Tekst: Jerzy Dudała
Tor został zaprojektowany przez R. Jurgensa z Hamburga i oddany do użytku w 1907 r. w 75. rocznicę powstania Śląskiego Związku Hodowców Koni i Wyścigów Konnych. Dla upamiętnienia tej daty rozegrano dwie gonitwy na dystansie 1907 m, w tym Nagrodę Westminster. Do wyścigów zgłoszono 76 koni, które rywalizowały w 8 gonitwach, w tym 3 płaskich, 2 płotowych i 3 przeszkodowych. Ponieważ dopisała pogoda, to i nie zawiodła licznie zgromadzona publiczność, która żywiołowo dopingowała jeźdźców i konie na ostatnich finiszowych metrach. Nie zabrakło też wyrazów solidarności z walczącą Ukrainą, a obecni ukraińscy artyści promowali swą kulturę, w tym muzykę, tańce oraz swoje barwne stroje. Jak zawsze dzieci mogły skorzystać z jazdy na kucykach, a starszej publiczności swe usługi oferowały inne firmy z branży turystyczno-hotelarskiej czy odzieżowej, takie jak Poszetka, Le Szapo czy Polkap.
Nie można zapomnieć też o zespole Dixie Tiger’s Band, który z sukcesem nawiązuje do nowoorleańskiej tradycji muzycznej, a wykonywane przez grupę tak znane utwory, jak „Hello Dolly” czy „Summertime”, przywołują klimat lat minionych. Należy też wspomnieć, że od lat na tutejszym torze popularyzowany jest i mile widziany „dress code”, a przykładem tej elegancji jest sam dyrektor obiektu, Jerzy Sawka, który konno poprowadził paradę przed najważniejszą gonitwą sezonu. Pokazał on prowadzenie konia przy użyciu jedynie paska na szyi, wykonując m.in. widowiskowy spin. Towarzyszyli mu Anna Skrzypek na koniu śląskim i Dominika Paes na koniu wielkopolskim.
Najważniejsza gonitwa – Nagroda Otwarcia Sezonu Przeszkodowego, dla koni 5-letnich i starszych na dystansie 4300 m z przeszkodami, odbyła się pod patronatem Polskiego Klubu Wyścigów Konnych. Wygrał ją gniady wałach Haad Rin (czas 5’41,3”), którego dosiadał Pavel Slożil, a trenował R. Świątek. Zwycięzca cały czas kontrolował wyścig, galopując na czele stawki. Gonitwa ta dostarczyła też dodatkowych emocji, gdyż na przeszkodach trzy konie pozbyły się swoich jeźdźców. Ostatni z nich spadł na widowiskowej przeszkodzie wodnej, tuż obok karetki, która tam parkowała. No, cóż, taki to sport, dżokeje są świadomi, że każdy wyścig to nieprzewidywalne ryzyko zarówno dla nich, jak i dla koni.
Temat ten, obok innych, poruszył dyrektor Jerzy Sawka w artykule w „Gazecie Wyborczej” z 30 kwietnia. Widać, że autor swobodnie porusza się w świecie wyścigów i jest świadom istniejących dla nich zagrożeń w zmieniającym się świecie, a także podpowiada, co należałoby zrobić, aby pozwolić na ich dalszy rozwój. Dowodem na to, że zależy mu na dobrostanie koni, jest opatentowane urządzenie „Sawka Light Hand”, które redukuje błędy ręki niewprawnego jeźdźca. Artykuł, choć obszerny, to sygnalizuje tylko pewne tematy; aby je omówić, autor musiałby napisać książkę. Dobrze, że taki artykuł ukazał się w gazecie o zasięgu ogólnopolskim. Szkoda jednak, że artykułów o koniach, wyścigach, zawodach, koniach w sztuce – malarstwie, literaturze, muzyce i innych, jest w codziennej prasie tak mało. Widać, że koń zniknął z życia naszego społeczeństwa. Jednak obserwując działania gospodarza toru na Partynicach, który, oprócz wyścigów, propaguje na wielu imprezach kulturę związaną z koniem, organizując zawody (np. w jeździe bez ogłowia) czy zapraszając osoby będące światowymi autorytetami w dziedzinie jeździectwa i treningu koni (np. Monty Roberts czy Pat Parelli), można mieć nadzieję, że dzięki temu o koniach będą mogły rozmawiać osoby mające odpowiedni zasób wiedzy, a nie neofici, którzy konia widzieli tylko na obrazku.
Warto bywać na przyjaznych Partynicach, gdzie można spotkać się ze znajomymi, przeżyć pozytywne emocje i poszerzyć swą końską wiedzę. A więc – do następnego spotkania!