Świadomość rynku

Tomasz Siergiej

Hodowla koni, tak jak każde przedsięwzięcie gospodarcze, powinna podlegać regułom i prawom rynku. Powinna – to chyba dobre określenie, ponieważ przeważnie całkiem się im wymyka.

W Europie hodowla koni jest oparta na drobnych hodowcach, właścicielach kilku, rzadziej kilkunastu klaczy, często hobbystach, amatorach pasjonatach, a w nielicznych wypadkach są to tradycyjne stadniny po kilkadziesiąt czy kilkaset klaczy matek. To powoduje, że nie zawsze wynik ekonomiczny jest najważniejszy. Często jest on kompletnie pomijany, a koszty hodowli są po prostu kosztami spełnianej właśnie pasji czy też stylu życia.
W wielu krajach europejskich hodowla koni jest traktowana jako kosztowne hobby na równi z hodowlą psów, kotów czy podobnymi zainteresowaniami. Taki brak urynkowienia sprzyja rozwojowi, pozwala rozwijać się nowościom i jest odporny na koniunkturę.

Podział regionalny

W naszym kraju hodowla koni często jest jeszcze jednym z wiodących profili gospodarstwa rolnego, szczególnie ta ukierunkowana na konie zimnokrwiste, a także ta w resztkach zasobu Skarbu Państwa, tj. dawnych stadninach i stadach ogierów. Są regiony kraju – Podlasie, Lubelszczyzna, Mazowsze, Warmia i Mazury – gdzie rolnicy trzymają konie jako alternatywę dla innej produkcji zwierzęcej i gdzie występuje największe pogłowie konia zimnokrwistego. Są też regiony hodowli koni szlachetnych – tutaj trzeba wymienić Małopolskę, Wielkopolskę, Dolnośląskie, Podkarpacie – gdzie hodowla koni jest bardziej pasją niż komercją, gdzie przechodzi z ojca na syna, związana z tradycją, przywiązaniem do miejscowej kultury i lokalnej rasy.
Jednak prawa rynku nie dają o sobie zapomnieć i nawet ci hodowcy, którzy nie są nastawieni na maksymalizację zysków, w którymś momencie stają przed trudnymi decyzjami finansowymi. Warto więc się zastanowić, jak dostosować się do zmieniającego się rynku końskiego, tak by można było z satysfakcją, również finansową, poświęcać się swojej pasji.

Oczekiwania klienta

Wydaje mi się, że jako pierwsze powinno paść pytanie – czego oczekuje rynek. Jakiego konia chcą kupować odbiorcy, czy takiego, jakiego ja hoduję, czy też może szukają czegoś innego? To dotyczy zarówno koni zimnokrwistych, jak i kuców czy koni szlachetnych.
Jak wszystkie dziedziny życia, rynek koński podlega zmianom, modom, przeobrażeniom. Jeszcze sto lat temu nie było na ziemiach polskich hodowli koni w kierunku mięsa, dominowała hodowla koni roboczych i remontów na potrzeby wojska. Pięćdziesiąt lat temu powszechny jeszcze był koń roboczy, coraz liczniejsze hodowle koni rzeźnych i coraz mniej liczne hodowle koni szlachetnych, a zupełnie znikło zapotrzebowanie na konie wojskowe. Dziś większość pogłowia koni w Polsce to konie zimnokrwiste hodowane w kierunku mięsnym, coraz mniej liczne pogłowie koni szlachetnych, rozwijająca się hodowla koni hobbystycznych takich ras, jak hucuły, koniki polskie, kuce i inne.
Zmiany te wymusił rynek i on też w przyszłości będzie decydował o kierunku rozwoju polskiej hodowli. Jakim kierunku? Tego nikt nie wie, ale z pewnością wiele zależy od nas samych – hodowców, od naszej umiejętności dostosowania się do potrzeb rynku, od naszej elastyczności, umiejętności uczenia się i determinacji. Wracając do pytania postawionego wcześniej – jakiego konia szukają odbiorcy. Nie znoszę odpowiedzi, którą często można usłyszeć – dobrego!
Dobry dla każdego może znaczyć coś innego. Dobrego do zaprzęgu, dobrego do jazdy rekreacyjnej, do małego sportu, do dużego sportu, czy też dobrego do miłości i przyjaźni. Może być tyle wariantów, ilu chętnych na zakup konia. Ale jedno jest pewne – chętni być muszą! I tu według mnie jest sedno sprawy. Należy się dostosować do dzisiejszych potrzeb rynku. Jeżeli ktoś przez wiele lat hodował dobre konie płytowe, wygrywające pokazy hodowlane czy wystawy, ale niespecjalnie sprawdzające się w sporcie np. skokowym, to musi włożyć wysiłek w zmianę dotychczasowej koncepcji i ukierunkować się na sport. Jeżeli nie satysfakcjonuje mnie sprzedaż moich koni jako rekreacyjnych, a chciałbym wyhodować czempiona sportowego, to szukam odpowiednich ogierów czy też wymieniam klacze.
W hodowli koni zimnokrwistych ważne jest, by przyrost masy był odpowiedni, by rodziły się zdrowe źrebięta, pozbawione wad genetycznych, by kojarzenia osobnicze były udane.

Liczy się cel

Drugie pytanie powinno dotyczyć kosztów. Czy warto inwestować w drogie krycie, długi okres utrzymania klaczy i odchowu źrebaków, wysokie koszty zakupu materiału hodowlanego? Czy też ograniczać koszty i ryzyko, szukać tańszych ogierów, oszczędzać na weterynarzu, szczepieniach, odrobaczeniach lub na kowalu? Wszystko zależy od tego, w jakim celu hodujemy konie. Jeżeli mają to być konie o sportowym charakterze, to szukanie tanich rozwiązań, liczenie na łut szczęścia i przypadkowość skojarzeń nie będzie najlepszym rozwiązaniem. Jeżeli naszym celem jest odchów dobrych koni zimnokrwistych, to wydaje się oczywiste, że gwarancją uzyskania dobrego źrebaka jest odpowiedni dobór ogiera do klaczy. Odpowiedni to nie znaczy najbliższy w okolicy. Utrzymanie dobrego i kiepskiego konia kosztuje tyle samo, ale o wyniku ekonomicznym w ostateczności zdecyduje cena sprzedaży.
I tu należy szukać odpowiedzi na pytanie – ile mogę wydać, a za ile mogę sprzedać. Czy to jest koń szlachetny czy zimnokrwisty, tylko rynek może zweryfikować jego wartość, a nie szczęśliwy przypadek. Gwarancją sukcesu jest powtarzalność, czyli taka hodowla koni, która w długim czasie będzie w stanie produkować zrównoważony, równy jakościowo materiał, która może wyrobić sobie markę na rynku. A jest na nim miejsce dla hodowców koni najdroższych, sportowych, dla hodowców dobrych koni rekreacyjnych i spacerowych, a także dla hodowców oferujących konie ras prymitywnych i zimnokrwistych.

Reklama

Monitoring stajni
Smarthorse