Karolina Kącka
Chęć rozwoju oraz pragnienie lepszego zrozumienia moich czterokopytnych podopiecznych skłoniły mnie do zapisania się na kurs masażu sportowego koni I stopnia prowadzonego przez dr Marię Soroko.
Kurs został zorganizowany przez Akademię Hodowcy i Jeźdźca w Klubie Jeździeckim Aromer. Prowadzącą była dr Maria Soroko – zoofizjoterapeutka i masażystka koni, autorka książki pt. Termografia koni w praktyce oraz wielu prac naukowych i publikacji popularnonaukowych, założycielka stowarzyszenia Polskie Towarzystwo Termografii Zwierząt.
W ciągu dwóch dni wraz z pozostałymi uczestnikami zostałam wprowadzona w wiedzę z zakresu układu kostnego i mięśniowego koni. Nauczyliśmy się ponadto kryteriów oceny konia przed zabiegiem masażu i poznaliśmy podstawowe chwyty stosowane w masażu tych zwierząt. Muszę przyznać, że pierwszy raz spotkałam się z tak ciekawie prowadzonymi zajęciami teoretycznymi. Pani Maria wręcz zarażała nas swoją pasją, którą jest jej zawód. Na zajęciach teoretycznych mieliśmy do dyspozycji autentyczny szkielet konia – mogliśmy dotknąć i dokładnie obejrzeć każdą kość, dzięki czemu drugiego dnia kursu każdy uczestnik bez większych problemów potrafił samodzielnie zlokalizować poszczególne kości na żywym zwierzęciu. Wspólnie ocenialiśmy wady postawy u koni oraz bezpośrednio na udostępnionych nam do ćwiczeń koniach oznaczaliśmy kredkami poszczególne partie mięśni. Ważnym atutem tego kursu było powtarzanie wiedzy, którą dotychczas udało nam się opanować na zajęciach teoretycznych. W ten sposób łatwiej było zapamiętać wiele ważnych informacji i bez trudu wykonywaliśmy zadania na zajęciach praktycznych.
Zajęcia praktyczne rozpoczęły się równie ciekawie jak teoretyczne. Zamiast do stajni, udaliśmy się najpierw na salę wykładową, w której czekał na nas stół do masażu. Na własnej skórze uczyliśmy się chwytów masażu – świetny pomysł! Po takiej lekcji podekscytowani udaliśmy się do stajni wykonywać masaże na swoich wierzchowcach. Na ćwiczeniach praktycznych mieliśmy do dyspozycji osiem koni. Cztery z nich zostały nam powierzone przez organizatora kursu, a kolejne cztery konie przyjechały nawet kilkadziesiąt kilometrów wraz z uczestnikami. Z ogromnym zapałem wykonywaliśmy poszczególne ćwiczenia zadane nam przez dr Marię Soroko. Zmęczeni ogromem pracy, ale mimo to szczęśliwi, uczyliśmy się rozróżniać punkty bolesne, napięte, wrażliwe u koni. Największą nagrodą dla uczestników były ulga i spokój widoczny u koni podczas masowania.
Wszyscy znamy uczucie dyskomfortu, zmęczenia i podenerwowania, kiedy musimy wykonywać pewne fizyczne czynności, gdy któraś z części naszego ciała jest w nawet niewielkiej niedyspozycji – kiedy bolą nas naciągnięte lub zesztywniałe mięśnie, mamy zakwasy po intensywnych ćwiczeniach, czy choćby cierpimy na ból głowy. Jest rzeczą naturalną, że wówczas nasza wydajność i precyzja drastycznie spada. Tłumaczymy się wtedy przed sobą i otoczeniem: nie wyszło mi, bo boli mnie głowa, kręgosłup, stawy, mięśnie itd. Nie inaczej jest z końmi. Nasi czterokopytni przyjaciele również mówią nam o swoich dolegliwościach, jednakże tylko od nas – właścicieli – zależy, czy będziemy potrafili ich usłyszeć i zrozumieć, aby móc usunąć przyczynę bólu i dyskomfort, a nie tylko zwalczać ich skutki.
Minął miesiąc od zakończenia kursu masażu koni. Każdego dnia wykorzystuję wiedzę, którą tam otrzymałam, a połączenie uczucia niedosytu informacji i umiejętności zmusza mnie do częstego praktykowania nabytych umiejętności, poszukiwania dodatkowych wiadomości i chęci rozwoju w kierunku zoofizjoterapii koni. Widzę różnicę i efekty mojej pracy na koniach, a ich szczęście jest dla mnie największą motywacją do zdwojenia wysiłków, by wciąż uczyć się i zdobywać nowe doświadczenia.