Marek Szewczyk
Podsumowanie sportowej części poznańskiej Cavaliady wypada zacząć od najważniejszej konkurencji, czyli od skoków. Na 13 konkursów zawodów 3-gwiazdkowych Polacy wygrali siedem samodzielnie, a ten ósmy, czyli potęgę skoku, ex aequo.
Jeśli weźmiemy pod uwagę, że Niemcy wygrali dwa, a po jednym Holendrzy i Francuzi, to przewaga po stronie gospodarzy jest znacząca. Jednak jeśli zaczniemy analizę od najtrudniejszych konkursów, czyli od dużej rundy, to nie wygląda to już tak imponująco. W żadnym nie usłyszeliśmy Mazurka Dąbrowskiego, w Grand Prix nie możemy się doczekać zwycięstwa od początku tych zawodów, czyli od 12 lat, a do tego konkursu zakwalifikowało się tylko dwoje Polaków.
W przekroju dużej rundy najrówniej startował Mściwoj Kiecoń, zajmując w dwóch pierwszych konkursach miejsca 5. (Celana Z w czwartek) i 4. (Urbane w piątek), z jedną zrzutką Urbane w GP. Największy sukces odnotowała Sandra Piwowarczyk-Bałuk, zajmując na Chabento 4. miejsce w Grand Prix. Jarosław Skrzyczyński bardzo konsekwentnie przygotowywał wał. Crazy Quick do GP, by w nim wykonać połowę planu: podstawowy parkur pokonał bezbłędnie, ale zrzutka w rozgrywce nie pozwoliła na osiągnięcie tego najważniejszego celu. Pan Jarosław pojechał bardzo szybko, ale dla porządku trzeba odnotować, że szybszy o 0,02 sekundy był Holger Wulschner na kl. BSC Cha Cha Cha, także ze zrzutką. Ostatecznie Polak zajął 6. miejsce, a Niemiec 5.
Wygrał jeżdżący od kilku lat w stajni Ludgera Beerbauma Christian Kukuk na siwej kl. Carilot (Carinue x Quilot) wyhodowanej w stadninie Lewitz, a należącej do Paula Schockemoehlego. Dla 25-letniego Niemca było to pierwsze zwycięstwo w GP na poziomie 3 gwiazdek. Drugie miejsce zajął inny Niemiec, jeszcze mniej znany Maximilian Schmid na pochodzącym także z Lewitz wał. Chacon (po Chacco-Blue). Warto dodać, że zarówno Crazy Quick, jak i Chabento też są po og. Chacco-Blue i urodziły się w Lewitz, gdyby więc przyznawać nagrodę dla najlepszego hodowcy poznańskiej Cavaliady, to przypadłaby ona tej stadninie. Miejsce 3. w GP zajęła Czeszka Zuzana Zelinkova na holsztyńskim Calieri II, na którym startowała w ostatnich ME.
O tym, że duża runda nie wypadła zbyt pomyślnie dla Polaków, najlepiej świadczy klasyfikacja Cavaliada Tour, do której liczyły się dwa konkursy z Poznania (piątkowy i GP), a której ostatecznego zwycięzcę poznamy dopiero po GP na Torwarze – na czele Niemcy Schmid przed Kukukiem, a najlepszy z Polaków, Kiecoń, jest dopiero 9.
Polacy wysoko
Pozostałe konkursy (poza DR) zdominowali polscy jeźdźcy. W średniej rundzie wyróżnił się Marek Lewicki. Przywiózł do Poznania tylko jednego konia, kl. Codetia VDL, i jeden konkurs wygrał, w drugim zajął 2. miejsce, a w tym najważniejszym (Speed & Music) parkur pokonał bardzo szybko, ale przypłacił to zrzutką. Skuteczna była też Aleksandra Słuszniak-Marchwicka na kl. Casablanca: zwycięstwo drugiego dnia i niezłe 7. miejsce w sobotnim konkursie z muzyką (choć zaliczany do średniej rundy, dawał punkty do rankingu FEI). W tym konkursie najlepszy z Polaków był Jakub Krzyżosiak na kl. Nicole, zajmując 5. miejsce, a wygrał w imponującym stylu Felix Hassmann na siwym wał. SL Brazonado.
Trzeci z czterech konkursów ŚR wygrał Skrzyczyński na Aresie. Triumfował też w pierwszym konkursie małej rundy na wał. Zazou Szumawa. W innym najlepszy był Andrzej Opłatek na kl. Light My Fire (dobrze też pokazał się na El Campie w dwóch pierwszych konkursach DR), wyróżniła się jeszcze Agnieszka Olszewska ze Skarbcem. Poza tym Łukasz Brzóska po raz drugi z rzędu wygrał konkurs Wenus kontra Mars (kolejnych eliminacji), tym razem na kl. Carrera SJ. Kamil Grzelczyk zdołał odbudować Wibaro po nieudanym starcie w DR i wygrał na nim konkurs ostatniej szansy, a Paweł Jurkowski (For Me) i Hubert Kierznowski (Denver Z) do spółki z Niemcem Andre Plathem (AFP Chantal) zajęli 1. miejsce w konkursie potęgi skoku. Tym razem skończyło się na drugiej rozgrywce i skromnej wysokości 190 cm pokonanej na czysto w pierwszej.
Cavaliada interdyscyplinarna
Dziewięć konkursów w skokach rozegrano w innej hali MTP: sześć w ramach zawodów CSI* oraz trzy dla młodych koni. W tych zawodach dominacja Polaków była jeszcze większa: wygrali 8 konkursów. W dużej rundzie dwa zwycięstwa odniosła Djana Pawlicka na Bartino, jedno Mateusz Kempa na Silvanie, a Jarosław Skrzyczyński wygrał dwa konkursy na młodych koniach (Silver Shine i Quintella). Jedynie w finale rundy dla młodych koni triumfowali zagraniczni jeźdźcy, a wygrał Bert Prouve na kl. Jursa van den Deal.
W tej drugiej hali rozegrano też dwa konkursy ujeżdżenia oraz ujeżdżenie i skoki do WKKW. Jednak finałowy konkurs ujeżdżenia z muzyką na poziomie Inter I oraz to, co najciekawsze w WKKW, czyli kros, a także bardzo widowiskowe konkursy zaprzęgów dwukonnych zostały rozegrane w głównej hali.
Jeśli chodzi o rywalizację w Halowym Pucharze Polski w Powożeniu Zaprzęgami Parokonnymi, to byliśmy świadkami sporej niespodzianki, jaką była słabsza postawa triumfatora z zeszłego roku Bartłomieja Kwiatka. Najpierw pomylił kolejność pokonywania elementów w przeszkodzie krosowej i zrezygnował z dokończenia przejazdu, a w drugim konkursie też nie błyszczał. Pierwszy konkurs wygrał Adrian Kostrzewa, drugi Rafał Wojtacha i taka też jest kolejność (Kostrzewa przed Wojtachą) w klasyfikacji HPP po dwóch eliminacjach. Kolejne konkursy tego cyklu w Lublinie i Warszawie.
Również rywalizacja w HPP w WKKW rozłożona jest na trzy Cavaliady. Jeśli chodzi o poznańską, warto podkreślić niemały wysiłek organizatorów, by kros bardziej przypominał ten z zawodów, do jakich przywykliśmy na otwartych przestrzeniach. Siedemnaście przeszkód rozstawionych było nie tylko na głównej arenie, ale także w drugiej jej części (na rozprężalni), dystans liczył aż 800 m. Był nawet typowy zeskok i dwa wąskie fronty, które zresztą mocno przewróciły końcową klasyfikację. Wygrał Jan Kamiński na Seniorze przed Pawłem Warszawskim na Huzarze i Katarzyną Kokowską na Rosalie, a większe lub mniejsze problemy z wąskimi frontami mieli tak doświadczeni zawodnicy, jak Artur Społowicz (z 6-letnim Pokerem), Łukasz Kaźmierczak (Godecja) czy Mariusz Kleniuk (Right You Be).
Szybki galop koni, krosowe przeszkody skondensowane na stosunkowo małej przestrzeni w hali, do tego łatwe do oglądania na własne oczy albo na telebimie – to coś, co sprawia, że jeśli chodzi o widowiskowość, WKKW konkuruje z zaprzęgami. A może nawet wychodzi na pierwsze miejsce?
Także finał ujeżdżenia dostarczył emocji, ale przede wszystkim dlatego, że różnice w wynikach czołowej trójki były minimalne – szły w dziesiąte części procentu. Wygrała Gabriela Jaworska-Mazur na Zimbie przed Ewą Hamkało na Vivaldim i Natalią Organistą na Wento. Jednak uczciwie trzeba powiedzieć, że choć wyniki były powyżej 70 proc., to poziom nie zachwycił.
Rekordy
Już po raz drugi rywalizacja sportowa odbywała się w dwóch halach. Tym razem organizatorzy przyjęli rekordową liczbę 475 koni, a i tak wielu zawodnikom musieli odmówić. Jeśli do tego dodamy, że w dwóch kolejnych halach rozłożyły się targi (nie tylko jeździeckie), to widać, że flagowy okręt Cavaliady rośnie w siłę. Wszystkie hale odwiedziło 37 tys. widzów. W tej edycji nastąpiły jeszcze dwie inne ważne zmiany w stosunku do ubiegłych lat. Po pierwsze relacje telewizyjne można było zobaczyć nie w telewizji publicznej, ale w nc+. Tej zmiany z oczywistych względów nie skomentuję. A po drugie nie było żadnych relacji internetowych ze sportowej części Cavaliady, co wywołało spore niezadowolenie, wiele osób przywykło wszak do tego, że mieli Cavaliadę za darmo w domu. Właśnie – to „za darmo” jest kluczowe. Jeśli organizatorzy przez wiele lat pracowali na to, że teraz mają markowy produkt, to nie można się dziwić, że chcą na tym produkcie zacząć zarabiać. Pamiętajmy, że Cavaliada jest i tak jednym z ważniejszych nie tylko organizatorów, ale także sponsorów polskiego jeździectwa. Do zawodów w Lublinie przez jakiś czas trzeba będzie dopłacać, a i Torwar nie przynosi chyba jeszcze dochodów. Skądś trzeba na to brać pieniądze. Jako człowiek, który kiedyś współorganizował duże imprezy, z mistrzostwami Polski włącznie, rozumiem organizatorów i namawiam, aby spojrzeć na ten problem także od tej strony, a nie tylko od strony widza.
Warto też sobie uzmysłowić, że jeśli chodzi o Cavaliadę, to poziom organizacyjny przewyższa poziom sportowy. Tylko jeden tegoroczny uczestnik zajmował miejsce w pierwszej setce rankingu FEI. Był nim Felix Hassmann (79. m.), któremu nie udało się po raz trzeci z rzędu (a czwarty w ogóle) wygrać Grand Prix. Choć znanych i uznanych nazwisk było więcej, to jednak jeśli chcemy (a właściwie jeśli chcą tego władze MTP), aby na zawody do Poznania przyjeżdżali zawodnicy z czołowej pięćdziesiątki rankingu, nie ma innej drogi jak zwiększenie rangi do poziomu 4 gwiazdek. Wiąże się to z podniesieniem puli nagród, a więc ze zwiększeniem wydatków.
W kuluarach i w wypowiedziach przedstawicieli MTP dało się słyszeć, że rozważają wariant, aby w przyszłym roku rywalizacja odbywała się w trzech halach.
Którą drogę wybrać? Czy pozostać na poziomie 3 gwiazdek, ale dalej rozszerzać Cavaliadę objętościowo, czy też podnieść poziom sportowy – oto jest pytanie. I bynajmniej nie twierdzę, że odpowiedź jest tylko jedna. Każda z tych dróg ma plusy i minusy. Tylko rzetelny bilans i decyzja organizatora, co ma być dla nich priorytetem, może wskazać kierunek, jaki należy obrać.