Koniki polskie w zaprzęgu

lek.wet. Ireneusz Maśliński

Koniki polskie są zwierzętami towarzyskimi, a jeżeli są traktowane we właściwy sposób, to łatwo przyzwyczajają się do osoby, która je karmi i pielęgnuje. Szczególnie reagują na intonację głosu, lubią słuchać miłych i ciepłych słów. Natomiast zwracanie się do nich ostrym tonem i w ostrych słowach przyjmują jako karę.

Na oprzęganie ma duży wpływ ich wcześniejsze wychowanie. Zaufanie źrebięcia i przyzwyczajenie go do podstawowych wymagań najłatwiej jest pozyskać tuż po urodzeniu, jeszcze wtedy gdy jest pod matką. Zaczynając od głaskania, poprzez podnoszenie kończyn, czyszczenie, aż do nakładania kantara i wiązania włącznie. Kantar należy zakładać źrebakowi jak najwcześniej, naturalnie musi być odpowiednich rozmiarów. Wiązania należy uczyć przy matce podczas karmienia. Źrebak zajęty jedzeniem, w obecności matki, mniej boleśnie przeżywa stres spowodowany ograniczeniem swobody.

Następnym elementem jest nauka chodzenia na uwiązie, a potem przyzwyczajanie go do wędzidła. Wszystkie te czynności należy wykonywać gdy jest on w odpowiednim wieku. Jeżeli źrebak ma nałożony kantar to najlepiej angielski, bo jest on najbardziej praktyczny przy wpinaniu wędzidła. Po wpięciu wędzidła (tę czynność wykonujemy w stajni, w obecności innych koni) poprzez głaskanie, pieszczoty i przemawianie do niego miłym tonem, staramy odwrócić się jego uwagę od tego nieprzyjemnego zabiegu.

Kolejnym etapem powinno być oprowadzanie w wędzidle, na uwiązie. W podobny sposób postępujemy przyzwyczajając młodego konia do uprzęży. Czynność tę również należy wykonywać w stajni w obecności jego współtowarzyszy. Pozostaje pytanie w jakim wieku oprzęgać młode konie? W zasadzie pozostaje to sprawą dyskusyjną. Trzeba rozróżniać oprzęganie jako naukę zachowania młodego konia w zaprzęgu, od oprzęgania, mającego na celu eksploatację zaprzęgową. Jestem zwolennikiem pierwszej metody i od wielu lat ją stosuję z dobrym powodzeniem wobec młodych koni, nie tylko koników, ale również koni wielkopolskich. Nie pochwalam metody z oponą. Widziałem jak koń z oponą wyrwał się obsłudze, a opona „wskoczyła” mu na grzbiet, koń wpadł w panikę i tylko dzięki przytomności ludzi towarzyszących nie doszło do tragedii. Zalecam lonżowanie w uprzęży, naturalnie w obie strony. Należy pamiętać, aby postronki były wysoko i dobrze upięte. Po kilku dniach postronki należy opuścić i upiąć bardziej z tyłu – do podogonia, aby koń przyzwyczaił się, że coś łaskocze go po tylnych nogach.

Następnym etapem będzie naciąganie wydłużonych postronków przez pomocnika i ocieranie nimi konia po kończynach. Jeżeli młody koń po tych czynnościach zachowuje się spokojnie można rozpocząć próby z doświadczonym koniem w pojeździe. Dobrze byłoby, aby oba konie przebywały obok siebie w stajni i znały się, co zmniejsza stres u młodego konia. Do oprzęgania należy mieć konia dobrze ujeżdżonego, posłusznego i spokojnego, ale nie leniwego. Konikom z okresu dzikości pozostało ratowanie się ucieczką w razie niebezpieczeństwa. Cecha ta przydaje się w czasie nauki ciągnięcia, bo koniki uciekają do przodu i tym samym ciągną.
Bardzo rzadko „rzucają się” przy wozie, jak to czynią często konie szlachetne. Dlatego koń nauczyciel musi być żywego usposobienia, aby zdążył za młodym. Pamiętać należy o wylonżowaniu adepta przed próbą, ale niezbyt intensywnie, aby go nie osłabić. Młodego konia idącego w parze z koniem doświadczonym powinien trzymać na lonży pomocnik kroczący obok niego. Dopiero jak się młodzik uspokoi się, pomocnik może wsiąść na wóz zajmując taką pozycję, aby w każdej chwili móc zeskoczyć z pojazdu. Najczęściej po około 1 – 2 km konie idą już spokojnie. W czasie całej próby należy dużo do koni mówić, treść nie jest istotna, najważniejsza jest intonacja głosu: miękka, uspakajająca. Naukę należy kontynuować przez 5 – 10 kolejnych dni. Później można robić przerwy w szkoleniu, stopniowo coraz dłuższe. Jeżeli młody koń już dobrze chodzi po jednej strony dyszla, należy zakładać go z drugiej, aby później uniknąć kłopotów. Gdy umie już chodzić po obu stronach dyszla oraz prawidłowo reaguje na kierujące działanie lejcy, można próbować zaprząc go w pojedynkę. Najlepiej zrobić to w wózku z dyszułkami. Pojazd do nauki nie powinien być zbyt ciężki, ponieważ można młodego konia już na początku nauki, skutecznie zniechęcić do ciągnięcia. Obowiązkowo, pojazd powinien posiadać sprawny hamulec, najpraktyczniej nożny. Jeżeli posiada ruchomą orczycę tzw. wagę, trzeba ją zablokować (z pewną tolerancją) od strony „konia nauczyciela”. Kiedy młody koń się zmęczy i przestanie ciągnąć, wóz musi iść do przodu ciągnięty przez konia nauczyciela. Gdyby nie było blokady, koń nauczyciel idąc do przodu, mówiąc gwarowo „wpakowałby młodego w barki”, a młody nie ma jeszcze siły, aby zrównoważyć siłę starego.

Zawsze należy mieć bat w ręku, nie po to żeby się znęcać nad koniem, ale aby w razie potrzeby lekkim uderzeniem popędzić go albo ukarać. Wszelkie kary musimy stosować bardzo ostrożnie i zawsze adekwatnie do przewinienia. Są konie, które sobie z bata nic nie robią, machną ogonem i idą swoim tempem, ale są bardziej pobudliwe i wobec nich czasem lepiej odstąpić od kary, a starać się głosem i głaskaniem osiągnąć żądany efekt.

Jeżeli młody koń zrozumiał czego od niego wymagamy, można przystąpić do dalszej nauki doskonalenia prawidłowego zachowania w zaprzęgu. Najważniejsze, aby stał spokojnie podczas nakładania uprzęży oraz zaprzęgania. Nie należy pozwolić, aby ruszał samowolnie. Może to zrobić po sygnale – wolno i równomiernie bez oznak szarpania. Przed nałożeniem uprzęży nie należy zapominać o podstawowych czynnościach – jak oczyszczenie i usunięcie nawozu spod kopyt oraz słomy i siana z grzywy i ogona (tzw. chorągiewek).

W czasie nauki, należy pamiętać, aby lekcje nie były zbyt forsowne. Młody koń nie powinien pracować, ale uczyć się właściwego zachowania w zaprzęgu. Pierwsze 2 km albo ok. 20 min należy przejechać stępem, żywym, marszowym, a nie tzw. „pogrzebowym”. Później stępem i kłusem na zmianę. Im konie młodsze tym należy stosować więcej stępa. Można, na przykład, jechać 10 min stępem i 10 min kłusem. Powrót powinien odbywać się stępem, szczególnie jeżeli konie, często ze zdenerwowania, a nie z wysiłku są spocone lub zdyszane (do czego nie należy dopuszczać). Do stajni winny wejść z wyrównanym oddechem. Podczas powrotu konie są już zmęczone i uspokojone, można więc wydłużyć im lejce, aby mogły opuścić głowy i kiwać nimi miarowo w rytm marszu. Działa to uspokajająco oraz ułatwia oddychanie.

Po pracy i zdjęciu uprzęży należy gąbką i zimną wodą zmyć piersi oraz zapocone miejsca pod nagrzbietnikiem, a także kończyny, ale tylko od nadpęcia i stawu skokowego w dół. Nie wolno myć po pracy całego konia, gdyż nastąpiłoby zbyt raptowne ochłodzenie organizmu. Zdjętą z koni uprząż należy powiesić. Niedopuszczalne jest kładzenie uprzęży na ziemi, gdyż może się zapiaszczyć i w efekcie spowodować obtarcie skóry konia. Pozostaje do omówienia sprawa uprzęży. Mamy dwa rodzaje najczęściej stosowanej uprzęży. W zależności od potrzeb i regionu jest to: uprząż szorowa i uprząż chomontowa. Do lekkich zaprzęgów, a do takich najczęściej używamy koników polskich wskazana jest uprząż szorowa, jako lżejsza i praktyczniejsza. Najważniejsze, aby była wykonana z miękkiej skóry. Szycia nie powinny uciskać ani obcierać konia. Najwygodniejsza jest ta najprostsza, bez udziwnień i „bajerów”. Ważne jest jednak, żeby była dobrze dopasowana, szczególnie napierśnik. Pożądane jest aby każdy koń miał swój szor z dodatkami tzn. uzdeczką, i naszelnikiem. Szczegółowe opisy uprzęży oraz jej konserwowania można znaleźć w dostępnej literaturze hodowlanej. Dlatego nie będę się rozpisywał na ten temat.

Koniki polskie wdzięcznie służą człowiekowi jako wierzchowce oraz konie zaprzęgowe. Przekonałem się o tym osobiście używając ich do lekkich prac polowych jak bronowanie, redlenie itp. Poza tym są bardzo zmyślne i pojętne. Po przejechaniu 2-3 razy pola, same wiedziały, która redlina będzie następna. Koniki bardzo szybko regenerują swoje siły. Jako przykład mogę podać zdarzenie sprzed paru lat, gdy pewnej mokrej wiosny bronowaliśmy podmokłe pole. Praca była ciężka i konie szybko się męczyły. Wtedy same stawały by odpocząć. Nim woźnica zdążył spalić papierosa same ruszały do pracy. Najzmyślniejszy był ogier 40 Pz Tunis, po Odmęt, od Turzyca/Nalewajko. Pewnego dnia sam otworzył sobie drzwi, obszedł cały budynek, otworzył kolejne, za którymi była grzejąca się klacz. Wiadomo jaki był ciąg dalszy. Właściwie to on tylko mówić nie umiał, bo rozumiał bardzo dużo.

Wiele lat startowałem w zawodach w powożeniu z niezłymi wynikami, o czym świadczą wyniki z zawodów zamieszczonych w „Koniu Polskim” oraz w „Koniach i Rumakach”. Najczęściej w maratonie pokonywaliśmy te same przeszkody co duże konie. Czasem pozwalano mi omijać 1 lub 2 najbardziej karkołomne. Ujeżdżenie i próbę zręcznościową pokonywaliśmy bez taryfy ulgowej. Najwyżej stosowano inne czasy. Ze względu na mały wzrost i związane z tym krótsze nogi koników polskich największą trudność w ujeżdżeniu sprawiały przejścia z kłusa normalnego do zebranego i odwrotnie. Starsza para ma 132 cm wzrostu, a obecnie ujeżdżam młodą o wzroście 139 cm. Mam więc porównanie i jest ono korzystniejsze dla tych wyższych. Dlatego wszelkie mieszańce koników poprawiające wzrost są bardziej przydatne do sportu zaprzęgowego.

Od dwóch lat zmieniły się przepisy dotyczące powożenia i nie ma gdzie startować konikami. Oficjalnie w klasie pony jest ograniczenie wieku powożącego do 18 lat. Osobiście nie lubię terminu pony. Tłumaczę wszystkim, że w Polsce do Odry są kuce, a dopiero dalej pony. To określenie drażniło również największy autorytet w sprawach powożenia i zaprzęgów – Zbigniewa Prus – Niewiadomskiego. Nie ma dorosłych powożących, którzy startowaliby w zawodach zaprzęgowych konikami lub innymi kucami. Gdyby było kilka zaprzęgów (przynajmniej trzy!) to wówczas w trakcie zawodów dla dużych koni, zrobiono by osobną konkurencję dla kucy. Muszę jeszcze wyjaśnić pewne sprawy dotyczące sportu zaprzęgowego. Nie chciałbym straszyć potencjalnych amatorów tej dyscypliny. Jednak trzeba sobie zdawać sprawę z pewnych faktów. Nie jest to tani sport. Trzeba mieć dwie bryczki i dwa komplety uprzęży. Wprawdzie można w czasie zawodów wymieniać się bryczkami, ale przy małej liczbie uczestników jest to dość kłopotliwe, ponieważ wymaga czasu przeprzągnięcie koni, szczególnie gdy dotyczy to maratonu. Jeżeli chodzi o przygotowanie kondycyjne to trzeba co najmniej ok. 2 miesięcy, aby konie mogły pokonywać dystans przewidziany programem zawodów. W 2001 r podczas memoriału W. Wojciechowskiego w Racocie musiałem startować z dużymi końmi i koniki dały sobie radę. Ciekawostką jest fakt, że w czasie wszystkich zawodów w których brałem udział, podczas postoju i dozwolonego pojenia koniki nigdy nawet nie powąchały wody.

Myślę, że w miarę możliwości opisałem wszystkie kwestie związane z zaprzęgowym użytkowaniem koników polskich. Jeśli kogoś interesowałyby jakieś sprawy dodatkowe, a mieszczące się w ramach mojej wiedzy na ten temat, chętnie służę radą. Wszystko wskazuje na to, że koniki polskie są wszechstronnie użytkowe. Znalazły uznanie w hipoterapii, jako wierzchowce dla dzieci i młodzieży oraz w użytkowaniu zaprzęgowym. Jako wieloletni użytkownik i hodowca koników mogę z czystym sumieniem polecić je potencjalnym użytkownikom, hodowcom i miłośnikom tej rasy.

lek.wet. Ireneusz Maśliński
ul. Miodowa 10
Stare Bojanowo
64-030 Śmigiel
tel65 518-52-66

Reklama

Monitoring stajni
Smarthorse