Michał Wierusz-Kowalski, Redaktor Naczelny
Nie o odkrycie kamienia filozoficznego, ergo transmutację ołowiu w złoto tu chodzi; wszak konie są z krwi i kości. Równie daleko nam do poszukiwań panaceum na choroby wszelakie oraz eliksiru nieśmiertelności. Choć tę ostatnią może w przenośni zapewnić sztafeta pokoleń gotowa dbać o spuściznę przodków i rozwijać to, co im w spadku przypadło. Do tak cudacznych dywagacji skłania mnie święto 120-lecia istnienia Polskiego Związku Hodowców Koni.
120 lat – dużo to czy mało? Zważywszy na pogmatwaną historię naszego kraju, ów wiek jawi się jako imponujący dowód pasji łączącej kilka bądź nawet kilkanaście pokoleń ludzi dobrej woli. Pasjonatów nie chemii, fizyki, sztuki, semiotyki, psychologii, metalurgii, medycyny, astrologii, mistycyzmu czy religii, lecz po prostu zwykłych – niezwykłych miłośników koni.
Przygotowawszy do druku niniejsze, rekordowo obszerne (156 stron, sic!) wydanie kwartalnika „Hodowca i Jeździec”, dumny jestem z bogactwa inicjatyw, kwitnących wydarzeń, ważnych wątków i ewoluujących ciekawych tematów, dla których inspiracją pozostaje niezmiennie ten sam podmiot liryczny: zwierzę – żywa istota – przyjaciel – członek rodziny, odmieniany przez wszystkie przypadki i osoby – KOŃ.
Wiekowy robi się nasz Jubilat. Metryka PZHK jednak świadectwem dojrzałości środowiska polskich hodowców koni oraz siły drzemiącej w okrzepłej strukturze, kumulacji doświadczenia, determinacji działania. Tym większą wówczas satysfakcję dają sukcesy, nieważne – duże czy zupełnie drobne, ale pomyślne dla branży. Jak choćby wisienki na urodzinowym torcie – czyli mistrzostwo świata młodych koni w skokach zdobyte przez 7-letniego MJT Nevadosa S czy w zaprzęgach przez 6-letniego Bazylego albo wynik aukcji w Janowie Podlaskim za sprawą arabskiej klaczy Pepity zlicytowanej za 1 milion 400 tysięcy euro. Ot, symboliczne nagrody dla rodzimych alchemików myśli hodowlanej…
Tymczasem bądźcie zdrowi. A w grudniu spotkajmy się wszyscy na Cavaliadzie w Poznaniu, gdzie między innymi uroczystą galą i spektaklem pod tytułem 120 lat biało-czerwonych koni zamkniemy obchody rocznicowe. Bez udziału pawi, strusi, kóz i wielbłądów uczcimy niebagatelny dorobek polskiej hipologii.