Michał Wierusz-Kowalski, Redaktor Naczelny
Nigdy jeszcze aż tyle nie mówiło się o koniach. Pierwszy kwartał bieżącego roku był dla „końskiej sprawy” rekordowy. Media wszelkiego autoramentu zasypały nas tematyką hipologiczną. Nic tylko się cieszyć, prawda? Niestety na ów superwynik nie miały wpływu ani dwie udane Cavaliady, Lubelska i Warszawska (mimo pożądanego dla kibiców jeździectwa happy endu – awansu trójki Polaków do finału Pucharu Świata w Göteborgu: Jarka Skrzyczyńskiego, Michała Kaźmierczaka oraz Beaty Stremler), ani radosna inicjatywa krzewiąca wśród koniarzy kulturę, tradycję, historię – III edycja Festiwalu Sztuki Jeździeckiej (salonu towarzyskiego animującego rozwój malarstwa, rzeźby, fotografii, rękodzielnictwa artystycznego, poezji tudzież muzyki, inspirowanego końmi i dedykowanego koniom). Co więc podbiło bębenka?
Opinia publiczna zawrzała z powodu zmian kadrowych przeprowadzonych pod koniec lutego w państwowych stadninach arabskich. Podziękowano dwóm wybitnym szefom i hodowcom – Jerzemu Białobokowi z Michałowa oraz Markowi Treli z Janowa Podlaskiego. Dlaczego? Podobno stracono do nich zaufanie, ale po dziś temat jest mocno kontrowersyjny. Dość zerknąć na setki publikacji, komentarzy, materiałów interwencyjnych, nie wspominając forów internetowych. Od skrajnie lewej po ekstremalnie prawą stronę przetoczyła się fala hejtu. Nikomu zdarzenie nie było obojętne. Smutny to rezonans popularności dla polskiego konia. A wszystkiemu winna apolityczna kolka. Po Pianissimie właśnie padła kolejna klacz, Preria, też na kolkę. Należała do Shirley Watts, żony Charliego Wattsa, perkusisty Rolling Stones… Miał pecha stary prezes, ale równie pechowo zaczął gospodarzenie nowy, Marek Skomorowski. Czyżby konie uczyły pokory? Oj, będzie miała prokuratura pełne ręce roboty z tą niesforną hodowlą…
Wystarczy ględzenia. Jak mawiają starzy hodowcy – końska matka jeszcze nie umarła. Wiosna zbliża się galopem, czas wyźrebień. Błyskotliwie dostrzegł ów fakt Maciej Orłoś w Teleexpressie, zapowiadając materiał poświęcony pierwszym źrebakom konika polskiego, które przyszły na świat w popielniańskim rezerwacie. I tego się trzymajmy…