Connect with us

Od Redakcji

Zielono mi

Michał Wierusz-Kowalski, Redaktor Naczelny

Kilka dni temu usłyszałem od osoby powszechnie uznawanej za rozsądną, że się na kogoś gniewa. Niby banał, ale… Niestety ta rozsądna osoba ugrzęzła na dobre w stanie głębokiego zacietrzewienia. I żadne argumenty mające ów niezdrowy poziom napięcia rozładować do niej nie przemawiały, nawet ten pozornie wyświechtany – że szkoda życia na głupoty. A chodziło ni mniej ni więcej tylko o poglądy na temat konsumpcji końskiego mięsa. Adwersarz – smakosz koniny – miał czelność reprezentować odmienne stanowisko. Co gorsza, był nieprzejednany.

Ponownym asumptem do rozważań nad jakością relacji międzyludzkich była rozmowa z zaprzyjaźnionym hodowcą ze Szwecji. Bywa, że w niektórych kwestiach, szczególnie zawodowych, pięknie się różnimy. Nie raz, nie dwa dochodziło między nami do dyskusji, którą on, kiedy ja się zbyt mocno zaperzałem, kwitował słowami – Wy Polacy chyba nie potraficie rozmawiać. U nas, nawet jeśli ktoś ma inne zdanie, to nikt się na niego nie dąsa. Po burzliwej wymianie zdań możemy wstać od stołu w dobrym nastroju, mimo skrajnie przeciwnych poglądów, opinii, wizji. Każdy może pozostać wierny sobie bez groźby napiętnowania. I dalej go będą lubili, a może nawet bardziej, za odwagę…

Ostatnio Polskę rozgrzała afera tzw. końskiej golgoty, czyli zablokowania przez obrońców zwierząt skaryszewskiego jarmarku jako imprezy skrajnie niehumanitarnej wobec zwierząt. Podobno – według „zielonych” – krew się tam leje. Stop dla Skaryszewa! Nikt nie wysłuchał drugiej strony, nikt nie podjął rzetelnego dialogu, nie szukał kompromisu. Nasza słabość narodowa – pytam? Zaraz spotka mnie zarzut relatywizmu, obojętności, sarkazmu, więc dokonam lekko anegdotycznego zwrotu, przywołując fragment książki Janusza Głowackiego „Good night Dżerzi”, gdzie autor opisuje – jak dobrze pamiętam – osobowości dwóch kocich sublokatorów. Jeden kot to istny mitado śmiechu, rozrabia, fika koziołki, czaruje, a drugi permanentnie na skraju załamania nerwowego, drży, robi uniki, ledwo oddycha i przeprasza… Ale oba mieszkają pod jednym dachem i tolerują swą odmienność.

Puentując – szkoda rezygnować z blisko 400-letniej tradycji Wstępów w imię incydentu barbarzyństwa jednostki. Oczywiście chwała tym organizacjom prokońskim – tutaj oddaję sprawiedliwość tylko niektórym z nich – że zwracając uwagę mediów (czyli opinii publicznej) na Skaryszew, przyczyniły się do poprawy traktowania koni. Być może uzmysłowili niejednemu chłopu, że koń to jednak czujące stworzenie, a nie przyczepka do traktora. Lecz dlaczego zaraz wszystko uogólniać i zabraniać hodowcom koni różnych form ich wykorzystania? Nawet jeśli mowa o konsumpcji. Ot, siła oddziaływania środków masowego przekazu – obecność koniny w wołowinie kuriozalnie pomogła końskiej sprawie – co optymistycznie sugeruje Jan Tönjes, naczelny miesięcznika „St. Georg”, w najnowszym editorialu pt. Danke, lasagne!

Ktoś lubi sałatę, inny woli lazanię czy klopsiki – wierzę, że w imię rozsądku i ogólnego poszanowania Polacy potrafią znaleźć wspólny język.

Więcej w Od Redakcji

W ostatnim numerze

HiJ nr 80 - okładka

Hodowca i Jeździec Rok XXII Nr 1 (80) Zima 2024

Wydawca

Polski Związek Hodowców Koni

Reklama

Tofi Horses
Pets Diag
Tofi Horses
eHorses
Purina
Equishop
Energys
De Heus Polska
Equishop
Cavalor
Smarthorse

Artykuł sponsorowany

RSS Aktualności ze strony PZHK

RSS Aktualności ze strony Teraz Polskie Konie

Ostatnie wpisy

Na górę