kilku laty, w tym roku można się było mocno zdziwić. Są to konie w nieco cięższym typie niż wierzchowe KWPN, ale o ruchu, którego wiele naszych rodzimych koni mogłoby im pozazdrościć. Nie od wczoraj wiadomo, że miłośnik amator koni i ich potencjalny nabywca potrzebuje konia ładnego (w obrębie danej rasy), z dobrym ruchem, potrafiącego pokonać w dobrym stylu niewielki parkur, z odpowiednim charakterem. Bo jednak ważna jest ekonomia, a jak mówi porzekadło – czy koń dobry, czy kiepski, jeść woła… Zrozumieli to Holendrzy i w swej rodzimej rasie gelder wprowadzają ostrą selekcję. Dodatkowo konie na teście 100-dniowym są oceniane pod kątem cech zaprzęgowych.
Konie każdej z tych ksiąg podlegają innym zasadom selekcji, ich przedstawiciele byli obecni w Den Bosch. Jednak w kraju tulipanów i na świecie największą popularnością cieszą się konie sportowe i im poświęcono najwięcej czasu podczas II i III tegorocznej selekcji w ’s-Hertogenbosch.
Tradycyjnie pierwszym etapem selekcji jest spotkanie komisji i ocena wszystkich młodych ogierów zgłoszonych w Ermelo pod koniec ubiegłego sezonu. Warto wiedzieć, że ogiery dzielone są na ujeżdżeniowe i skokowe, a do jednej z grup klasyfikuje je właściciel.

Na indeksie

Pod koniec sezonu 2010 komisja obejrzała 539 ogierów i jak podaje magazyn IDS, mimo że było ich o 80 mniej niż rok wcześniej, ich jakość się nie pogorszyła. Wśród nich były 204 ujeżdżeniowe, z których zielone światło do kolejnych etapów otrzymało 58, więcej niż jedna czwarta wszystkich zaprezentowanych. Spośród 334 ogierów skokowych 118 zaproszono do dalszej rywalizacji (nieco więcej niż 1/3 zgłoszonych w tej dyscyplinie). Ponadto komisja dopuściła do kolejnej oceny dwa starsze ogiery ujeżdżeniowe, trzy skokowe i jednego pełnej krwi. Ogółem 182 ogiery miały prawo przystąpić do następnej tury selekcji. Jak wypowiedział się przewodniczący komisji oceny Arie Hamoen (również specjalista od krów mlecznych!): mieliśmy okazję w Ermelo oglądać wiele ogierów od wybitnych matek, a duża liczba tytułów umieszczanych przy nazwach strony żeńskiej świadczyła, że one same brały udział w sportowej rywalizacji. W grupie skokowej dominowało potomstwo holsztyńskiego ogiera Berlin oraz ogierów Canturano, Mr. Blue i Vigaro. Ujeżdżenie reprezentowała w większej liczbie progenitura ogierów Wynton, Vivaldi i Jazz.
Konie skokowe były prezentowane w korytarzu oraz w ruchu luzem (kłus i galop), obowiązkowo każdy był oceniany także za umiejętność, szybkość zmiany nogi w galopie (luz), giętkość w pokonywaniu zakrętów, przyspieszenie czy balans. Stęp tradycyjnie był oceniany po skokach luzem w ręku. Istotna w tej ocenie była nie tylko mechanika ruchu, elastyczność stawów, przekraczanie, ale także praca grzbietu i szyi. Warto dodać, jak wielką wagę przywiązuje komisja do eksterieru ogiera, ponieważ każdy był prezentowany w pozycji stój przed ruchem luzem i przed oceną stępa. Ogiery skakały tradycyjny korytarz składający się z dwóch stacjonat, ale ostatnim członem korytarza był okser, a nie doublebarr.
Nikt młodemu koniowi niczego nie ułatwiał. Czasem zbyt szybkiemu osobnikowi między przeszkodami położono drążek. Ogiery pokonywały 6–7 razy cały szereg, w tym kilka razy, gdy ostatnia przeszkoda była podniesiona do wysokości ok. 130 cm. Komisja zwracała szczególną uwagę, aby skakały naturalnie, czyli każdy, który skakał dużo powyżej drążków oksera, był „na indeksie”. W ten sposób został wyrzucony ogier po pokonaniu jeden raz korytarza – jego skoki świadczyły o ogromnym strachu i ostrożności w szeregu. Komisja w jego przypadku nie miała żadnych wątpliwości. Warto dodać, że 5–6 lat temu wiele ogierów KWPN skakało 1–1,5 metra nad ostatnią przeszkodą, co wzbudzało wielki aplauz publiczności.
Ze względu na selekcję koni skokowych, w wielu krajach warunki kwalifikacji są coraz trudniejsze. Nikt nie puszcza konia z ręki (tylko Holandia w wyjątkowych wypadkach), czy to koń wielki czy nieco mniejszego kalibru, musi w szeregu sam umieć się skrócić. W Belgii odległości w korytarzu są małe, a konie ogromne, jak przystało na przedstawicieli BWP.
Konie ujeżdżeniowe oglądała inna komisja, tylko przewodniczącym był wspomniany wcześniej Arie Hamoen, który przewodniczył także ocenie ogierów skokowych. Młode ogiery ujeżdżeniowe prezentowano tylko w ruchu luzem oraz w stępie w ręku.
Po określonej liczbie pojedynczo pokazywanych ogierów na halę wkraczała dana stawka. Każdy ogier zatrzymywał się przed komisją i przewodniczący na głos omawiał jego wady i zalety, a w hali były tysiące widzów. W Holandii już dawno właściciele zgodzili się na takie komentarze i nie boją się tej oceny, mimo że były omawiane ogiery zgłoszone na aukcję. Dla publiczności jest to wyjątkowa okazja do nauki oraz… sprawdzenia fachowości komisji. Ponadto fakt, że ogier nie został zakwalifikowany na trening 70-dniowy do Ermelo, nie przekreśla jego kariery jako konia sportowego czy nawet ogiera, ponieważ będąc starszy, może się rozwinąć na korzyść, chyba że ma wady dyskwalifikujące go z hodowli.
Warto dodać, że w Holandii konie skokowe prezentowały różny kaliber i ramy, ale większość była proporcjonalnie zbudowana, o prawidłowej potylicy oraz… ładnym oku. Natomiast ogiery ujeżdżeniowe były podobne do ślicznych laleczek. Wszyscy wiemy, a kobiety w szczególności, że kupujemy oczami, a jak powiedział Mark Todd – koń powinien mieć ładne oko i ładną głowę, bo nie od dzisiaj wiadomo, że chcemy się otaczać pięknymi istotami czy rzeczami.
Ostatecznie do ZT w Ermelo zakwalifikowano 40 ogierów skokowych, 26 ujeżdżeniowych, 8 harness oraz 2 geldersy. Selekcja w Den Bosch trwała od środy do soboty, od świtu do nocy. Prezentowano nie tylko młode ogiery, odbywały się także zawody dla starszych koni, aukcja koni KWPN, kliniki oraz targi. Na pewno był to czas dla zapaleńców, ponieważ siedzieć tak długo i oglądać konie mogli tylko najwytrwalsi. Podczas tej selekcji odbyła się także specjalna konferencja prasowa z przedstawicielem ministerstwa rolnictwa, komisją oceny i zaproszonymi gośćmi, na której oznajmiono, że KWPN oraz siedem innych organizacji powołało do życia Holland National Horse Foundation (HNHF). Fundacja ta ma na celu wypromowanie Holandii jako kraju jeździeckiego w innych rozwijających się państwach będących potencjalnymi nabywcami ich koni. Do takich krajów należą głównie Chiny i Rosja. Podczas tej konferencji wspomniano, że koń KWPN stal się jedną z ikon Holandii, obok tulipanów i sera. A cenę osiągniętą za sprzedaż ogiera Totilas (10–15 mln euro) można porównać do cen za zawodowych piłkarzy. Konferencję zakończono słowami: Bez koni jesteśmy tylko zwykłymi ludźmi, ale one bez nas są tylko zwierzętami. Dlatego człowiek i koń razem jest czymś wyjątkowym.
Podczas ostatniej selekcji KWPN do Polski zostały zakupione trzy ogiery, z których dwa nie dostały biletu do Ermelo. Jednego komisja wymieniała jako potencjalnie wyjątkowego skoczka i zakwalifikowała go do Ermelo.

W poszukiwaniu ideału

O użyciu ogierów we współczesnej hodowli koni sportowych mówi Dan Nanning, członek komisji oceny koni skokowych ogierów KWPN Den Bosch 2011, były reprezentant Holandii w WKKW i skokach, od kilku lat delegowany przez swój region do komisji, kontrolujący także trening młodych koni już podczas treningu 70-dniowego.

Jaki jest dzisiejszy koń sportowy, czym się charakteryzuje?
Nowoczesny koń sportowy obecnie musi dysponować wręcz atletycznymi możliwościami (athletic scope). 20 lat temu potrzebne były inne konie sportowe. W Akwizgranie 20 lat temu rozgrywano całkiem inne zawody niż te obecne. Nie pokonywało się parkurów tak wysokich i tak szybko. Można powiedzieć, że konie potrzebowały „staromodnych możliwości” (old fashion scope). Dziś koń sportowy musi mieć przyspieszenie, umieć szybko wydłużać lub skracać foule. Jedną z cech, na które obecnie KWPN selekcjonuje młode ogiery, jest refleks. Jednak pod tym słowem kryje się kilka znaczeń. Wysoka ocena tej cechy oznacza, że ogier posiada silne, szybkie odbicie, jest ostrożny i uważny w skoku. Wcześniej koń miał być tylko piękny, teraz chcemy wyhodować prawdziwego sportowca.

Czy w KWPN selekcja ogierów i klaczy przebiega dwutorowo, czy są oceniane pod względem tych samych cech?
Na początku warto zaznaczyć, że ogier może pozostawić po sobie do kilkuset sztuk potomstwa, klacz, jeżeli jest dobrą matką, to urodzi do 12 źrebiąt. Logiczne, że ryzyko użycia w hodowli ogiera złej jakości jest dużo wyższe niż w przypadku klaczy. Jednak hodowcy muszą zdać sobie sprawę z tego, że jeśli ich klacz skacze kiepsko, to nie pomoże nawet najlepszy ogier. Ale wielu właścicieli klaczy uważa, że jak zapłacą za nasienie kilka tysięcy euro, to ogier poprawi wszystko – nie jest to prawdą. Problemem wielu ksiąg na świecie, nie tylko KWPN, jest fakt, że wpisywane są klacze miernej jakości, i takich jest zbyt dużo. Ale dlatego w Holandii przyjął się i bardzo dobrze funkcjonuje system tytułów, którymi nagradzane są zarówno klacze, jak i ogiery.
W naszym kraju bardzo popularne są jednodniowe testy dla klaczy, zwane IBOP, gdzie przyszłe matki są prezentowane pod jeźdźcami. Oceniane są następujące elementy: jakość chodów, charakter, jezdność, ponadto klacz musi wykonać kilka skoków na niewielkich wysokościach. KWPN jako związek nie organizuje 60-dniowych testów, ponieważ jest to bardzo duży wydatek. Kto ma za to płacić? Oczywiście ocena konia, gdy już startuje w konkursach Grand Prix, jest zdecydowanie wiarygodniejsza, niż gdy ocenia się go przez chwilę na niskich przeszkodach, ale ostatecznie mamy zobaczyć, czy dana klacz ma talent do skoków, i to jesteśmy w stanie ocenić w ciągu jednego dnia. Jeżeli pokonuje nieprawidłowo niskie przeszkody, to nie można oczekiwać, że wyższe ją zmobilizują. Nigdy tak się nie stanie i bardzo rzadko się zdarza, że jej źrebię będzie skakało inaczej, nawet gdy pokryjemy ją najlepszym ogierem świata! Próby dzielności dla klaczy nie są obowiązkowe, ale kwalifikując ogiera na trening 70-dniowy, zwraca się uwagę, aby jego matka była sprawdzona użytkowo. U nas nikt nie zaprowadzi swojej klaczy do kiepskiego ogiera, dlatego złej jakości ogiery wykruszają się z hodowli, bo nikt nimi nie kryje. Jeżdżąc po zawodach, obserwuję konie i na przykład widzę, że są za niskie, nie mają wystarczającej wysokości w kłębie, rozmawiam z kolegami z KWPN i oni przyznają mi rację. Dlatego podczas kolejnej selekcji musimy szczególną uwagę zwracać na wzrost naszych przyszłych ogierów. Dla nas jako komisji istotny jest naturalny rozwój ogiera i obecność koni pełnej krwi w rodowodzie.

Co jest charakterystyczne dla KWPN jako związku hodowlanego?
To, co nas odróżnia od wielu innych związków, to fakt, że jesteśmy bardzo transparentni. Nasi hodowcy otrzymują od nas wiele informacji i te informacje są jawne. Co roku publikujemy, ile klaczy pokrył dany ogier, ile się urodziło po nim źrebiąt, jakiej są jakości, ile dał koni sportowych.
Nie piszemy tylko o zaletach, ale zaznaczamy także wady. Z tej statystyki widać, który jest popularny, którego warto użyć. Co roku jest dostępna informacja o wynikach prześwietleń na OCD. Ta jawność jest także doskonałym sposobem na pogłębianie wiedzy naszych hodowców. Patrząc na te statystyki, właściciele nie chcą korzystać z usług kiepskich ogierów. Informacja jest najważniejsza i co ważne – nie płacisz za nią! Zasadą naszego związku jest brak sekretów, jeżeli chodzi o ogiery.

Jak przekonaliście hodowców do tak ostrej selekcji?
To była bardzo ciężka droga. Najlepiej jednak to widać w Ermelo podczas pierwszej selekcji. Komisja widzi wtedy wiele pięknych ogierów, wyśmienicie skaczących – ale co z tego, skoro niejeden jest krzywy. I niestety wypada z gry natychmiast. Wiadomo, że jeżeli użylibyśmy go w hodowli, to jego potomstwo także będzie miało taką postawę. W zależności od tego jak selekcjonujesz, takie konie otrzymujesz w przyszłości! I jeżeli mam być uczciwy wobec siebie, nie mogę się zgodzić, aby taki ogier przeszedł do kolejnego etapu selekcji. Często właściciel złości się na nas, ale później, jak już wróci z tym koniem do domu, minie tydzień, emocje opadną i ostatecznie przyznaje nam rację. Na pewno jest to trudne, zarówno dla właściciela, jak i hodowcy. Z naszymi hodowcami jestem w ciągłym kontakcie. Kupuję i sprzedaję konie, jestem na zawodach i pokazach hodowlanych, jeżdżę po całej Holandii i każdy może mi zadać pytanie. Mogę rozmawiać z każdym na końskie tematy. Jestem zapraszany na spotkania Klubu Hodowców, gdzie odpowiadam na wiele pytań, np.: dlaczego odrzuciliście takiego a takiego konia? I wtedy uzasadniam naszą decyzję.

Jaka prawda o użyciu ogierów pełnej krwi w hodowli koni sportowych i angloarabów?
Konie tej rasy są niezbędne. Nie zgadniecie, ile folblutów zostało uznanych w naszej księdze – 143! I w większości nie dały superrezultatów. W ubiegłym tygodniu komisja pojechała do Finlandii oglądać potomstwo jednego z ogierów xx, który został zakupiony do Holandii. Spodobała się nam jego jezdność, charakter i jakość skoku. Jednak nie jest łatwo przekonać Holendrów do ogierów. W skrócie można powiedzieć, że robią to, co im się podoba, są bardzo niezależni. Tak było z użyciem ogiera Favoritas xx, który pokrył mało klaczy. Sam był niewielkiego wzrostu i sięgali po niego ci z dużymi, ramiastymi klaczami. A startował wszak w konkursach 150 cm, jest zwycięzcą Sires of the World z Zangersheide. Ale jedno jest pewne – żadna księga nie obejdzie się bez dolewu folbluta. Można powiedzieć, że bez pełnej krwi nie ma rozwoju. Według naszych obserwacji najlepiej w hodowli koni skokowych sprawdzają się nie długodystansowe (stayery), ale krótkodystansowe (sprintery), tak samo u nas nie sprawdziły ogiery stiplowe. Nie można oczekiwać po ogierze xx, że będzie wyśmienicie skakał. Wszak nigdy nie był selekcjonowany pod kątem skoków! Folblut efekt przyniesie dopiero w drugim pokoleniu. Bardzo rzadko trafia się na folbluty, które same dawałyby wyśmienite konie skokowe – do takich należały Rantzau i Ultimate. Oba pochodziły z Francji. Obecnie potrzebny jest koń z możliwościami i atletyczny, a bez pełnej krwi jest to niemożliwe. Używaliśmy też w naszej hodowli koni angloarabskich, ale bardzo trudno znaleźć dobrego skokowo ogiera angloarabskiego.

Reklama

Monitoring stajni
Smarthorse