Radość

Michał Wierusz-Kowalski, Redaktor Naczelny

Clint Eastwood twierdzi, że jest zaprzeczeniem teorii, iż talent aktorski gaśnie z wiekiem, ponieważ jego kunszt z roku na rok staje się coraz lepszy. Świadczą o tym choćby kolejne kreacje. Lata płyną, a on jak wino – im starszy, tym lepszy, i zapewne droższy…
Upływa 10 lat od chwili, gdy wydano pierwszy numer „Hodowcy i Jeźdźca”. Tak, to już 10. urodziny naszego kwartalnika, okrągła rocznica skłaniająca do refleksji nad minionym okresem oraz dokonaniami. Nie żebym nadawał jakieś specjalne znaczenie liczbom, ale jednak… Ktoś się cieszy z 20-lecia istnienia restauracji McDonald’s w Polsce, a inny z 20-lecia rozgrywania Mistrzostw Polski Młodych Koni, prawda? Wolny kraj…

Jubileusz „Hodowcy i Jeźdźca” zobowiązuje. To rocznica będąca okazją nie tylko do szczególnie uroczystych obchodów, które planujemy przeprowadzić w ramach Pawilonu Polskiej Hodowli podczas grudniowej poznańskiej Cavaliady 2012 na MTP, ale nade wszystko do podjęcia nowych zobowiązań.
Podobno największymi jubileuszami są kolejne pełne rzędy wielkości, czyli wartości 10, 100, 1000, następnie ich połowy, a potem pierwsze ćwiartki, jeszcze mniejszymi te kończące się zerami lub piątką, więc huczniejsze jubileusze to 25 czy 250 niż 20 czy 200. Mój „Hodowca i Jeździec” mieści się w tej cenniejszej grupie jubilatów, cokolwiek inni o tej „odzie do radości” myślą…

Nasz jubilat kończy 10 lat, jest więc okazja do niecodziennych wydarzeń, jak np. finalizowania długofalowych zamierzeń, składania lub odnawiania środowisku hodowców i jeźdźców deklaracji, czy nawet zaciągania nowych zobowiązań, mających podtrzymać tradycję minionego okresu. A ta gazeta to już nie 68 czarno-białych stron i 2000 nakładu, który w 90% zostaje na półkach, ale…

Pismo „Hodowca i Jeździec” za sprawą kilku szczęśliwych zbiegów okoliczności rozchodzi się dzisiaj w nakładzie 4500 egz.; efektywnie współpracuje z OZHK/WZHK i Polskim Związkiem Jeździeckim, a dalej m.in. – proszę wybaczyć kolokwialny rasowy skrót – z zimnymi, hucułami, małopolakami, wielkopolskimi, folblutami, tymi od koników polskich, śląskimi, arabiarzami, kłusakami, poniakami, trakenami, wreszcie z Muzeum Łowiectwa i Jeździectwa i polistami. Mało to – pytam? Może jedynie czytelnicy mogliby bardziej aktywnie współuczestniczyć w tworzeniu gazety – stąd nie sposób mówić o pełnym sukcesie.

Partnerstwo z PZJ czy zaistnienie w komercyjnym obiegu salonów prasowych Empik to krok milowy. Wiem, że dla ludzi spoza branży mediów to ciągle mało – apetyt rośnie w miarę jedzenia – ale nie składamy broni, działamy, dążymy do celu, jakim jest prenumerata „Hodowcy i Jeźdźca” w składce członkowskiej PZHK, która dałaby 15 000 egzemplarzy i niespotykaną na polskim rynku prasy hipologicznej siłę przebicia. To piękny horyzont, do którego dążę… Mam nadzieję, że nie samotnie – dziękuję wszystkim stałym autorom, wiernym przyjaciołom, partnerom i kibicom, a nade wszystko dyrektorowi Andrzejowi Stasiowskiemu.

A w prezencie okładka z Don Kichotem z La Manchy, szlachetnym rycerzem, który na swym Rosynancie ruszył w drogę pełną marzeń, fantazji i urojeń – oryginalny obraz pędzla artysty z Torunia – Adasia Siałkowskiego – podarowany na urodziny „Hodowcy i Jeźdźca”. Proszę jednak owego motywu nie traktować ironicznie – jako postawy zwanej donkiszoterią. Wszak choć walczymy, to przeciwnikiem nie jest koń. Koń nie wiatrak. Nasza walka nie jest z góry skazana na porażkę, czego dowodem „Hodowca i Jeździec” nabierający szlachetności z upływem lat.

Reklama

Monitoring stajni
Smarthorse