Dylematy hodowców

Katarzyna Wiszowaty

Każdy hodowca koni na pewnym etapie swej pracy hodowlanej staje przed dylematem: kiedy kryć swoją klacz. Większość hodowców lubi i ceni swoje klacze, zwłaszcza te zasłużone dla jego hodowli. Aby jednak klacz mogła całkowicie spełnić się jako matka, hodowca musi stworzyć jej jak najlepsze warunki bytowania i pełnienia swej życiowej roli jaką jest rodzenie i odchowywanie źrebiąt.

Jeśli by podjąć dyskusję, która płeć pełni rolę istotniejszą w hodowli, czy ogier czy klacz, pewnie głosy byłyby podzielone. Ale odpowiedź jest jednoznaczna. To właśnie klacz, a nie ogier w rozrodzie pełni funkcję priorytetową i są na to dowody i te praktyczne, i te naukowe. Otóż rolą ogiera jest jedynie „dostarczenie” zdrowej komórki męskiej – plemnika, a raczej całych ich tysięcy, z których tylko ten jeden, najszybszy dotrze do żeńskiej komórki rozrodczej – komórki jajowej. Ogierom zwykło się przypisywać tę najważniejszą rolę w hodowli, gdyż w ciągu całego życia, właściwie eksploatowany ogier przy współudziale inseminacji, czy to nasieniem świeżym czy mrożonym, mógłby pozostawić od kilkuset do kilku tysięcy potomków. To właśnie dlatego od dziesiątków lat baczniejszą uwagę zwraca się na selekcję osobników męskich. Czy jednak nawet najwspanialszy ogier jest w stanie przekazać na potomstwo swe wartościowe cechy mając za partnerkę niskiej jakości klacz?

I tu należy zadać sobie pytanie, jak powinna wyglądać ta niemal idealna klacz – rodzicielka. Po pierwsze musi odpowiadać naszym wymaganiom pod względem rodowodu i pokroju. Jeśli spełnia te warunki, musimy wziąć pod uwagę, że przez 11 miesięcy klacz nosi w łonie źrebię, następnie musi wyprodukować wystarczającą ilość mleka dla źrebięcia, a na samym starcie jego życia, tuż po porodzie wyprodukować najwyższej jakości siarę – bogatą w immunoglobuliny, które zapewniają odporność źrebięciu w pierwszych tygodniach życia. Klacz – matka musi wykazywać się dobrą kondycją i dysponować zdrowym aparatem ruchu, by nadążyć za beztrosko hasającym na wybiegu lub pastwisku źrebięciem.

Ale jest jeszcze jeden istotny czynnik wskazujący na wyższość roli klaczy, czy w ogóle samicy w rozrodzie. Ciało ssaków zbudowane jest z wieluset miliardów komórek. Każda zawiera przeciętnie kilka tysięcy białek, w tym wiele enzymów. Wszystkim tym zarządza informacja ukryta w drobnych włókienkach, w długich, cienkich drobinach DNA (kwasu deoksyrybonukleinowego). To w nim zakodowana jest informacja na temat budowy danego organizmu. Dzięki DNA powstajemy i istniejemy, to z fragmentów łańcucha DNA zbudowane są geny, w którym zakodowana jest informacja o produkcji białka. DNA jest substancją odpowiedzialną za przekazywanie informacji genetycznych, występuje ono we wszystkich organizmach żywych, a dokładnie w jądrach wszystkich komórek, z których zbudowany jest dany organizm. Ale jak stosunkowo niedawno donieśli naukowcy okazało się, że DNA znajduje się nie tylko w jądrze komórkowym, ale także w tzw. mitochondriach – częściach komórki produkujących energię. W dużym uproszczeniu są to „centra energetyczne” znajdujące się w każdej komórce. W jądrze komórkowym jest kilkadziesiąt tysięcy genów, w mitochondriach zaledwie kilkadziesiąt (u człowieka 37), ale mają one istotne znaczenie. Jeżeli DNA mitochondrialne zawiera błędy to może dojść do bardzo poważnych wad neurologicznych np. głuchota czy ślepota. I tu dochodzimy do sedna sprawy, otóż dowiedziono, że DNA mitochondrialne dziedziczymy niemal wyłącznie po matce!! Komórka jajowa zawiera kilka tysięcy mitochondriów, podczas gdy plemnik wnosi do zygoty (z której potem rozwija się nowy organizm) najwyżej kilka. Biorąc pod uwagę, że przekazywana nam jest połowa DNA zawartego w jądrze komórki rozrodczej ojca, a druga połowa pochodzi z jądra komórki jajowej matki to dodając do tego DNA mitochondrialne dziedziczone prawie wyłącznie od matki wynika, że to samica ma większy wpływ na wygląd przyszłego organizmu. Nie należy zapominać, że płód w łonie matki przebywa około 11 miesięcy. Właśnie dlatego klacz ma przemożny wpływ na rozwój płodu, a następnie źrebięcia.

Jeśli już wiemy, że to klacz ma wiodącą rolę w hodowli, dokonaliśmy wyboru ojca przyszłego źrebięcia, powinniśmy zastanowić się, kiedy to źrebię powinno się urodzić, aby rosło zdrowo. O właściwym terminie krycia klaczy trwają ciągłe dyskusje. W każdym kraju hodowcy poszczególnych ras mają swoje preferencje. Jednak coraz częściej w naszym klimacie praktycy i naukowcy skłaniają się do stanowienia klaczy wczesną wiosną. Należy przypomnieć, że w wychowie źrebięcia najważniejszy jest odpowiedni pokarm i ruch. Pokarm na początku rozwoju źrebięcia to mleko pochodzące od klaczy, która wyprodukuje je dobrej jakości mając dostęp do najlepszych pastwisk. Przebywanie na pastwisku matki i źrebięcia ma również inną zaletę, dostarcza źrebięciu przestrzeni, w której może ono swobodnie poruszać się i rozwijać swój układ mięśniowy i szkieletowy. Im dłużej na pastwisku klacz z potomstwem może przebywać w ciągu roku, tym lepiej dla obojga. Żadna pasza nie zastąpi odpowiedniej jakości traw.

Jeśli pokryjemy klacz w kwietniu, urodzi źrebię następnego roku w marcu. Źrebię zaczyna przyjmować stałe pasze, gdy ukończy 1 miesiąc życia. Początkowo niewielkie ilości. Jego układ trawienny rozwija się i wtedy przychodzi wiosna i pierwsze pastwisko. Cóż wspanialszego dla tak młodego organizmu może być od zielonej trawy, przestrzeni, ciepłych promieni słonecznych. Nie ma chyba wątpliwości, że koń woli ciepłą wiosnę, lato niż zimę, śnieg, twarde podłoże, które źrebiętom swym „fundują” zwolennicy zimowej stanówki. Źrebię urodzone zimą, owszem, może być wypuszczane na wybieg… ale na jak długo? Godzinę? Dwie? A następne godziny w ciągu doby spędzi w stajennym boksie lub biegalni, w których jest ciepło, ale za sprawą nagromadzenia zwierząt czy (nierzadko) parującego obornika. A co z drogocennymi promieniami słonecznymi, które powodują wytworzenie witaminy D, koniecznej w prawidłowym rozwoju kośćca młodego organizmu?

Wielokrotnie spotkałam się ze stwierdzeniem, że źrebięta zimowe są silniejsze i odporniejsze. Otóż prawda wygląda inaczej. Te źrebięta nie są silniejsze od tych urodzonych wiosną, one są po prostu od nich starsze! Hodowca poddając ocenie źrebięta urodzone w jednym roku zawsze powinien mieć na uwadze ich miesiąc urodzenia. Po kilku latach różnice między końmi wyrównują się bez śladu. Jeśli miłośnicy zimowego rozrodu pofatygowaliby się zrobić badania Rtg młodych kości źrebiąt chowanych na pastwisku a tych urodzonych w listopadzie lub październiku (!) wychowanych tylko na paszy treściwej zapewne dowiedzieliby się, jakie żywienie jest najwłaściwsze. Niedawne badania naukowców, zrobione na zlecenie Związku Hanowerskiego dowiodły o słuszności kierowania rozrodem tak, by źrebięta rodziły się wiosną a nie jesienią czy w środku zimy.

W chowie wielkostadnym na pierwszy rzut oka również można wysnuć pochopne wnioski mówiące o większej odporności źrebiąt urodzonych zimą. Otóż te źrebięta, przychodzą na świat jako pierwsze, w stajni panuje mniejsze zagęszczenie niż to, które nastąpi, gdy już wszystkie klacze urodzą swe potomstwo. Zagęszczenie, duże skupiska zwierząt sprzyjają rozwijaniu się chorób, rozprzestrzenianiu się i powstawaniu nowych ich mutacji. W tym tkwi tajemnica rzekomej odporności źrebiąt „zimowych”.

Tak więc nie zmieniajmy na siłę natury. Czyste wyliczenia ekonomiczne, z których wynikać by mogło, że źrebięta urodzone zimą, będą lepsze, bo większe od swych współtowarzyszy „wiosennych”, mogą okazać się po kilku latach mylne.

Reklama

Monitoring stajni
Smarthorse