Connect with us

Polskie akcenty w Cuts

Historia i sztuka

Polskie akcenty w Cuts

Krzysztof Szuster

Konkursy w tradycyjnym powożeniu to młoda dyscyplina, która znajduje coraz więcej amatorów na świecie. Przed 20 laty w Europie powstała inicjatywa powrotu do tradycji rozgrywania konkursów według historycznych zasad. Uznano, że śrubowanie norm czasowych, eskalowanie trudności przeszkód (które według przepisów muszą być „przyjazne” dla koni, a doskonale wiemy, że nie są) stoi w sprzeczności z tradycją powożenia i jak w każdym sporcie wyczynowym może prowadzić do wynaturzeń.

Barbara Krafftówna i Krzysztof Szuster jako pasażerowie, sędzia baron Langlade, powozi Justyna Świętoń (Książ 2014). A w tym roku w Koszęcinie prawdziwa atrakcja – w powozach zasiądą członkowie zespołu Śląsk w barwnych ludowych strojach fot. Karol Rzeczycki

Barbara Krafftówna i Krzysztof Szuster jako pasażerowie, sędzia baron Langlade, powozi Justyna Świętoń (Książ 2014). A w tym roku w Koszęcinie prawdziwa atrakcja – w powozach zasiądą członkowie zespołu Śląsk w barwnych ludowych strojach
fot. Karol Rzeczycki

Wśród europejskich prekursorów tradycyjnego powożenia był baron Christian de Langlade, który powołał do życia międzynarodową organizację AIAT – Association International d’Attelage de Tradition. Celem AIAT jest rozwijanie i pielęgnowanie powożenia historycznymi pojazdami konnymi. Podstawowe znaczenie w konkursach ma harmonia ekwipażu jako rezultat zestawienia różnych elementów, takich jak: konie i typ pojazdu, proporcje zaprzęgu, dobór kolorów, uprzęży i okuć, stroje, a nawet dobór bata. Najwyżej punktowane w konkursach tradycyjnego powożenia są pojazdy historyczne, wyprodukowane przed 1945 r. Powożący i jadący w powozie goście oraz luzacy powinni być ubrani stosownie do lat, z których pochodzi pojazd. Konie także powinny być „ubrane” stylowo – w chomąta angielskie czy szory wyjazdowe lub uprząż używaną niegdyś w danym kraju bądź regionie.
Konkursy tradycyjnego powożenia to przeżycie estetyczne dla uczestników i dla widzów, to niezwykle barwne, niepozbawione nutki romantyzmu zawody, a raczej miłe spotkanie powożących z całego świata, którzy w czasie trzech dni wymieniają się wiadomościami z zakresu kolekcjonowania starych powozów, uprzęży czy związanych z tym zwyczajów, ale także prezentują kunszt powożenia. Mekką tych spotkań od 20 lat jest niewielka miejscowość Cuts w północnej Francji, oddalona zaledwie 80 kilometrów od Paryża, gdzie są rozgrywane nieformalne mistrzostwa Europy w tradycyjnym powożeniu. Aby w nich wystartować, trzeba wcześniej otrzymać imienne zaproszenie od organizatorów – przemiłych baronostwa Antoinette i Christiana de Langlade.
Pierwszym polskim uczestnikiem tych konkursów był Marek Doruch z Niemczy. To on, startując polskim końmi, otworzył drogę innym Polakom do tego elitarnego grona. W 2012 r. po raz pierwszy wystartowałem w Cuts. Byłem jedynym powożącym, który odważył się powozić tam piątką koni (trzy w lejc, dwa w dyszlu) zaprzężonych w legendarny już brek księcia Sanguszki z 1901 r. – udało mi się odkupić go wraz z całą kolekcją ze Stada Ogierów w Bogusławicach.
Jechałem z duszą na ramieniu. Bo myli się ten, kto sądzi, że udział w tym wydarzeniu to wyłącznie zabawa. Pierwsza konkurencja polega na ocenie całego zaprzęgu wraz z pasażerami i groomami (luzacy) oraz wszystkich elementów. Trzy niezwykle skrupulatne komisje w międzynarodowym składzie oceniają dosłownie wszystko. Od typu, pokroju, kondycji, utrzymania koni po najdrobniejszy element uprzęży, powozu czy stroju powożącego i pasażerów. Wszystko musi być harmonijne, zapięte, dopasowane, lśniące, a powożący musi się wykazać umiejętnością prawidłowego powodowania końmi. Wieczorem uczestnicy i goście są zapraszani na uroczysty raut (oczywiście w stosownych wieczorowych kreacjach).
Rano następnego dnia rozpoczyna się już bardziej sportowa rywalizacja – 16-kilometrowa próba terenowa, jakże inna niż w obecnym sportowym powożeniu. Bez gnania koni galopem, bez nadużywania bata, bez wykrzykiwania poleceń koniom, bez gwizdania i wymachiwania lejcami… W próbie terenowej jest ustalona norma czasu na tęgiego kłusa. Na trasie znajduje się 5 do 6 przeszkód, jakie koń może spotkać w codziennym użytkowaniu w terenie. Nie znaczy, że są to dziecinnie proste przeszkody. Ktoś, kto nie ma dobrze zjeżdżonych koni, będzie miał problemy. Szczególnie przy wjeździe tyłem do garażu lub jeździe jednym kołem po łuku o długości 15 metrów pomiędzy dwiema namalowanymi liniami oddalonymi od siebie o 15 centymetrów! Przy jednym czy nawet parze koni jest to jeszcze do wykonania. Problem zaczyna się przy tandemie, randomie (trójka w lejc), czwórce czy – jak w moim wypadku – piątce. Na deser ostatnia przeszkoda – „próba szampana”. Należy podjechać pod postument, na którym stoi przygotowany kieliszek z szampanem, zatrzymać konie, wziąć kieliszek, wypić lub podać pasażerowi, podjechać do oddalonego o 15 metrów drugiego postumentu, zatrzymać pojazd i odstawić kieliszek. A wszystko to, trzymając jedną ręką lejce i bat. Podczas pokonywania żadnej z przeszkód nie wolno używać hamulca (o ile w ogóle pojazd historyczny go posiada).
A po obiedzie ostatnia konkurencja – tradycyjna próba zręczności pomiędzy keglami. Przy popularnych utworach muzyki klasycznej, a co najważniejsze – przy życzliwej i niezwykle sympatycznej 15-tysięcznej widowni.
Niezapomnianą uroczystością, w specjalny sposób celebrowaną, jest dekoracja zwycięzców. Dla każdej klasy osobno: pony, osły, muły, pojedynki, pary, tandemy, trójki, czwórki i piątki. Kiedy na zakończenie na wielkim placu przed XVIII-wiecznym pałacem prezentują się wszystkie zaprzęgi w rundzie honorowej, widownia zawsze wstaje i gromkimi oklaskami zmusza zaprzęgi, stylowo ubranych pasażerów, groomów i powożących do krążenia przed publicznością w barwnym korowodzie.
W tym roku w Cuts mieliśmy jakże ważne dwa polskie akcenty. Po pierwsze wystąpili polscy powożący Andrzej Szewczyk startujący tandemem (od lat z sukcesami powożący w Niemczech) i Jacek Jantoń w towarzystwie urodziwej małżonki ze swoim eleganckim powozem i znakomicie dobraną i ruszającą się parą ślązaków. Obaj zajęli bardzo dobre miejsca w końcowej klasyfikacji. Jackowi Jantoniowi pomaga przygotowywać konie znany niegdyś zawodnik Paweł Andrzejewski (syn legendy polskiego powożenia czwórkami Kazimierza Andrzejewskiego z Bogusławic).
A drugim akcentem było… Ale wrócę do korzeni. Od kilku lat zaangażowałem się w promowanie praktycznego powożenia w Polsce. Robimy to z grupką zapaleńców zrzeszonych w Polskim Towarzystwie Powozowym. Od tego roku jako PTP przystąpiliśmy do międzynarodowej organizacji AIAT, zrzeszającej powożących praktycznie z całego świata.
Jeżdżąc po wielu międzynarodowych zawodach, zauważyłem, że wiele ekip używa koni polskiej hodowli i bardzo je sobie ceni. Pamiętając, jak inne związki rasowe z zachodniej Europy rozpychają się w Polsce, fundując przeróżne nagrody i zachęty, abyśmy tylko używali koni ich hodowli, zadzwoniłem do dyrektora PZHK Andrzeja Stasiowskiego. Opowiedziałem mu o zawodach w Cuts i zapytałem, czy nie warto by ufundować nagrody dla ekipy zagranicznej startującej polskimi końmi. Andrzejowi pomysł bardzo się spodobał i powiedział, że przedstawi go Zarządowi. Po paru dniach zadzwonił – Krzysztof, fundujemy tę nagrodę.
I tak po raz pierwszy w Cuts w sercu Francji na ogromnych zawodach zauważono polskie konie!!! Cztery spośród 68 zaprzęgów jechały polskimi końmi (nie licząc Jacka Jantonia). A nagrodą został uhonorowany niemiecki zawodnik, niezwykle popularny w świecie praktycznego powożenia Graf Günzel von der Schulenburg z Celle. To właśnie on jest głównym organizatorem dorocznych międzynarodowych zawodów w Stadzie Celle. Nie mogło być lepszej reklamy dla polskiej hodowli!!!
Nomen omen dwa lata temu właśnie w Celle zdobyłem drugie miejsce piątką mojej hodowli, przegrywając tylko z byłym mistrzem świata w czwórkach, który od czterech lat startuje wyłącznie w tradycyjnym powożeniu. Polskie konie, i to od razu pięć sztuk, w stolicy konia hanowerskiego na drugim miejscu! Także dwa miesiące wcześniej w Cuts byłem drugi. Nie ukrywam, że byłem z tego bardzo dumny, a jednocześnie szczęśliwy. Dwukrotne zajęcie drugiego miejsca pokazało, że nie był to przypadek.
Myślę, że obok sukcesów polskich powożących sportowo – wspaniałego klanu Kwiatków – powożenie tradycyjne ma ogromną szansę na rozwój w Polsce i szczególnie na promocję polskiej hodowli poza jej granicami.
W najbliższym czasie popularyzujące tradycję powożenia Polskie Towarzystwo Powozowe organizuje dwie duże imprezy. Są to III Międzynarodowy Konkurs Tradycyjnego Powożenia przy Zamku Książ w dniach 18-19 lipca i po raz pierwszy Międzynarodowy Konkurs Tradycyjnego Powożenia (CIAT) o Trofeum Śląska w Koszęcinie (siedzibie Zespołu Pieśni i Tańca Śląsk) w dniach 8-9 sierpnia. Także w Koszęcinie dla zainteresowanych tajnikami tradycyjnego powożenia dzień wcześniej będzie zorganizowane darmowe szkolenie, prowadzone przez wybitnego niemieckiego szkoleniowca Toni Bauera oraz Tadeusza Kołacza twórcę i właściciela Muzeum Powozów w Galowicach pod Wrocławiem.
Wszystkich miłośników dobrego stylu, wdzięcznych dam, zabytkowych pojazdów i najpiękniejszych polskich koni – w imieniu organizatorów serdecznie zapraszam. Konkursy można śledzić na stronach www.tradycjapowozenia.pl oraz www.ciat-koszecin.com.

Więcej w Historia i sztuka

W ostatnim numerze

HiJ nr 80 - okładka

Hodowca i Jeździec Rok XXII Nr 1 (80) Zima 2024

Wydawca

Polski Związek Hodowców Koni

Reklama

Tofi Horses
Pets Diag
Tofi Horses
eHorses
Purina
Equishop
Energys
De Heus Polska
Equishop
Cavalor
Smarthorse

Artykuł sponsorowany

RSS Aktualności ze strony PZHK

RSS Aktualności ze strony Teraz Polskie Konie

Ostatnie wpisy

Na górę