Warto zaufać koniom

Marzena Woźbińska

Poród zaczął się w terminie. O godz. 22-giej stajenny zauważył nóżkę źrebięcia w worku płodowym, chwilę potrwało zanim przybliżyła się druga nóżka i pyszczek. Klacz mocno parła, jeszcze chwila wyczekiwania i po sprawie. Dwoma silnymi skurczami urodziła piękną, zdrową klaczkę. Później wszystko toczyło się jak zwykle, wręcz podręcznikowo. Za 15 min odeszło całe łożysko, matka oblizywała czule swe źrebię, a moja radość była nie do opisania. Po półtorej godzinie pomogłam małej znaleźć wymię, poczuła ciepłe mleko i zaczęła zachłannie ssać. Wtedy pomyślałam, że kolejny trudny moment mam już za sobą, więc do pełni szczęścia brakowało tylko smółki…

Klacz położyła się, była bardzo zmęczona, ciężko oddychała, lecz natura wciąż wzywała do pozycji stojącej, aby noworodek miał stały dostęp do życiodajnego płynu. Tak to wtedy odbierałam, jak się później okazało nie wszystko było w porządku. Stałam przy boksie i podziwiałam cudowny widok, jakim jest klacz matka wraz ze swym maleństwem, mokrym, chyboczącym się na cienkich nóżkach z klapniętymi uszkami do tyłu. Co jakiś czas mała traciła równowagę, a wówczas matka popychała delikatnie zadek, aby źrebię mogło z powrotem trafić do wymienia.
Po około 3 godzinach klaczka oddała smółkę, położyła się i zasnęła, matka również się położyła. Leżała przez chwile, ale jakby coś nie dawało jej spokoju. Pomyślałam, że pilnuje maleństwa, troszczy się. Nic nie wzbudziło moich podejrzeń, że zachowanie klaczy jest nie do końca normalne. Widziałam już przynajmniej kilkanaście porodów, tych łatwych i tych z komplikacjami. Byłam bardzo szczęśliwa ale i bardzo zmęczona; pojechałam do domu.
Do stajni wróciłam ok. 6.30 rano. Zobaczyłam to nowe cudne życie, już suche z błyszczącą, ciemnogniadą sierścią dumnie stojące koło matki. Podeszłam do boksu zaczęłam obserwować konie. Klacz położyła się, jednak za chwilę wyciągnęła mocno szyję zrobiła zamach i wstała, zatoczyła koło wokół boksu najpierw w jedną stronę, następnie w drugą. Zaczęłam się zastanawiać, co ona robi? Nigdy wcześniej nie widziałam takiego zachowania po porodzie, więc postanowiłam obserwować dłużej całą sytuację. Klacz jakiś czas postała, uspokoiła się, lecz następnie energicznie zakręciła wokół własnej osi, ugięła nogi i z ciężkim oddechem z powrotem legła na ściółce. Za kilka minut znowu, potem raz jeszcze. Bez namysłu zadzwoniłam po weterynarza – specjalistę od rozrodu. Dotarł po ok. godzinie. Zbadał klacz, stwierdził wgięcie rogu macicy, który następnie poprawił. Wydawało się, że już teraz będzie w porządku. Lekarz pojechał, jednak dość szybko poprzednie objawy zaczęły się powtarzać i niestety nasilać. Dzwonię. Porada: wyprowadzić i oprowadzać, to nie jest sprawa narządów rozrodczych tylko układu trawiennego. Wyprowadzam więc klacz ze źrebięciem na trawę przed stajnię, stajenny trzyma małą, a ja oprowadzam matkę, lecz bolesne skurcze chwytają co jakiś czas, klacz z impetem próbuje runąć na ziemię. Dzwonię po weterynarza. Klacz oddaje kał, raz potem drugi. Jednak skurcze nie słabną, wręcz nasilają się rozpaczliwie dręcząc swą ofiarę. W pewnym momencie moja siła by utrzymać konia nie wystarcza. Klacz kładzie się na ziemię, przewraca na grzbiet, wyciąga daleko głowę i szyję, na sekund kilka nieruchomieje, po czym ponownie miota się z boku na bok, wydając z siebie okrutne dźwięki. Z pomocą wrzasków, kija i bata udaje się nakłonić ją do wstania, a następnie zaprowadzić do boksu. Bezradnie wyglądam weterynarza patrząc na cierpiącego w boksie konia całego w spazmach bólowych. Decyzja. Nie ma na co czekać, dzwonimy po transport i ruszamy do Warszawy do kliniki. Oddaję klacz w ręce fachowców o godzinie 16.00. Myślę sobie teraz już wszystko będzie dobrze, nic więcej nie można zrobić.

Jest to fragment artykułu, aby przeczytać pełny tekst zapraszamy do zakupu kwartalnika „Hodowca i Jeździec” Rok V nr 4 (15) 2007 / Rok VI nr 1 (16) 2008.
Pismo dostępne jest w Okręgowych / Wojewódzkich Związkach Hodowców Koni, Biurze PZHK, za pośrednictwem prenumeraty oraz w wybranych sklepach jeździeckich.

Reklama

Monitoring stajni
Smarthorse