Andrzej Novák-Zempliński
Konkursy tradycyjnego powożenia mają już swoją długą historię, a popularność tej formuły sportu zaprzęgowego w zachodniej Europie stale rośnie, mnoży się też liczba stałych miejsc organizacji tych konkursów w różnych krajach europejskich.
Swego czasu była to naturalna reakcja na eliminowanie w wyczynowym sporcie zaprzęgowym elementów tradycji kulturowej i pewnego obszaru kultury estetycznej na rzecz rozwiązań czysto praktycznych, służących łowieniu cennych sekund i stale rosnącej skali trudności. Miejscem narodzenia nowej formuły tradycyjnego powożenia był zamek Saint-Agil w departamencie Loary, gdzie pierwszy konkurs tego typu zorganizowano w 1994 roku. W dwa lata później baron Christian de Langlade z żoną Antoinette w swoich dobrach w Cuts w Pikardii zorganizowali kolejny taki konkurs, który rozpoczął długą historię wielkiego sukcesu tamtejszych międzynarodowych spotkań miłośników tradycyjnego powożenia. Aktualnie konkursy w Cuts są chyba największą tego typu imprezą w Europie, a z pewnością najbardziej cenioną. Wyróżnia ją znakomite przygotowanie organizacyjne, ze szczególnym uwzględnieniem spraw bezpieczeństwa ruchu pojazdów, serwisu weterynaryjnego i zaplecza technicznego oraz niezwykła życzliwość i gościnność gospodarzy. Porządku i bezpieczeństwa pilnują również patrole konnej żandarmerii przy znaczącym wsparciu lokalnego wolontariatu.
W międzynarodowej obsadzie
Tegoroczne, 16. z kolei zawody w ostatni weekend maja zgromadziły 69 różnego typu zaprzęgów, od jednokonnych do pięciokonnych, z 11 państw Europy – Anglii, Austrii, Belgii, Holandii, Hiszpanii, Luksemburga, Niemiec, Polski, Szwajcarii, Włoch i oczywiście liczne z Francji. Wielokonny zaprzęg z Polski w tych konkursach pojawił się po raz pierwszy, niemniej w ubiegłych latach uczestnicy z Polski zaznaczyli swoją obecność. W 2004 r. zwycięzcą turnieju w zaprzęgach czterokonnych był Mirosław Chwiałkowski, choć występował w barwach belgijskiego właściciela zaprzęgu – Artura Vandekerkhove. Marek Doruch, znany producent pojazdów konnych z Niemczy, uczestniczył w konkursie zaprzęgiem jednokonnym w roku 2008, zajmując ósme miejsce.
Zasady uczestnictwa w tego typu konkursach istotnie różnią się od charakteru wyczynowego sportu zaprzęgowego. Szczególne znaczenie w ocenie startujących zaprzęgów ma sfera historyczno–obyczajowa i estetyczna. W sobotnie popołudnie 26 maja został rozegrany pierwszy etap konkursu, czyli prezentacja zaprzęgu przed trzema niezależnymi komisjami sędziowskimi, usytuowanymi w bliskim otoczeniu zamku. Przedmiotem oceny było ogólne wrażenie, czyli spójność, styl i harmonia wszystkich elementów składowych zaprzęgu, odpowiedni dobór i jakość koni, dobór i dopasowanie uprzęży, uroda i stan przygotowania pojazdu oraz ubiór powożącego, obsługi i pasażerów. W konkursach tradycyjnego powożenia zdecydowanie preferowane są pojazdy historyczne, choć stylowe ekwipaże współczesnej produkcji też są akceptowane, lecz zawsze niżej punktowane.
Konkurs z niespodzianką
Niedziela okazała się znacznie cięższą próbą dla zaprzęgów, które musiały pokonać 16-kilometrową próbę terenową z licznymi podjazdami i zjazdami. Jej finałem było pokonanie pięciu przeszkód, testujących zarówno zręczność powożenia, jak i psychiczną odporność koni na wizualne niespodzianki w otoczeniu przeszkód, takie jak kolorowe manekiny czy maszyny rolnicze. Dla zaprzęgów wielokonnych w kategorii dużych koni odległość tę należało pokonać ze średnią prędkością 13 km/godz. z tolerancją jednej minuty. Najtrudniejszym elementem okazał się przejazd dwoma kołami pojazdu między liniami wykreślonymi po nieregularnym łuku – szczególnie trudny dla naszego pięciokonnego zaprzęgu, jednak zaliczony z powodzeniem.
Ostatnim etapem był konkurs zręczności powożenia na placu z dziewiętnastoma przeszkodami o średniej skali trudności. W konkursie przeważały zaprzęgi jednokonne, w sumie 32, w tym 9 pony i 1 osioł. Startowały 22 zaprzęgi parokonne, w tym siedem par koni małych. Tandemy były reprezentowane sześcioma zaprzęgami koni małych i dużych, klasyfikowanych w jednej grupie. W zaprzęgach wielokonnych startowały dwie trójki w szpic (unicorn), osiem czterokonnych, w tym trzy zaprzężone do karet sportowych klasyfikowane w osobnej grupie, a stawkę zamykała nasza piątka.
Konkursom towarzyszyła słoneczna pogoda z łagodnym i dość chłodnym wiatrem, zapewniającym komfortowe warunki dla ludzi, a zwłaszcza dla koni. Sobotni wieczór kończyła uroczysta kolacja na trzysta osób pod wielkim namiotem i podobna została podana na zakończenie zawodów w niedzielę, na której zostały ogłoszone szczegółowe wyniki dwudniowych zmagań.
Polski pięciokonny zaprzęg Krzysztofa Szustra został sklasyfikowany na drugim miejscu w zaprzęgach wielokonnych, za czwórką Paula De Meutera z Belgii, również zwycięzcy ubiegłorocznych konkursów, oraz zajął pierwsze miejsce w swojej kategorii, zdobywając puchar ufundowany przez miasto Compiègne. Efektowny przejazd naszego zaprzęgu w konkursie zręczności powożenia, wprawdzie z jedną zrzutką, został nagrodzony gromkimi brawami i odtąd Krzysztof Szuster stał się faworytem publiczności, szczególnie po równie efektownej rundzie honorowej na zakończenie dekoracji zwycięzców, wykonanej w pełnym galopie. Później, w czasie powrotu po zakończeniu ceremonii, aplauz przeniósł się na główną aleję prowadzącą od zamku do stajni, a wiele osób i grup przychodziło też gratulować występu przy wyprzęganiu na placu stajennym. Wysoko został też oceniony brek Krzysztofa Szustra, sklasyfikowany na drugim miejscu, co przynosi również chlubę polskiemu rzemiosłu powoźniczemu. Pojazd przeszedł w tym roku gruntowny remont w zakładzie Zenona Mendyki w Dolsku.
Historyczny brek
Występ został okupiony półrocznymi przygotowaniami, w których piszący te słowa miał merytoryczny udział. Na ostateczną decyzję uczestnictwa w konkursie istotny wpływ miał zakup cennego, historycznego breku książąt Sanguszków z Gummnisk wraz z kolekcją SO w Bogusławicach. Komplet uprzęży chomątowych angielskich na piątkę koni został wykonany w zakładzie siodlarskim Piotra Wysockiego w Pleszewie, ubiory dla obsługi uszyto według klasycznych wzorów, wykonano też wiele elementów wyposażenia pojazdu. Istotny wpływ na ocenę miały też stroje pasażerów, szczególnie pań, które włożyły wiele serca w ich przygotowanie.
Należy podkreślić, że Krzysztof Szuster startował końmi własnego chowu, co miało istotny wpływ na promocję polskiej hodowli. Nie były to jedyne polskie konie startujące w tych zawodach. Parą polskich koni startował Jean Cavillon z Francji, a trójką Christian Mettler ze Szwajcarii, który zwyciężył w swojej klasie. Przeglądając programy z lat ubiegłych, stwierdziłem, że konie polskiej hodowli pojawiały się w konkursie każdego roku.